Debata przedwyborcza
Felietony

Michał Murgrabia: Podsumowanie debaty wyborczej w TVP

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Michał Murgrabia: Podsumowanie debaty wyborczej w TVP

Prowadzący debatę poinformowali o obowiązujących jej uczestników zasadach. Na debatę składało się 6 bloków tematycznych, których szczegółowe pytania nie były znane uczestnikom, aż do momentu gdy usłyszeli ich treść. Po zakończeniu bloków tematycznych uczestnikom przysługiwał czas na swobodną wypowiedź. W każdym przypadku było to 60 sekund. W studio wyświetlany był czas pozostały na udzielenie odpowiedzi. Bloki tematyczne poprzedzone zostały wprowadzeniami wygłoszonymi przez prowadzących debatę: Michała Rachonia i Annę Bogusiewicz-Grochowską.

Polityka imigracyjna

Jako pierwszy głos zabrał Donald Tusk (KO). Z przysługujących mu 60 sekund jedynie 15 przeznaczył na odpowiedź na pytanie dotyczące imigracji, a nawet mniej niż to. Pozostały czas poświęcił na krótką autoprezentację połączoną z pretensjami dotyczącymi nie udzielania mu zaproszeń do TVP oraz wyraził skargę, że prezes Kaczyński nie stanął z nim do debaty. Po pierwszym sygnale zwiastującym ostatnie 10 sekund na odpowiedź, były premier nie zwrócił uwagi na wyświetlacz informujący go o pozostałym czasie i uznał, że czas już upłynął.

W zasadzie jedyne co zdążył powiedzieć na temat polityki imigracyjnej to, że słowo imigracja oznacza dzisiaj niebywały skandal.

Następny na to samo pytanie odpowiadał Szymon Hołownia (Trzecia Droga). To niesamowity widok gdy polityk, którego byśmy o to nie podejrzewali, będzie się troszczył o bezpieczeństwo polskich granic. Z tym, że mur chciałby chyba stawiać z cegieł (wspominał o nich) lub podłączyć go do prądu. Pan Hołownia przed publicznością TVP chciał wypaść trochę mniej humanitarnie i tolerancyjnie, niż prezentuje się na co dzień, a przez to wypadł z roli i było nieco zabawnie.

Pan Krzysztof Maj (Bezpartyjni samorządowcy) zaskoczył mnie nieco negatywnie, ponieważ uważa, że z Brukselą należy dyskutować w kwestii relokacji imigrantów, a nie sprzeciwiać się w myśl zasady „nie, bo nie”. Uważa, że wystarczyłoby tylko ustalić dobre warunki. Czy podzielamy taką wizję na politykę imigracyjną? Odpowiedzcie Państwo sobie sami.

W tym momencie przyszło mi na myśl, że debata została przygotowana jako całkiem sprytna pułapka. Uczestnikom, przed widownią TVP (głównie popierającą PiS), zadano pytanie o imigrację w kontekście przymusowej relokacji. Czy ktokolwiek mógł powiedzieć, że popiera taki projekt? Oczywiście, że nie. Stali się zakładnikami debaty.

Joanna Scheuring-Wielgus (Lewica) stwierdziła, że nie można pozwolić, aby w polskich lasach umierały dzieci, tak jak to się dzieje teraz na granicy polsko-białoruskiej (sic!). Z jej strony padła propozycja przyjęcia modelu Kanadyjskiego, żeby od razu, z góry, przyjąć limit imigrantów, jacy będą przyjmowani w ciągu roku, a przyjeżdżającym robić zdjęcia i pobierać odciski palców. Ciekawa koncepcja jak na kogoś kto na co dzień gardłuje o tolerancji.

