Mimo że od zakończenia drugiej wojny światowej minęło niemal 70 lat, to leśnicy nadal odnajdują pamiątki po tamtych wydarzeniach. O kosztach wojny można przeczytać w tekście Łukasza Sewastynowicza, jednego z laureatów konkursu „Ruszamy na łamy”.
W lasach ciągle natykamy się na ślady burzliwej polskiej historii. Identyfikacja postrzelanych drzew jest bardzo ważna, bo zatopione w drewnie kule mogą z łatwością uszkodzić sprzęt do jego obróbki – bywa, że #leśniczy odbiera #drewno z… wykrywaczem metali😲#NadleśnictwoRybnik pic.twitter.com/dTRHTBR1Wu
— Lasy Państwowe (@LPanstwowe) February 19, 2021
***
Ile kosztuje nas II wojna światowa?
Pozyskanie i przerób drewna mogą niekiedy w kosztowny sposób przypomnieć, że podczas ostatniej wojny przez polskie lasy dwukrotnie przetoczył się front. Przyczyną są kule i odłamki, które wówczas utknęły w pniach drzew.
Nadleśnictwo Szczebra (RDLP Białystok) położone jest na terenie, gdzie walki były szczególnie intensywne. Pierwszy raz doszło do nich po napadzie Niemiec na Związek Sowiecki. Przez tutejsze leśnictwa przebiegała linia demarkacyjna ustalona między obu okupantami Polski. Ślady ówczesnych posterunków granicznych są widoczne do dziś. W 1944 r. cofające się przed Armią Czerwoną wojska niemieckie powtórnie zajęły swoje pierwotne pozycje wzdłuż rzeki Rospudy i Kanału Augustowskiego. Broniły się tu przez następne trzy miesiące. To właśnie wtedy powstały największe szkody w drzewostanach, a skutki tych walk odczuwamy do dziś. W Nadleśnictwie Szczebra są leśnictwa, w których znajdują się całe oddziały postrzelanych drzewostanów. Położone są wzdłuż Doliny Rospudy, Kanału Augustowskiego i linii brzegowych jezior, czyli miejsc najsilniej bronionych, ale także wewnątrz lasów Puszczy Augustowskiej. Skala problemu jest dosyć duża – dotyczy połowy leśnictw (6 z 12), mniej lub bardziej dotkniętych wydarzeniami sprzed kilkudziesięciu lat.
Z wykrywaczem metali do mygły
Sylwester Łozowski, leśniczy leśnictwa Lipki, mający doświadczenie w pracy w takim terenie, z łatwością wskazuje mi postrzelane sosny. W większości przypadków bezbłędnie je rozpoznaje po bliznach i innych charakterystycznych zmianach na korze. Co jednak, jeśli na zewnątrz strzały nie widać uszkodzeń, a odbiorca płaci i wymaga, aby surowiec był najwyższej jakości? W tym przypadku leśniczy zmuszony jest posiłkować się wykrywaczem metali. Minimalizuje on ryzyko nieprawidłowej klasyfikacji drewna, choć nie daje pełnej gwarancji uniknięcia błędu.
Po kilku dniach spędzonych na mygłach, z całą pewnością mogę stwierdzić, że wykrywanie pocisków i odłamków jest bardzo pracochłonnym zajęciem. Mogą one znajdować się na prawie całej długości strzały i, co najciekawsze, nie tylko w najstarszych drzewach. Ślady wojny zauważalne są także w sosnach sadzonych już po jej zakończeniu. A to za sprawą akcji rozminowywania terenów walk. Po wojnie jednostki saperów zbierały i detonowały duże ilości granatów, min i bomb, nie zważając na skutki tych działań dla otaczających drzewostanów. Jednak nie wszystko zostało rozminowane, o czym się sam przekonałem.
