Usłyszeliśmy “nie, bo nie” – skarżył się ks. Wojciech Lemański po tym jak Straż Graniczna nie dopuściła go do koczujących po białoruskiej stronie migrantów.
Kontrowersyjny kapłan udał się na wschodnią granicę wraz z ewangelickim pastorem. Po dotarciu na miejsce spotkało ich rozczarowanie – Straż Graniczna również ich nie dopuściła do znajdującej się po drugiej stronie granicy grupy.
– Chodziło o dwie rzeczy. Po pierwsze o to, żeby pokazać, że nasze wspólnoty religijne reprezentowane przez bp. Samca i bp. Zadarko dostrzegają ten problem i chcieliśmy nie tylko pokazać, że Kościół się od tych spraw nie odwrócił plecami, ale chcieliśmy również przekazać najprostszą pomoc – tłumaczył dziennikarzom ks. Lemański.
Bo byłoby to niemedialne, szanowny Panie Pikusiu. A tu wyłącznie o rozgłos chodzi.
— Ewa Sędziwy (@sedziwy) August 26, 2021
– Poruszyły nas te zdjęcia kobiet czerpiących ze strumienia w czasie, kiedy żołnierze piją wodę z butelek i pomyśleliśmy, że zostawimy 2-3 zgrzewki wody, tak po prostu symbolicznie – powiedział. – Odpowiedź jest “nie, bo nie”. Przykro – dodał.
– To jest słynna polska metoda: “Ktoś podjął decyzję, nie możemy powiedzieć kto, jest rozkaz, ale nie możemy podać czyj, nie ma numeru tego rozkazu, nie ma daty, jego wystawienia” – kontynuował Lemański.
Przystanek Woodstock #UsnarzGórny! Lemański, @f_sterczewski, miedzy nimi chyba #Lempart (albo dublerka). Czekają na przyjazd ciężarówek Jurka Owsiaka ze sceną i nagłośnieniem? pic.twitter.com/1OR69javaK
— Stanislas Balcerac (@sbalcerac) August 26, 2021
/dorzeczy.pl/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!