Wygrał pan sprawę; trzeba tylko zapłacić i odsiedzieć – taki optymistyczny komunikat przekazał pewien adwokat swojemu klientowi. Wygląda na to, że znaleźliśmy się w tej samej sytuacji w związku z kopalnią Turów. Jak powiedział były już ambasador Rzeczypospolitej w Pradze, do złożenia przedz Republikę Czeską skargi do TSUE przeciwko Polsce doszło w następstwie lekceważenia sprawy przez stronę polską, a nawet arogancji. Chętnie w to wierzę, bo wśród naszych Umiłowanych Przywódców aż się roi od zarozumiałych blagierów, którym się wydaje, że mogą dyktować warunki całemu światu. Dawno temu zetknąłem się z jednym takim. Właśnie został posłem, co mu szalenie zaimponowało i solennie celebrował swoją władzę. Zwróciłem mu uwagę, że już wkrótce przekona się, że nie panuje nawet nad swoimi sekretarkami, więc nie ma potrzeby tak się nadymać. Wracając zaś do Turowa, to w tej sytuacji Czesi złożyłi do TSUE skargę, a trybunał w składzie jednej, bodajże hiszpańskiej przebierańczyni, na podstawie tymczasowego postanowienia nałożył na Polskę karę w wysokości pół miliona euro za każdy dzień zwłoki w wykonaniu postanowienia o zamknieciu kopalni i wstrzymaniu wydobycia. Warto też dodać, że beneficjentem tej kary nie była Republika Czeska, tylko Komisja Europejska, która trzyma w swoich rękach portfel z subwencjami dla członkowskich bantustanów. Na takie dictum pan premier Morawiecki rozpoczął ze swoim czeskim odpowiednikiem negocjacje i już późną nocą tego samego dnia podał informację, że sprawa jest załatwiona. Niestety dwie godziny później czeski premier powiedział, że nic podobnego, że nic nie zostało załatwione. Czas mijał, tymczasem licznik bił i do tej pory nabił już około 70 mln euro. Do tej pory – to znaczy do porozumienia z Republiką Czeską, zawartego 2 lutego br. Media rządowe ogłosiły to jako wielki sukces, bo Czesi oświadczyli, że wycofają swoją skargę – ale nabrały wody w usta na temat, co w zamian ma zrobić dla Republiki Czeskiej Polska. Media nierządne zaś podają, że oprócz rozmaitych prac, które wokół kopalni Polska ma wykonać na swój koszt, musi dodatkowo zapłacić Republice Czeskiej 45 mln euro. Wyznawcy Jarosława Kaczyńskiego chyba nie przyjmują tego do wiadomości, bo nawet teraz podkreślają, że rząd premiera Morawieckiego miał rację, że Polska nie będzie płaciła kary nałożonej przez TSUE. Niestety rzeczywistość jest inna, bo własnie Komisja Europejska, na rzecz której ta kara miała wpływać, zażądała od Polski, by te 70 mln euro zapłaciła, bo jak nie, to – o czym było zresztą wiadomo od samego początku – potrąci sobie ona tę kwotę z subwencji finansowej przeznaczonej dla Polski. Zatem lekkomyślność i arogancja jakiegoś cymbała będzie kosztowała Polskę 115 milionów euro. Jak nazywa się ów cymbał i kto cymbała na jego posadę posadził – tego nie wiem, a dobrze byłoby się dowiedzieć – bo skoro tyle hałasu było o koszty niedoszłych wyborów kopertowych – kto będzie za to płacił – to suma którą Polska będzie musiała teraz beknąć, jest siedmiokrotnie większa od tamtych 70 mln złotych, nie mówiąc już o kosztach wspomnianych prac wokół kopalni, prac, które w uzgodnieniu z Czechami można było wykonać juz kilka lat temu, kosztem nieporównywalnie mniejszym. Kto za to odpowie i politycznie finansowo? Politycznie powinien odpowiadać za to premier, za którego rządów doszło do tych zaniedbań. Być może również karnie, bo skoro prezes zarządu spółki prawa handlowego odpowiada karnie za działanie na szkodę spółki, to tym bardziej za