Felietony

Męczeństwo Jakuba Żulczyka

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Biały orszak męczenników za demokrację powiększa się w postępie geometrycznym między innymi za sprawą prokuratury w Lublinie, która wystąpiła do niezawisłego sądu o wydanie nakazu aresztowania pana mec. Romana Giertycha. Wyobrażam sobie jakie rozterki musi przeżywać niezawisły sąd, zwłaszcza gdy należy do partii rządowej – a chyba prokuratura w Lublinie nie była aż tak lekkomyślna, by taką sprawę powierzać niezawisłemu sądowi nierządnemu? Na szczęście poprzednie instancje uradziły, że pan mec. Giertych w ogóle nie jest osobą podejrzaną, bo w swoim czasie prokuratura przedstawiła zarzuty jego plecom, kiedy on sam pogrążony był w nirwanie. Ale to jeszcze nic, bo okazało się, że pan mecenas podsłuchiwany był przez izraelski system “Pegasus”, podobnie jak Wielce Czcigodni posłowie z nieprzejednanej opozycji. Na razie zgłosił się jeden, podczas gdy pozostali pewnie usiłują się dowiedzieć, co tam zbrodniczy “Pegasus” na ich temat podsłuchał i kiedy ewentualnie na schodach usłyszą kroki. Na szczęście, dzięki panu mecenasowi Giertychowi, wiadomo, co wtedy robić; na odgłos kroków natychmiast pogrążyć się trzeba w nirwanie i niech tam  prokurator się buja, przemawiając do pleców, albo i niżej – do czegoś gorszego. Zresztą i po stronie prokuratury też może zabraknąć gorliwości, bo słychać, że jedna pani prokurator również była podsłuchiwana przez “Pegasusa”, a skoro tak, to tylko patrzeć, jak wkrótce inne też zaczną sobie przypominać, zgodnie z metodą “me too”, która takie znakomite rezultaty przynosi w przemyśle molestowania. Docenił to nawet Jego Świątobliwość Franciszek, dzieląc się ze światem odkryciem, że przemoc wobec kobiet jest chyba najsprośniejszym grzechem Niebu obrzydłym, a ponieważ co zostanie związane na ziemi, to będzie związane również w Niebiesiech, to widać, że i na tamtym świecie nikt się przed kobietami nie uchroni. Przewidział to zaraz po pierwszej wojnie światowej pewien Francuz, że – co prawda z trochę innego powodu –  mężczyzna straci pociąg do kobiety. Zresztą nie tylko mężczyzna; właśnie pani Marta Lempart odmówiła podania ręki pani Mariannie Schreiber, ponieważ ona jest lesbijką, tymczasem pani Marianna po staremu hołduje zbrodniczej homofobii. Co tu ukrywać; dobrze to nie wygląda, więc kto wie, czy pani Marianna też nie powiększy szeregu męczenników, tyle, że nie za demokrację, tylko za sprośne błędy Niebu obrzydłe, w związku z czym wszystkie jej starania, by dołączyć do celebrytów, wezmą w łeb? Toteż coraz to nowe ambicjonerki odkrywają w słodyczy swojej płci coraz to nowe tajemnice, z czego powstaje straszliwa wiedza, o której nie śniło się filozofom, nawet z najlepszym wykształceniem.