Przedostatni na pytanie dotyczące polityki imigracyjnej odpowiadał Krzysztof Bosak (Konfederacja). Wykorzystał swój czas co do sekundy i wydawał się być najlepiej przygotowanym kandydatem. Na jego pulpicie powiewała polska flaga jako jedyna w studio. Nie chciałbym umniejszać patriotyzmu kandydata Konfederacji, ale uważam, że to również zabieg obliczony na przeciągnięcie części patriotów z obozu osób popierających partię rządzącą. Zaproponował odpowiedzialną politykę w tym zakresie, rozumianą jako odejście od polityki otwartych granic jaka obecnie obowiązuje.

Nie wyklucza konieczności użycia siły i wydaje mi się, że wielu oglądających debatę liczyło właśnie na takie jasne i konkretne deklaracje, które otrzymali.

Kolejkę zamykał premier Morawiecki (PiS). Swoją wypowiedź rozpoczął od rymowanki, która będzie łatwo podchwytywana przez osoby popierające PiS. Wygląda to jak zręczny chwyt erystyczny, którego mechanizm jest niebywale prosty. Od teraz w jakiejkolwiek dyskusji z przeciwnikami PiS-u, wystarczy, że jego zwolennicy zamiast używać argumentów będą zamykać usta swoim adwersarzom przywołując rymowankę Morawieckiego, która brzmi następująco: wszyscy na jednego to banda rudego.

Zawszę chodziło przecież o „łysego”, ale Tusk nie jest łysy tylko rudy. Konieczność podawania argumentów zejdzie zatem na dalszy plan. W dalszej części wypowiedzi Morawiecki wygrażał palcem Tuskowi. Na koniec w dość plastyczny sposób zobrazował oglądającym obecny stan Europy, gdzie na porządku dziennym są gwałty i podpalenia samochodów. Przytoczone przypadki nie zostały dobrane losowo. Przykład gwałtów ma przemawiać do kobiet, a podpalenia samochodów zostały skierowane do mężczyzn.

Polki za pewne boją się tego co spotyka inne kobiety w Europie, a mężczyźni nie chcą stracić swoich zabawek, na które ciężko pracują. Jest coś dla jednych, jest coś dla drugich.

Wiek emerytalny

Tym razem jako pierwszy odpowiadał Krzysztof Bosak. W trakcie swojej wypowiedzi rozwiał pogłoski jakoby Konfederacja popierała podniesienie wieku emerytalnego. Zaproponował także dobrowolność pozostawania na rynku pracy po osiągnięciu wieku emerytalnego. Podkreślił także to, że Polska potrzebuje uczciwej debaty na temat tego skąd mają się wziąć pieniądze za, które będziemy otrzymywać emerytury. Co ważne uświadomił widzów, że Ukraińcy na bardzo dla siebie korzystnych warunkach, mogą otrzymywać polskie emerytury.

Wystarczy, że przepracują 1 dzień w Polsce, osiągną wiek emerytalny oraz zadeklarują, że mieszkają w Polsce, a wtedy polski podatnik musi płacić kilkukrotnie wyższą minimalną emeryturę. Wskazał także winnych. Do sytuacji takiej doprowadził rząd Tuska, ale nie zakończył tego rząd PiSu.

Hołownia również zaproponował możliwość dobrowolnego pozostania na rynku pracy po emeryturze oraz system zachęt mający skłaniać do takiego wyboru. Później dość zręcznie przeszedł do tematu dotyczącego służby zdrowia i mówił o średnim czasie oczekiwania w kolejce do lekarzy specjalistów. Nie będę się na tym koncentrował, ponieważ zgodnie z zasadami debaty była to wypowiedź nie na temat i jako taka nie powinna mieć miejsca. Pomimo, że zostały złamane reguły zasady to nikt nie przerwał Hołowni tej wypowiedzi.

