Felietony

Komunizm, faszyzm, sodomizm i gomoryzm

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Niezależne media głównego nurtu, wśród których na plan pierwszy wybijają się stacje telewizyjne; z jednej strony rządowa, a z drugiej – nierządna, oddały się bez reszty w służbę propagandy. To zresztą nic nowego; tak było już od dawna, to znaczy – od samego początku istnienia telewizji w naszym nieszczęśliwym kraju, z tym jednak, że kiedyś, oprócz propagandy, była tam i publicystyka. Tak było jeszcze na początku transformacji ustrojowej, kiedy w rządowej telewizji pani Anna Grzeszczuk-Gałązka i pani Michalska prowadziły program publicystyczny pod tytułem “100 pytań do”. Do udziału w tych programach zapraszani byli dziennikarze o różnych, przeciwstawnych poglądach, dzięki czemu programy były ciekawe, bo każdy z uczestników w swoich pytaniach zwracał uwagę na co innego i niejako zmuszał głównego gościa do odpowiadania na różne, również niewygodne pytania. Taki zresztą jest cel wywiadów i tego rodzaju programów; chodzi o to, by wydobyć z zaproszonego gościa, co on naprawdę myśli, jakie naprawdę ma poglądy.

Pamiętam audycję „100 pytań do” z udziałem Józefa Oleksego, który wtedy był posłem z Białej Podlaskiej, gdzie za komuny był pierwszym sekretarzem tamtejszego komitetu wojewódzkiego PZPR. Poseł Oleksy bardzo sugestywnie opowiadał, czego on tam nie dokonał dla dobra regionu i jego mieszkańców, a zwłaszcza – o utworzonej z jego inicjatywy specjalnej strefie ekonomicznej, która przyniosła wiele dobrego i regionowi i mieszkańcom. Kiedy przyszła moja kolej na zadanie pytania, zapytałem posła, czy ta strefa ekonomiczna jest duża, czy mała. Poseł Oleksy powiedział, że raczej mała. Zapytałem wtedy, czy gdyby była większa, to te dobroczynne skutki, o których nam opowiadał, wystąpiłyby na większym obszarze i objęłyby większą liczbę obywateli. Poseł się zgodził, więc zapytałem, co by było, gdyby ta strefa była jeszcze większa; czy te skutki objęłyby… – i tak dalej. Poseł Oleksy się zgodził, ale już z pewnym wahaniem, więc na koniec zapytałem, że skoro mała strefa ekonomiczna przynosi takie dobre rezultaty, to dlaczego panowie nie zastosujecie obowiązujących tam zasad na terenie całego kraju? Poseł Oleksy udzielił mi odpowiedzi wymijającej: pana to zawsze takie dowcipy się trzymają!

Niestety wkrótce na stanowisko gwiazdy telewizyjnej dostała się pani red. Monika Olejnik, która zapoczątkowała całkiem inny styl dziennikarstwa. Nadal zapraszała gości, ale nie po to, by czegoś się od nich dowiedzieć, tylko po to, by pokazać widzom i słuchaczom, że zaproszony gość jest od niej głupszy, a w ogóle to szuja. Przypominało to przesłuchania w bezpiece, bo pani red. Olejnik często sztorcowała swoich gości, kiedy udzielali odpowiedzi nieprawidłowych. Oczywiście nie wszystkich, bo wobec np. takiego prof. Bronisława Geremka, była cicha i pokornego serca. I tak – zgodnie z prawem Kopernika-Greshama, że pieniądz gorszy wypiera z obiegu pieniądz lepszy – styl zaprowadzony przez panią red. Olejnik zaczął się upowszechniać wsród innych adeptów żurnalistyki, zwłaszcza mniej utalentowanych. W tej chwili chyba jedyną osobą, która uprawia swoje rzemiosło w dawnym, dobrym stylu, jest pani red. Dorota Gawryluk z Polsatu. Mówię to bezinteresownie, bo pani Gawryluk nigdy nie zaprosiła mnie do studia, więc wypowiadam się wyłącznie z pozycji widza. Natomiast audycje prowadzone przez innych, bardziej przypominają przesłuchania w UB, niż wywiady. Właśnie dlatego, kiedy któregoś razu asystent pani red. Olejnik zadzwonił do mnie z zaproszeniem do programu, powiedziałem, że chętnie przyjdę, ale muszę dostać wezwanie na piśmie z numerem sprawy i zaznaczeniem, w jakim charakterze mam zostać przesłuchany: czy świadka, czy podejrzanego. Razwiedka nie razwiedka – porządek musi być! Oczywiście na tym się rozmowa skończyła i ja już więcej do TVN nie byłem zapraszany. Mam nadzieję, że tak już zostanie, bo w zasadzie nie odwiedzam do…, to znaczy pardon – oczywiście miejsc publicznych.