Podczas poszukiwania odłamków, w dłużycach sosnowych, natrafiłem na duży kawałek metalu – oznajmił to charakterystyczny ton wykrywacza. Początkowo myślałem, że jest to spory odłamek znajdujący się wewnątrz drewna. Okazało się jednak, że wykrywacz zlokalizował metal pod powierzchnią ziemi. Odruchowo odgarnąłem ściółkę butem. W takich sytuacjach z reguły znajduje się jakąś puszkę lub inny wytwór współczesnej cywilizacji. Tym razem jednak natrafiłem na przeciwpiechotną sowiecką minę. Na moje – i znajdującego się w pobliżu leśniczego – szczęście nie miała zapalnika. Bez słowa spojrzeliśmy na siebie. Od tamtej pory nieraz nachodzi mnie myśl, co by było gdyby mina była uzbrojona?
Ciało obce rodzi straty
Tkwiący w pniu kawał metalu nie jest zjawiskiem pożądanym na żadnym etapie pozyskania i przeróbki surowca drzewnego. W wielu przypadkach, naruszenie przez odłamek wszystkich zewnętrznych struktur drewna (taka sytuacja występuje najczęściej) uruchamia procesy gnilne, drzewo staje się przez to osłabione, podatne na choroby i szkodniki, i w końcu zamiera. Jednak niektóre najstarsze drzewa świetnie poradziły sobie z odłamkami. Po latach blizny są niewidoczne lub bardzo słabo widoczne, a drzewa, na pierwszy rzut oka, charakteryzują się wysoką jakością. Niestety, tylko do czasu rozpoczęcia pozyskania. Trzeba sobie wówczas odpowiedzieć na wiele pytań. Jak prawidłowo odebrać taki surowiec? Jak go dobrze sprzedać? To tylko część wątpliwości, z jakimi borykają się leśniczowie mający do czynienia z postrzelanymi drzewostanami.
Kupując najdroższy produkt oczekujemy najwyższej jakości, i w przypadku naszych odbiorców jest podobnie. Z tego powodu zdarzają się reklamacje i nieporozumienia. Analizując gospodarkę tylko jednego leśnictwa przekonałem się, że z pozyskanego w ostatnim kwartale surowca, aż 30 proc. stanowiło drewno dłużycowe postrzelane. Zdarzały się sytuacje, że I klasa jakości musiała być odbierana jako IV, a wszystko przez kilka kawałków metalu na długości całej kłody, z niewidocznymi bliznami. W takich przypadkach jedynie duże obniżenie ceny może zachęcić nabywcę do kupna. Oczywiście kupujący są informowani o przyczynach „przeceny” i na własne ryzyko podejmują się dalszej przeróbki takiego surowca, bo o uszkodzenie maszyn w takiej sytuacji nietrudno. Ten problem rzutuje na ogólną wartość sprzedaży, jaką rocznie osiąga nasze nadleśnictwo. Także inne nadleśnictwa z terenu Puszczy Augustowskiej z tego powodu notują straty spowodowane niższą jakością surowca. Sięgają one nawet kilkuset tysięcy złotych rocznie.
Dobór odpowiedniej klasy jakości to nie jedyny problem. Drewno, które trudno sprzedać z powodu tkwiących w nim tzw. ciał obcych przeleguje na składnicach i podlega naturalnej deprecjacji, co pociąga za sobą jego dalszy spadek wartości i narastający problem ze sprzedażą. Na niektórych powierzchniach ilość odłamków w drewnie jest tak duża, że wędrując po składnicy drewna, na którą przywieziono surowiec pozyskany w postrzelanych drzewostanach, widać tu i ówdzie poczerniałe wnętrza sosen, nawet w sztukach, których nie poddano manipulacji pod kątem ciał obcych. W Nadleśnictwie Szczebra zdarzają się takie drzewostany, które położone były na pierwszej, drugiej i trzeciej linii okopów wzdłuż frontu. Te dosłownie są nafaszerowane metalem. Tu szczególnie potrzebne jest oko wprawionego leśnika, który podczas szacunków brakarskich i odbiórki drewna, z dużą dozą prawdopodobieństwa, stwierdzi występowanie ciał obcych. Pozwoli to zaoszczędzić dużo czasu, nerwów, a także uniknąć reklamacji.
/lasy.gov.pl/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!