Następnie odpowiedzi udzieliła Joanna Scheuring-Wielgus. Oznajmiła widzom, że lewica głosowała przeciw podniesieniu wieku emerytalnego i w związku z tym mają czystą kartę. Ku mojemu zaskoczeniu zaproponowała całkiem sensowny projekt renty wdowiej. Polegać miałoby to na tym, że w przypadku gdy jedno z małżonków umrze to drugie dziedziczy połowę jego emerytury. Trzeba przyznać, że brzmi to naprawdę ciekawie, o ile nie jest to tylko populistyczna zagrywka obliczona na krótkotrwały efekt.

Morawiecki rozpoczął swoją wypowiedź od uderzenia w Donalda Tuska, za którego rządów podniesiono wiek emerytalny, a więc postąpił całkiem przewidywalnie. Poświęcił na ten atak cały przypadający mu czas. Dla osób od lat obserwujących polską scenę polityczną taka wypowiedź plasuje się pomiędzy nudą a populizmem. Mimo to wyglądał na dość opanowanego.

Myślałem, że Donald Tusk nie może wypaść gorzej od swojego naturalnego rywala. A jednak! Bazował na notatkach z pomiętej kartki, a na wstępie obraził Morawieckiego mówiąc, że ma pseudonim „Pinokio”. To jest niebywałe. Tak niski poziom debaty w wykonaniu tak prominentnych polityków. Donald Tusk zachował się tak jak gdyby zapomniał, że oglądają go głównie ludzie popierający PiS, a nie Koalicję Obywatelską. Ciężko będzie kogoś przekonać do swoich racji jeśli obraża się lidera popieranego przez nich ugrupowania.

Następnie Tusk przypomniał wypowiedź Morawieckiego z 2010 r., kiedy to Morawiecki był doradcą Tuska, a z, której wynikało, że popierał podniesienie wieku emerytalnego. Po chwili następuje dalszy atak na obecnego premiera. Tusk usiłował przedstawić się jako człowiek wiarygodny o czym świadczyć ma to… że Morawiecki już na pewno nie będzie jego doradcą. W zasadzie to byłoby nawet śmieszne gdyby nie fakt, że od takich ludzi mogą zależeć dalsze losy naszej Ojczyzny. Swoją wypowiedź zakończył odniesieniem się do napływających do polski imigrantów co jest możliwe przez nieudolność rządu PiS.

Krzysztof Maj całkiem sprawnie zaczął, od zarysowania konfliktu dwóch premierów. Następnie chciał wykazać się troską względem młodych ludzi obawiających się o swoją przyszłość. Wydaje mi się, że temat wieku emerytalnego bardziej interesuje osoby starsze, a kierowanie swojego przekazu głównie do młodych to częściowe nie wykorzystanie potencjału tego tematu. Końcówka już nieco słabiej. Całość przeciętnie. Mało konkretów.

Świadczenia społeczne

Niesamowite jest to jak dziennikarze prowadzący debatę wychodzą spoza swojej roli, każdorazowo poprzedzając ją tym jak wiele Polacy zawdzięczają obecnej partii rządzącej i jak wiele w tym samym aspekcie szkód spowodowały rządy Donalda Tuska lub jak bardzo szkodliwe są pomysły przeciwników PiS. W tym akurat wstępie do bloku tematycznego nie padło nazwisko byłego premiera ani nazwa jego partii, ale ogólnie odniesiono się do przeciwników min. 500+. Nie jest to ani obiektywne, ani uczciwe i daje duże fory kandydatowi Prawa i Sprawiedliwości.

Szymon Hołownia przedstawił swoje stanowisko jako pierwszy. Zaczął od schlebiania widzom co wypadło prawie nie jak pochlebstwa. Myślę, że wielu mogło się poczuć dowartościowanymi. Zapewnił, że nikt nie zlikwiduje 500+, nikt nie zlikwiduje trzynastej emerytury, a jednocześnie podkreślił, że są przeciwko rozdawnictwu. No to trzeba się na coś zdecydować. Pojawiły się obietnice wyborcze dotyczące zwiększenia liczby miejsc w żłobkach oraz inwestycji w szkolnictwo.

