Ruch sodomitów i gomorytów dynamicznie się rozwija i odnosi sukces za sukcesem – ale dotychczas do pełni szczęścia brakowało mu jednego, mianowicie męczeństwa. Teraz jednak krew męczeńska się polała, co prawda tylko z nosa, ale nie bądźmy zbyt wymagający. Hitlerowcy w swoim czasie też mieli problem z męczeństwem, które stosowną palmą ukoronowałoby ich Kampf i dlatego tak się uczepili Horsta Wessela, który został zamordowany przez jakiegoś komunistę. Toteż zaraz zajęli się nim specjaliści od propagandy, którzy z tego męczeństwa wycisnęli, co się tylko dało. W rezultacie kultową piosenką hitlerowców, która śpiewali przy rozmaitych okazjach, stała się „Horst Wessel Lied”. Wspomina się tam o „towarzyszach” rozstrzelanych przez „reakcję” i Rot Front, czyli bojówki komunistyczne, a którzy mimo to „w duchu” maszerują wraz z żywymi w „mocno zwartych szeregach”, co to wpatrują się w swastykę, zwiastującą „dla milionów” chleb i wolność. Trzeba powiedzieć, że socjaliści, wszystko jedno – narodowi, czy z miotu internacjonalnego, używali dobrej oprawy muzycznej, zwłaszcza do hagiografii męczeńskiej, czego dowodem jest choćby piosenka skomponowana z okazji śmierci generała Karola Świerczewskiego, zwanego także „Walterem” – od czego rozmaici ówcześni lizusowie tak nazywali swoje potomstwo. Zaczynała się ona od słów, jak to „ziemia spadła na ciało”, ale „serce zostało na przedmieściach hiszpańskich miast”, no a potem „szło z wojskiem przez obszary Republik Rad”, ponieważ „gdzie za wolność narodu polski żołnierz umierał, tam zostawał strzęp serca generała Waltera”. Wprawdzie ci, co go bliżej znali, utrzymywali po cichu, że serce postrzępiła mu prawdziwa zapamiętałość do wódki, a nie umiłowanie żołnierzy, których krwią szafował bez opamiętania, ale oczywiście „legenda” generała Waltera została zbudowana na kłamstwach patetycznych, a nie na prawdzie, która zawsze jest znacznie skromniejsza. Nawiasem mówiąc, „Horst Wessel Lied” muzycznie jest nawet ładniejsza od kantyczki dla generała Waltera, podobnie jak „Lili Marlen” w czasie II wojny cieszyła się większym wzięciem i to po obydwu stronach frontu zachodniego, bo na Ostfroncie królowała kultowa „Katiusza”, którą przewidział jeszcze Adam Mickiewicz, wkładając w usta Konrada deklarację: „nazywam się Milijon, bo za milijony kocham i cierpię Katiusze”.
Toteż z jednej strony z ubolewaniem, ale z drugiej – z nadzieją powitałem wiadomość o napaści na pana Przemysława Witkowskiego, którego nieznany sprawca dotkliwie pobił – o czym zaświadcza selfie, które pan Witkowski natychmiast sobie zrobił. Widzimy tam krew lejącą się z nosa i rozmaite inne obrażenia, których przyczyną była deklaracja, że nie podobają mu się „homofobiczne napisy”, akurat malowane przez owego napastnika. Z ubolewaniem – no bo pobicie – wszystko jedno z jakich pozycji, bywa dla pobitego bolesne i przykre, ale też z nadzieją, że to męczeństwo pana Witkowskiego nie pójdzie na marne. Że specjalisci od propagandy, uwijający się wokół żydowskiej gazety dla Polaków, co to kieruje nią potomek sowieckich kolaborantów, wycisną z tego męczeństwa wszystkie soki, którymi odtąd będą karmiły się rosnące szeregi sodomitów i gomorytów. Skąd u nas ich się tyle wylęgło w sytuacji kryzysu demograficznego – tajemnica to wielka, chociaż pewne światło rzuca na nią okoliczność, że stary żydowski finansowy grandziarz wyłożył na takie rzeczy aż 18 miliardów dolarów. Taka suma robi wrażenie zwłaszcza na ludziach młodych, którzy zamierzają dopiero wystartować w dorosłe życie z