Lech Makowiecki skreślił na portalu wPolityce.pl felieton, w którym odniósł się do tego, co działo się i co dzieje się na Ukrainie, a także do relacji polsko – ukraińskich. W kontekście tego, iż ponad milion Ukraińców pracuje dziś w Polsce, wykonując często prace, do których wykonywania nie ma w kraju chętnych, zauważył on, iż „nic tak nie zbliża narodów jak pokojowa współpraca”.
Równocześnie zwraca uwagę, że tak wcale nie musi być zawsze. Przypomina, że dopóki w Jugosławii rządzić Tito i „trzymał za twarz multikulturową społeczność”, dopóty panował tam spokój, ale gdy tylko go zabrakło, wszyscy skoczyli sobie do gardeł. To samo obserwujemy obecnie na Bliskim w Wschodzie i w Północnej Afryce.
I oto Lech Makowiecki dochodzi do takiej oto konkluzji:
11 lipca. Kolejna, symboliczna rocznica rzezi wołyńskiej. W odróżnieniu od polityków (PO-Ruch Palikota) nie miałem wątpliwości z zakwalifikowaniem jej jako zbrodni ludobójstwa. I jestem mniej pragmatyczny od polityków PiS, próbujący za wszelką cenę przeciągnąć obecną Ukrainę na „dobrą stronę mocy”…
Jeśli władze tego najbardziej skorumpowanego europejskiego kraju nie określą, czy bliżej im do zbrodniczej tradycji banderowskiej, czy też do zerwania z krwawą przeszłością UPA – nie powinniśmy zapraszać tego kraju do „naszej” Europy. W perspektywie żądań, jakie mogą wkrótce nastąpić ze strony edukowanego pomnikami zbrodniarzy społeczeństwa (zwrot Przemyśla, Krakowa itp.) paradoksalnie w interesie Polski jest jak najdłuższe trwanie wojny rosyjsko-ukraińskiej, absorbującej oba odwieczne zagrożenia z dala od naszych granic…
Cały tekst:
https://wpolityce.pl/blogi/lech-makowiecki/676-klopot-z-ukraina-rocznicowe-rozwazania-wolynskie
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!