Zmiany w szkolnictwie miałyby również obejmować stałą obecność psychologa w szkole, ciepłe posiłki, brak prac domowych i odchudzoną podstawę programową. Z jednej strony mamy więc wrażenie konkretu, a z drugiej brzmi to jednak dość populistycznie. Hołownia zdecydowanie za dużo się kiwał i gestykulował. Dało się również momentami zauważyć, że lewą rękę sztucznie utrzymywał w jednej pozycji.

Zanim jednak opadło jeszcze wrażenie po dość żywiołowym wystąpieniu Szymona Hołowni, głos zabrał premier Morawiecki. Miał dość utrudnione zadanie zabierając głos zaraz po wystąpieniu, bądź co bądź, pełnym energii i z kilkoma tanimi fajerwerkami, ale jednak wciąż świecącymi. W końcu rozbłysły dosłownie chwilę wcześniej. Zaczęło się fatalnie, bo od ataku na Tuska i wytknięcia mu „serca z kamienia”. Ja wiem, pewnie zwolenników partii rządzącej to przekonuje bardziej niż rzeczowe argumenty. Po chwili dorzucił jeszcze „partaczy”.

Potem przeszedł do odnoszenia się do rządów platformy, które już przecież dawno są za nami. Dlaczego nie powinno głosować się na Tuska? To oczywiste, bo grozi nam to, że po ich powrocie znów otworzą drzwi dla mafii vatowskich i nie będzie pieniędzy na trzynaste i czternaste emerytury. Zero konkretów, ale za to jest straszenie platformą. Dla widzów TVP to nic nowego, poza jednym, tym razem Tusk był na żywo. Po upłynięciu czasu na wypowiedź, kamera ukazała dalszy plan.

Co zobaczyliśmy? Tuska, który wizualnie przegrywa w przedbiegach. Otóż Morawiecki był ubrany w koszulę pod krawatem i marynarkę, co licuje z zajmowaną przez niego funkcją w państwie. Natomiast Tusk był tylko w koszuli, do tego częściowo rozpiętej. Wyglądał nieporównanie gorzej. Raczej jak czyjś dziadek niż ważny polityk. Ktoś mu bardzo źle doradził.

Przedstawiciel Bezpartyjnych Samorządowców zaproponował zniesienie PIT co miałoby spowodować podwyżki dla wszystkich pracujących. W dalszej części swój przekaz znów skierował do młodych. Wypowiedź zakończył propozycją wprowadzenia bezpłatnej komunikacji regionalnej i miejskiej co miałoby zostać sfinansowane z pieniędzy, które płynęły dotychczas na propagandową telewizję publiczną. Pytanie co by naprawdę zrobili gdyby dalsze losy TVP faktycznie zależały od nich. Czy wtedy tak łatwo odcięliby jej finansowanie?

Tusk rozpoczął wypowiedź od niewybrednego ataku. Sugerował, że coś dolano do szklanki Morawieckiemu, ponieważ jest nadmiernie pobudzony. Reszty nie pamiętam, ponieważ widok zdenerwowanego Donalda Tuska w końcowych sekundach jego wypowiedzi przyćmił to co mówił chwilę wcześniej. Ewidentnie gra na cudzym terenie mu nie leży.

Pani Poseł Scheuring-Wielgus zapewniła, że nie zabiorą 500+ i będą rewaloryzować świadczenia dwa razy do roku. Zamierzają także zbudować… 300 tanich mieszkań na tani wynajem. No, to nie zbyt wiele. Być może chodziło o jakąś inną liczbę np. 300 tysięcy. Widać stres dał o sobie znać. Oczywiście nie zabrakło wzmianki o darmowym transporcie publicznym, z tym, że miałby on dotyczyć dzieci. Jak darmowy skoro ktoś musi za to zapłacić? Pachnie to nowymi podatkami.