to samo powinien odpowiadać premier na podstawie art. 129 kodeksu karnego, stanowiącego, że kto będąc upoważniony do występowania w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej wobec innego państwa albo organizacji międzynarodowej, działa na szkodę Polski, podlega karze więzienia od roku do lat 10. Niezależnie od tego pozostaje jeszcze kwestia odpowiedzialnosci cywilnej za szkodę. Kodeks cywilny stanowi, że warunkiem odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez funkcjonariusza publicznego jest stwierdzenie jego winy prawomocnym wyrokiem karnym, albo orzeczeniem dyscyplinarnym. Toteż sprawa karna powinna się rozpocząć, zakończyć wyrokiem, no a potem Polska powinna się rozliczyć ze sprawcą szkody. Dopiero na tym tle lepiej rozumiemy, dlaczego rząd “dobrej zmiany” aż wyłazi ze skóry, żeby doprowadzić do skazania prezesa NIK Mariana Banasia – bo pozycja tego urzędnika jest na tyle silna, że nie da się wbrew jego woli wysadzić go w powietrze, chyba że zostanie skazany za przestępstwo. Tymczasem urzędnicy państwowi, którzy doprowadzili do powstania takiej szkody, prawdopodobnie pozostaną bezkarni w tym sensie, że najwyżej stracą swoją synekurę, ale ani nie pójdą za kratki, ani też nie będą musieli wynagradzać szkody. Uważam, że to jest istotny mankament naszego systemu prawnego, bo taka sytuacja zachęca do postępowania lekkomyślnego, czy wręcz głupiego, więc dlaczegóż by się od tego powstrzymywać, skoro ani nie trzeba zapłacić, ani odsiadywać? Coś trzeba będzie z tym zrobić, chociaż zdaję sobie sprawę, że wśród Umiłowanych Przywódców, zarówno z obozu zdrady i zaprzaństwa, jak i obozu “dobrej zmiany”, nie ma co oczekiwać entuzjazmu w tej sprawie. “Był minister rzetelny – o sobie nie myślał” – napisał pozbawiony złudzeń ksiądz biskup Ignacy Krasicki we “Wstępie do bajek”.
Mimo to – jak mówił pewien Rosjanin – trzeba próbować i to nie tylko w sytuacjach z panienkami – bo on właśnie to miał na myśli – tylko we wszystkich innych sytuacjach też. Tym bardziej, że kara “za Turów” nie jest bynajmniej jedyna. W ramach wojny hybrydowej, jaką Niemcy prowadzą przeciwko Polsce od początku roku 2016 – obecnie pod pretekstem praworządności – TSUE przysolił Polsce jeszcze wyższą karę w wysokości miliona euro dziennie za niewykonanie jego polecenia rozpędzenia Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Ta Izba Dyscyplinarna jest solą w oku niezawisłych sędziów nie tylko w Polsce, ale i w TSUE, bo w tej branży też funkcjonują łajdackie międzynarodówki, stojące na straży własnej bezkarności. W związku z tą sprawą Polska już poniosła szkodę jeszcze większą, niż sprawie kopalni, więc pan prezydent Duda właśnie ogłosił pomysł reformy; Izba Dyscyplinarna zostałaby rozwiazana, a na jej miejsce utworzona byłaby Izba Odpowiedzialności Zawodowej. Obawiam się jednak, że przy pomocy takich semantycznych sztuczek można zamydlać oczy wyznawcom segregacji sanitarnej, ale nie niezawisłym sędziom. Właśnie opozycyjna partia sędziów “Iniuria” wyjaśniła panu prezydentowi, że chyba nie zrozumiał wyroku TSUE, bo nie chodzi o to, jak się będzie taka Izba nazywała, tylko o to, że zasiadać w niej mogliby sędziowie “nielegalni”, to znaczy – niezatwierdzeni przez Sralon. W wojnie hybrydowej przeciwko Polsce o praworządność Sralon pełni bowiem ważną funkcję niemieckiej piątej kolumny, więc TSUE właśnie się dowiedział, z jakiego klucza ma teraz ćwierkać.
Stanisław Michalkiewicz
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!