Inni jednak nie są tacy konsekwentni i w związku z tym spotykają ich tam rozmaite niespodzianki. Oto pani “Kasia” Kolenda-Zaleska, zaprosiła była do studia Wielce Czcigodnego posła Żalka, którego postanowiła przesłuchać na okoliczność sodomizmu i gomoryzmu, z niewiadomych powodów określanych skrótem “LGBT”, Nawet nie wiem, co to znaczy, bo znacznie ważniejsza wydaje mi się okoliczność, że sodomia i gomoria przestały być intymnymi sposobami spółkowania, tylko awansowały do rangi centralnej kwestii politycznej. Ciekawe, że spółkowanie między osobnikami różnej płci nigdy nie dostąpiło takiego zaszczytu, ale bo też żaden normalny człowiek nie będzie wołał na ulicy: słuchajcie, właśnie przeleciałem ładną, niewinną panienkę, na którą – jak pamiętamy z Kabaretu Starszych Panów – dobra jest piosenka. Znam tylko jednego jegomościa, który przechwalał się swoimi podbojami z estrady: “Baśka miała fajny biust… – i tak dalej” – ale regułą jest utrzymywanie w takich sprawach dyskrecji. Tymczasem sodomici i gomoryci urządzają festiwale “dumy gejowskiej”, bo w dodatku nazywają siebie “gejami” czyli wesołkami. Przypomina mi to anegdotkę o pacjencie pewnego psychiatry, który z zagadkowych powodów moczył się w nocy. Ponieważ doktor nie mógł mu nic na to poradzić, przestał do niego przychodzić. Pewnego razu ów psychiatra spotkał w towarzystwie znajomego psychologa i od słowa do słowa zgadało się o tym pacjencie. Okazało się, że odbył on terapię u psychologa, który z jej wyników był bardzo zadowolony. – To co, przestał się już moczyć w nocy – pyta psychiatra? – Nie, moczy się tak jak przedtem, tylko że teraz jest z tego dumny!

Wracając do przesłuchania Wielce Czcigodnego posła Żalka przez panią red. Kolendę-Zaleską, to kiedy poseł upierał się przy opinii, iż to całe “LGBT”, to “ideologia”, zirytowana pani redaktor, któta najwyrażniej dostała rozkaz traktowania “”LGBT”, jako “ludzi”, po prostu wyrzuciła swego gościa za drzwi. Muszę powiedzieć, że poseł Żalek i tak miał szczęście, że skończyło się tylko na tym, a nie na przykład – na zerwaniu paznokci i zmuszeniu go w ten sposób do prawidłowych odpowiedzi. Jak tak dalej pójdzie, to dojdziemy i do tego, ale najciekawsze jest to, że poseł Żalek miał rację: sodomizm i gomoryzm to ideologia, podobnie jak komunizm, czy faszyzm i dopiero ludzi tę ideologię wyznających nazywamy, to znaczy – ja nazywam – sodomitami i gomorytami, podobnie jak wyznawców komuny nazywamy komunistami, a wyznawców faszyzmu – faszystami – na co zwrócił uwagę kol. Rafał Ziemkiewicz. Na czym polega ideologia sodomizmu i gomoryzmu? Na tym, by sodomici i gomoryci mogli narzucić swoje upodobania wszystkim innym, podobnie jak to miało miejsce w przypadku komunizmu, czy faszyzmu. Najskuteczniejszym sposobem jest opanowanie instytucji państwowych, by za ich pomocą, sodomizm I gomoryzm narzucić wszystkim, zarówno poprzez odpowiednie prawa, jak i orzecznictwo niezawisłych sądów. Nawiasem mówiąc niezawiśli sędziowie też muszą mieć jakieś preferencje seksualne, więc trudno się dziwić, gdyby nie przekładały sie one na orzecznictwo. Słowem – sodomizm i gomoryzm ma zostać narzucony wszystkim za pośrednictwem państwa, a to stawia tę ideologię w jednym szeregu z faszyzmem i komunizmem.

Stasnisław Michalkiewicz

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!