Obecne świadczenia socjalne są finansowane z długów – tak można by podsumować pierwszą część wypowiedzi Krzysztofa Bosaka. Trudno się z tym nie zgodzić, pytanie jednak jak odbiorą to przeciwnicy tzw. partii oszczędzania. Mocno podbił jednak stawkę mówiąc o odebraniu świadczeń socjalnych Ukraińcom. Brawo! Dlaczego mamy z naszych pieniędzy finansować dostatnie życie obcym ludziom? Nie zabrakło także głównego postulatu liberalnego skrzydła Konfederacji, czyli obniżania podatków.

Nie znaczy to, że sam w sobie ten pomysł jest zły, to zależy od sposobu jego realizacji, chodzi raczej o to, że są oni kojarzeni z tym właśnie postulatem, choć nie przeczę, mają cały arsenał rzeczy absurdalnie głupich i niegodziwych. Bosak podkreślił, że bieda bierze się z inflacji i nowych kosztów, których premier Morawiecki przy poparciu Lewicy i Platformy nam nie żałował. Ostatnie słowa jakie wybrzmiały dotyczyły 60% podwyżki cen prądu do jakiej doszło za rządów PiS. Myślę, że część ludzi przed telewizorami musiało w tym miejscu potakiwać w duchu.

Prywatyzacja

I znów blok pytań poprzedziło wprowadzenie mówiące o tym, że Platforma Obywatelska wraz z przystawkami chciała zmienić konstytucję, aby sprzedać lasy państwowe. Zapewne tak było, ale tutaj nie może być mowy o bezstronności czy obiektywizmie dziennikarzy TVP.

Poseł z Lewicy, pani Scheuring-Wielgus, zamiast odnieść się do prywatyzacji wolała prawie połowę swojego czasu zmarnować na porównanie Morawieckiego do małego dziecka w piaskownicy. Być może chciała wytrącić go z równowagi, a być może duch Tuska przejął nad nią chwilowo kontrolę. Odnosząc się do prywatyzacji zaatakowała Orlen i Obajtka m.in. za wykupienie wszystkich regionalnych dzienników w Polsce. Jej zdaniem te gazety zostały wykupione po to, aby promować PiS.

Wyszło dość blado, ponieważ zabrakło jakichkolwiek propozycji. W zamian za to musiało nam wystarczyć zaatakowanie partii rządzącej.

Bosak odniósł się do prywatyzacji lasów, skupywaniu spółek pod szyldem Orlenu i wyprzedaży Lotosu w zagraniczne ręce. Wypowiedź błyskotliwa, dynamiczna i przekonująca. Zdecydowanie na plus.

Morawiecki ponownie zaczął swoją wypowiedź od zwrócenia się do Donalda Tuska. Mówił o wazonie sprezentowanym mu przez Putina: Za co dostał pan ten wazon i ile on jest wart? Za pewne chodziło o sprowokowanie go do tłumaczeń, aby nie mógł odnieść się do tematu prywatyzacji. Tusk chcąc udzielić riposty będzie musiał zmarnować kilkanaście cennych sekund. W dalszej części swojej wypowiedzi Morawiecki wymieniał to co zostało wyprzedane za rządów Tuska.

PiS przedstawił jako partię, która odkupiła wiele firm, a nawet powstrzymała Platformę Obywatelską przed całkowitym wyprzedaniem Polski, co wyraził w dość plastyczny sposób, mówiąc, że nie pozwolimy panu Tuskowi zawiesić na Polsce tabliczki z napisem „na sprzedaż”.

Lotos to nasz klejnot w koronie zdaniem Hołowni. To trochę za mocne porównanie, to nie jest najcenniejsza rzecz jaką posiadaliśmy, choć z pewnością jest to odczuwalna strata. Był prztyczek w nos dla Morawieckiego jak i dla Tuska. Generalnie bez większego zarzutu oprócz jednego. Powtarza te same porównania i anegdoty o tłustych kotach PiS-u. Przy tym wszystkim trąca od niego zarozumialstwem. Hołownia dość swobodnie czuje się przed kamerami i to widać, oczekiwałbym jednak od niego nieco więcej polotu niż sztampy.