No dobrze,  już wiemy, że kobiety znalazły się pod Najwyższym Protektoratem – ale co z mężczyznami?  Czyba nie będą mieli oni innego wyjścia, jak przekształcić się w kobiety, nawet bez konieczności przeprowadzania operacji chirurgicznych, bo według najnowszych zdobyczy nauki, decyduje nie żadna tam “płeć biologiczna”, tylko “odczuwalna”. Na nieszczęście odkrycie Jego Świątobliwości ogłoszone zostało stosunkowo późno, co sprawiło, że do grona męczenników za demokrację dołączył ostatnio pan Jakub Żulczyk. Zdarzyło mu się chlapnąć, że pan prezydent Andrzej Duda jest “debilem”. Wydawało się, że nie pociągnie to za sobą żadnych następstw, bo skoro Janusz Palikot obdarzył prezydenta – co prawda innego – etykietką “chama”, to nic nie powinno nas zaskoczyć. Tymczasem niezależna prokuratura zaciągnęła pana Jakuba Żulczyka przed niezawisły sąd. Pretekstem była obraza głowy państwa, ale niektórzy podejrzliwcy uwazają, że tak naprawdę chodziło o zdradę tajemnicy państwowej. Oczywiście w tych podejrzeniach nie ma ani słowa prawdy, jednak nie o to chodzi. Pan Żulczyk najwyraźniej poczuł się przez prokuraturę zaskoczony, bo zaraz zmiękła mu rura. “Owszem, moja wypowiedź była ostra i nacechowana językiem potocznym – powiedział niezawisłemu sądowi –  ale była to krytyka uzasadniona, krytyka, co do której mam też kompetencje wynikajace z wykształcenia”. Bo trzeba nam wiedzieć, że pan Żulczyk ukończył dziennikarstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim, no i amerykanistykę. Takie wykształcenie rzeczywiście daje bardzo szerokie kompetencje w obdarzaniu inhnych osób epitetami, bo to tylko Ferdynand Kiepski uważa, że dla człowieka z jego wykształceniem nie ma pracy w tym kraju. Pan Żulczyk jest w całkiem innej sytuacji; pracuje jak najęty, pisze, dostaje nagrody, krótko mówiąc – korzysta z wolności słowa całą gębą. Inaczej z Konfederacją; Zuckerbergi zablokowały jej możliwość publikowania na Facebooku – no ale wiadomo, że wolność słowa jest dla osób odpowiednio wykształconych, a dla wrogów wolności żadnej wolności być nie może.

W rezultacie pan Jakub Żulczyk jednym susem wskoczył do pierwszego szeregu męczeników za demokrację, a ponieważ solidarność z nim wyraził niedawno sam pan Kuba Wojewódzki, to trudno oczekiwać, by w tej sytuacji jakikolwiek niezawisły sąd odważył się skrzywdzić pana Żulczyka. W związku z tym decyzję prokuratury można śmiało uznać za rodzaj felix culpa, gdyż dzięki niej pan Żulczyk dołączy do grona autorytetów moralnych, a właściwie – już dołącza. Co tu ukrywać; palma męczeńska i awans na autorytet moralny – czy można chcieć czegoś wiecej?

Na tym zresztą sprawa się nie kończy, bo badanie przypadku pana Jakuba Żulczyka niesłychanie wzbogaci nauki humanistyczne. Oto pan Michał Rusinek, były sekretarz Wisławy Szymborskiej, a obecnie – literaturoznawca i profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, dzięki zaangażowaniu go w charakterze biegłego, dokonał odkrycia, może nie tak doniosłego, jak Jego Świątobliwość Franciszek, niemniej jednak – wedle stawu grobla. Pan Rusinek stwierdził, że “naturalnym żywiołem wypowiedzi Żulczyka jest literatura artystyczna, stąd też felieton jego autorstwa należy zatem traktować jako wypowiedź będącą po literackiej stronie owej granicy”. Ciekawe, jak pan prof. Rusinek zakwalifikowałby wypowiedź Romana Polańskiego, który na widok zgromadzonego w pewnym miejscu – na szczęście nie był to Uniwersytet Jagielloński – towarzystwa uznał, że jest to towarzystwo “chujowe” po czym natychmiast to miejsce opuścił. Przypominam o tym incydencie, bo pan Żulczyk, w odróżnieniu od Romana Polańskiego, w takiej branży filmowej dopiero zaczyna się wyrabiać – ale mniejsza już o to, bo znacznie ciekawsza mogłaby być sytuacja, gdyby to pan prezydent Andrzej Duda nazwał “debilem” pana Żulczyka. Ciekaw jestem, co by na to powiedział pan prof. Rusinek? Myślę, że pryncypialnie by pana prezydenta Dudę napiętnował, bo naturalnym żywiołem pana prezydenta nie jest literatura artystyczna, wobec czego powinien on liczyć się ze słowami. No dobrze – ale co by było, gdyby pana Żulczyka “debilem” nazwał prezydent Donald Tusk? Jestem pewien, że pan prof. Rusinek musiałby jakoś przezwyciężyć dysonans poznawczy i wydać opinię druzgocącą dla nazwanego – i dlatego literaturoznawstwo jest tak interesującą dyscypliną.

Stanisław Michalkiewicz

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!