Informowaliśmy niedawno, że red. Lis musi przeprosić poseł Krystynę Pawłowicz i wypłacić jej zadośćuczynienie, na poczet czego komornik zajął mu konto. Naczelny „Newsweeka” twierdził, że o procesie dowiedział się po fakcie i dlatego nie mógł stawić się w sądzie, skutkiem czego nie stawił się na rozprawie.
– O tym, że był proces dowiedziałem się po wyroku. Zawiadomienie poszło na zły adres. Będzie wniosek o proces od nowa – zapowiadał Tomasz Lis.
Tymczasem jak ustalił „Super Express”, w maju br. wezwanie na rozprawę odebrała w jego imieniu jego żona – Hanna Lis.
Z ustaleń gazety wynika, że zawiadomienia zostały wysyłane pod dwa adresy – do siedziby tygodnika „Newsweek”, a także do podwarszawskiego Konstancina, gdzie mieści się dom Tomasza i Hanny Lisów.
W aktach sprawy widnieje potwierdzenie, że 11 maja, o godzinie 14.19 wezwanie na rozprawę odebrała żona dziennikarza Hanna Lis.
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!