W pierwszych sekundach dość sensownej odpowiedzi udzielił pan Maj. Niestety później usiłował budować wizerunek w oparciu o krytykę PiS i PO, choć nie zabrakło także kilku merytorycznych przykładów. Może powiedziałby coś jeszcze ciekawego gdyby uczestnikom dano więcej czasu. Trochę mi tego zabrakło.

[gong] Ponownie Donald Tusk zaczyna od zaczepki w kierunku Morawieckiego. To staje się przewidywalne i irytujące. Ponadto nerwowo wymachuje rękoma. W pewnym momencie plącze mu się język, a do tego zacięty wyraz twarzy sprawia, że człowiek nie pała do niego sympatią. Wydaje mi się, że po prostu na jego obliczu odbijał się stan jego duszy. Wzbudził moje szczere politowanie. Na koniec wypowiedzi odgrażał się premierowi Morawieckiemu. Znowu.

Bezpieczeństwo

Zamiast wyświetlić tytuł bloku bezpieczeństwo, błędnie wyświetlono napis bezrobocie. Nie ma to jak poważna debata. I znów powtórka z rozrywki. Prowadzący debatę nastawiają widzów przychylnie wobec Prawa i Sprawiedliwości. No czyste zagranie to to nie jest.

Blok otworzyła wypowiedź Krzysztofa Bosaka. W zasadzie nie ma się do czego przyczepić. Ma po prostu dużo racji. Wiele lat przespano, a stan naszej armii wymaga długotrwałej reformy. Ostatnie zakupy sprzętu wojskowego dokonywane były w sposób nieprzemyślany i pośpieszny, z czym nie można się nie zgodzić. Musimy bronić całego naszego terytorium – tak kandydat Konfederacji zakończył swoją wypowiedź.

Donald Tusk szybko przeskoczył od bezpieczeństwa do przywódców i skrytykował Kaczyńskiego. Jakże by inaczej… Wypowiedź zakończył obrażaniem członków obecnego rządu. Określił ich mianem tchórzy i dziwolągów, którzy nie mogą rządzić Polską. Marne to było. W tej debacie nie zobaczymy już innego Tuska.

Premier Morawiecki ponownie odciął się premierowi Tuskowi i również obrzucił go określeniem per tchórz. Na koniec wypowiedzi napiął bicepsy i zacisnął pięści. Gesty miały nas przekonać, że Polska to niezdobyta twierdza, jak twierdzi premier Beck… znaczy Morawiecki. Chciałem obejrzeć w tej debacie ludzi, którzy zabierają głos i mówią do rzeczy, a nie od rzeczy. Po premierze oczekiwałem więcej konkretów, ale zamiast tego otrzymałem garść propagandy posypaną populizmem. Poczułem się potraktowany jak idiota. Myślę, że nie ja jeden.

W tym momencie Joanna Scheuring-Wielgus zaczęła mówić językiem Tuska. Przyznam, że wyszło jej to lepiej niż Tuskowi. Tylko po co to robić? Może nie zdaje sobie sprawy, że postępując w ten sposób zachęca elektorat Prawa i Sprawiedliwości do pójścia na wybory. Ci ludzie mogą poczuć się atakowani w osobie ich liderów. Takie rzeczy trzeba uwzględniać, a tymczasem zostało to prawie zupełnie pominięte. Bezpieczeństwo dla pani poseł miałoby się opierać na dalszym braku zasadniczej służby wojskowej.

