Już prawie 150 tys. muzułmańskich Rohingya uciekło przed przemocą w Birmie do sąsiedniego Bangladeszu – alarmuje ONZ. Tylko w ciągu ostatnich dwóch dni granice przekroczyło kilkadziesiąt tysięcy osób. To niechlubny rekord.
Pod presją państw muzułmańskich, takich jak Indonezja, Pakistan czy Bangladesz, znalazła się stojąca na czele birmańskiego rządu dawna dysydentka i laureatka Pokojowej Nagrody Nobla Aung San Suu Kyi. Premier twierdzi , że kryzys jest skutkiem „kampanii dezinformacji, która promuje interesy terrorystów”.
25 sierpnia rebelianci z Armii Zbawienia Arakan Rohingya (ARSA) zaatakowali ok. 30 policyjnych punktów kontrolnych, przejścia graniczne i bazę wojskową w Rakhine. Birmańska armia rozpoczęła kontrofensywę, którą nadal prowadzi w celu – jak tłumaczy – „zaprowadzenia pokoju i przywrócenia stabilności”.
W wyniku starć zginęło co najmniej 400 osób, w tym 370 Rohingyów – podała armia, nazywając przedstawicieli tej mniejszości „terrorystami”.
Według Rohingya wojsko pali ich wioski i zabija, próbując w ten sposób wypędzić ich z Birmy. Walki sprawiły, że co najmniej 250 tys. osób pozbawionych jest niezbędnej pomocy żywnościowej.
Chociaż przedstawiciele Rohingyów przebywają w Birmie od pokoleń, to nie mają obywatelstwa i przez buddystów są uważani za nielegalnych imigrantów, głównie z Bangladeszu. Żyją w biedzie, mają ograniczony dostęp do opieki zdrowotnej, rynku pracy, edukacji; są pozbawieni swobody poruszania się.
/TVP Info/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!