nadzieją, że będzie ono „godne”, to znaczy – opłacane przez kogoś innego. I chociaż rząd „dobrej zmiany” próbuje wyjść naprzeciw tym oczekiwaniom, mnożąc programy rozdawnicze, ale 500 złotych to nie tak znowu dużo w warunkach przyspieszającej inflacji, a poza tym apetyt wzrasta w miarę jedzenia, więc dlaczegóż by w tej sytuacji nie dorobić sobie na demonstracjach sodomitów i gomorytów? Dodatkowym elementem przyciągającym jest nadzieja nobilitacji uczestników takich „marszów” przez szacowne grona ludzi przyzwoitych, co to rozpoznają się po zapachu, a w przyszłości – kto wie – może dodatki kombatanckie do zasiłków? Jak to proroczo napisał rewolucyjny bard Wacław Sieroszewski – „My złota chcemy! – Za złota blaski ja mogę życie z rozkoszy spleść. Za złoto kupię tłumów oklaski i honor mężów i niewiast cześć.” Znakomitą ilustracją trafności tej obserwacji jest oferta, jaką niedawno złożył Kukuniek w nadziei, że ktoś go w końcu wypucuje. Obiecał 250 tysięcy złotych za udowodnienie, że papiery, które zachował sobie w charakterze polisy ubezpieczeniowej generał Kiszczak i których autentyczność potwierdzili grafologowie, są fałszywką spreparowaną przez wrogów, niewątpliwie inspirowanych przez Kaczyńskich. Kukuniek zasłynął z bon-motów w rodzaju: jestem za, a nawet przeciw – toteż nie powinno dziwić skąpstwo byłego prezydenta, któremu najwyraźniej się wydaje, że wydobycie zeznań zza grobu powinno być tańsze, niż od osoby żyjącej. Wydaje mi się tedy, że to za mało, bo adwokaci, nawet mniej znani od pana mecenasa Giertycha, potrafią od swoich ofiar brać honoraria w wysokości 300 tysięcy złotych, więc Kukuniek ze swoimi 250 tysiącami może się wypchać, bo „honor” dzisiejsi „mężowie” cenią sobie znacznie wyżej, nie mówiąc o „niewiastach”, które na taką ofertę nie chciałyby nawet spojrzeć.
Jak już wielokrotnie wspominałem, uczestnicy nowojorskich demonstracji przeciwko prezydentowi Trumpowi, byli werbowani za 18,5 dolara za godzinę.Taka stawka była przewidziana dla zwykłych uczestników, którzy mieli tylko maszerować i wznosić nakazane okrzyki. Natomiast dla chętnych, którzy przed telewizyjnymi kamerami pozwoliliby sobie spuścić krew z nosa, stawki były wyższe – jak mówiono – do negocjacji. W przypadku pana Przemysława Witkowskiego z pewnością tak nie było; jego męczeństwo miało charakter bezinteresowny, co oczywiście przynosi mu zaszczyt, chociaż z drugiej strony, cóż wynagradzać w tych zepsutych czasach, jak nie bezinteresowność i poświęcenie? Dlatego jestem pewien, że pan Przemysław zostanie za swoje męczeństwo wynagrodzony, zwłaszcza gdy policja nie złapie nienanego sprawcy. Wtedy niezawisły sąd, opierając się na precedensie stworzonym przez panią sędzię Annę Łasik, przysoli odszkodowanie od wrocławskiej kurii, bo wiadomo, że te wszystkie paroksyzmy, jakie spotykają sodomitów i gomorytów, mają swoją przyczynę w Kościele. Już dawno prawdę tę spenetrowała na łamach żydowskiej gazety dla Polaków pani Aleksandra Klich, którą redakcyjny Judenrat rzucił na religijny odcinek frontu ideologicznego, z którego z tajemniczych dla mnie powodów zniknęła moja niegdysiejsza faworyta, pani Katarzyna Wiśniewska. Teraz jednak, gdy sodomitom i gomorytom trafił się taki dar Niebios w postaci męczeństwa pana Przemysława Witkowskiego, na pewno wszystkie ręce będą wezwane na pokład i tylko patrzeć, jak będzie skomponowana specjalna piosenka, która będzie mogła wreszcie zastąpić i „Horst Wessel Lied” i „Katiuszę”.
Stanisław Michalkiewicz
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!