Powinna wystarczyć ta dobrowolna. Wolałem jednak Polskę, w której mężczyźni doświadczyli wojska niż tą, w której pobór brzmi dla nich jak pradawna legenda, która mogłaby zburzyć ich słodki, beztroski sen, w którym śnią im się nowe łososiowo-perłowe ubranka, białe adidasy, damskie torebki i robienie sobie makijażu. W swojej wypowiedzi wspomniała ona również o bezpieczeństwie na drodze. To akurat ciekawe spostrzeżenie pominięte przez pozostałych, choć odbiegające od tematu zawartego w tym bloku.

Szymon Hołownia zapewnił, że rządy trzeciej drogi są gwarancją, że żaden żołdak Putina nie wejdzie ani na metr za Polską granicę. Czy jego słowa zatrzymają kule? Całkiem zręcznie zaatakował Morawieckiego sprawiając przy tym wrażenie, że chce dążyć do pojednania Polaków, bo wroga powinni przecież szukać na zewnątrz, a nie wewnątrz. Całkiem zręcznie, gdyby nie fakt, że czyniąc to zaprzeczył swoim późniejszym słowom. Premiera Morawieckiego przedstawił jako kogoś kto utrzymuje relacje z agentami Putina.

To w końcu mamy szukać tych wrogów wewnątrz czy na zewnątrz? Powiedział również, że połowa wydatków na sprzęt wojskowy pozostanie w kraju. Podobny postulat wysunął, na samym początku tego bloku tematycznego, Krzysztof Bosak. Być może Hołownia to podchwycił i rozwinął, a być może przygotował to sobie wcześniej. Nie mam niestety wglądu w jego kartkę. Podniósł także postulat o odpartyjnieniu wojska. Później część jego wypowiedzi się urywa.

Maj zaapelował do obydwu premierów sprawiając wrażenie, że i on chciałby pojednania oraz bezpieczeństwa. Czy jedni naśladują w proponowanych postulatach drugich podchwytując to co ich zdaniem brzmi najbardziej sensownie? Dla mnie tak to wyglądało. Niczym pan Maj mnie nie zaskoczył, raczej powtórzył to co już było, ale zrobił to poprawnie, nie rażąc niczym szczególnym.

Bezrobocie

Tym razem naprawdę chodziło o blok bezrobocie. TVP zdążyło nas już w trakcie tej debaty przyzwyczaić do tego, że dziennikarze wychodzą ze swojej roli i przedstawiają tak dobrane fakty, aby premier Morawiecki wypadał na ich tle korzystniej niż premier Tusk. Czy nie wystarczyłoby zadać prostego pytania o to jak zamierzają walczyć z bezrobociem? Nie, to byłoby zbyt proste. Eh… Ta telewizja to naprawdę telewizja propagandowa. Ciężko się to ogląda.

Szymon Hołownia zaczął całkiem sprawnie. Skrytykował politykę PiS w związku z ogromną ilością firm, które się zamknęły w ostatnich latach. Padło kilka różnych propozycji, ale wypowiedzianych zbyt szybko by człowiek zdążył się nad nimi dobrze zastanowić. Wypowiedź zwieńczył postulat 2 pracujących niedziel w miesiącu. Pracownicy mieliby dostawać w zamian dodatek (w polskim prawie istnieje już taki zapis, pytanie czy Hołownia zdaje sobie z tego sprawę) lub mieliby mieć do odbioru inny dzień wolny.

Skoro Hołownia jest takim entuzjastą pracy w niedzielę to ja zapytam: Woli stać za kasą czy kupować? To pytanie nie jest bez znaczenia.

Jak zwykle Donald Tusk zaczął swoją wypowiedź od uderzenia w PiS. Już po 3 sekundach wypowiada nazwisko Jarosława Kaczyńskiego. Nie zdaje sobie przy tym zupełnie sprawy, że wielu ludzi w Polsce ma dość tej przepychanki między PiS-em a PO (bądź KO) i ich przepychanki nie robią już na nikim większego wrażenia. Czas płynie i wiele się zmieniło przez ostatnie lata. Chwilę później znów zaczepił Morawieckiego. To jest do bólu przewidywalne. Po chwili Tusk zmienił temat i zaczął jednak mówić o wysokości płac i cenach.

