Jeżozwierz, zanim został złapany, zwiedził praktycznie cały Bielsk. W momencie schwytania był bardzo niebezpieczny. Panie z TOZ Białystok (Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami) z akcji wyszły zakrwawione.
Jeżozwierz widziany był w różnych rejonach Bielska, m.in. przy moście Danuty Siedzikówny “Inki” obok Glazura (15 września), w parku Króla Aleksandra Jagiellończyka i przy przychodni Medica naprzeciw komendy straży pożarnej (21-23 września), w okolicach dworca, przy ul. Jagiellońskiej na wysokości Osiedla Północ (25 września).
Zwierzak upodobał sobie bielskie zabytki i obiekty sakralne, kręcił się niedaleko Łysej Górki, cerkwi przy ul. Jagiellońskiej, był też koło ratusza i bazyliki. Ostatecznie komuś udało się go zauważyć na terenie plebanii przy bazylice i zagonić do piwnicy pod domem z izbą pamięci błogosławionego księdza Antoniego.
Zwierzak został zagoniony do piwnicy, a na miejsce wezwano policję oraz straż pożarną, a służby zawiadomiły Towarzystwo Ochrony Zwierząt z Białegostoku. Grasownik nie zamierzał się jednak poddawać.
– Specjalnie stawałam na skrzynkach, żeby kolce nie sięgały twarzy – mówi jedna z wolontariuszek TOZ, która przyjechała do Bielska złapać niesfornego zwierzaka. Misja była tym bardziej niebezpieczna, że – wbrew twierdzeniom części ekspertów – jeżozwierz strzelał kolcami, których długość sięgała nawet 30 cm.
„Strzały” trafiały wolontariuszki w nogi, które po chwili przypominały niemal kaktusy. – W pewnym momencie zauważyłem, że u koleżanki noga jest cała w kolcach jak kaktus. Spod nogawki zaczęła jej wyciekać krew – relacjonuje druga z kobiet.
Jak przyznają, to była pierwsza taka sytuacja i nie spodziewały się dużych problemów.
/Bielsk.eu, TVP Info/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!