Obiecał nauczycielom podwyżki w wysokości 30%, budżetówce 20%. Jest chleb, a czy będą igrzyska? Chyba, że to już są te igrzyska. Jeśli tak to słabo. Komu jeszcze były premier obieca pieniądze? Jako dziennikarz proponuję 200% podwyżki dla katolickich dziennikarzy.

Reprezentantka Lewicy oznajmiła, że chce uczynić Polskę krajem dobrobytu. Jak? Zamieniając go w utopię. Skróci czas pracy, ale pozostawi takie same wynagrodzenia. Zapytam zatem, bo nikt tam jej o to pewnie nie zapyta. Skąd biorą się pensje pracowników jeśli nie z ich pracy? Jeśli będą pracować mniej to wypracują mniej zysku w przedsiębiorstwie. To raczej promowanie nieróbstwa i lenistwa niż dobrobytu. Bez pracy nie ma bowiem kołaczy.

Lewicy opadła maska, a to co się pod nią kryje to zwykły leń co siedzi na kanapie. No bo jak nazwać postulat płacenia pracownikowi 100% wynagrodzenia gdy ten przebywa na L4? To chora wizja. Wizja państwa dobrobytu, ale tylko dla pracowników. Przecież wiadomo, że pracodawca, który codziennie boksuje się o przetrwanie swojej firmy w polskim raju prawno-podatkowym to nie człowiek. To bandyta i burżuj. Nie stać go na ZUS nie dlatego, że ZUS jest zbyt wysoki, ale dlatego że kradnie i kręci się na karuzeli vatowskiej i to bez biletu. Ma firmę to niech płaci, a co! Stać go na to. Pieniądze ma na pewno, tylko je ukrywa!

Co z tego, że pracownik jest na etacie i nieustannie ciągnie L4. To problem pracodawcy. Zapłacić musi, a pracę… niech sam wykona! Toż to lewica w pełnej krasie. Nic się nie zmienili. Chcą karać przedsiębiorców. Na koniec pani poseł rzuciła obietnicę 25% podwyżek dla budżetówki. Skąd na to wezmą pieniądze? Pewnie z siedzenia na L4.

Przyznam, że po wysłuchaniu poprzedniej osoby, z nieskrywaną ulgą wysłuchałem Bosaka. Z minuty wycisnął tyle ile się tylko dało. Odniósł się do realnej sytuacji i podawał przykłady. Miła odmiana.

Kolejny w kolejce odpowiadał Maj. Zaproponował darmowe obiady w szkołach, żeby dzieci mogły się równo rozwijać. Czy jest coś takiego jak darmowe obiady, za które nikt nie musi zapłacić? Śmierdzi to socjalizmem. Poza tym sam fakt, że ktoś się naje nie znaczy, że będzie się rozwijał tak samo jak inni, którzy rozwijają się lepiej. Wbrew temu co twierdzi Krzysztof Maj to nie wyrówna poziomu rozwoju dzieci z różnych regionów Polski. Poza tym to wypowiedź częściowo nie na temat.

Duży plus za przedstawienie właściwej optyki rozumienia relacji pracownik-pracodawca. W tej wizji pracodawca nie jest zachłannym tyranem, a człowiekiem, który musi płacić duże daniny dla państwa. To ważne, że dało się coś takiego usłyszeć w debacie.

Gdyby nie to, że chciałem do końca zrelacjonować debatę, to w tym momencie zakończyłbym jej oglądanie, ponieważ już w pierwszej sekundzie swojego czasu z ust premiera Morawieckiego padło nazwisko Tuska. Zaraz potem wypowiedział slogan brzmiący populistycznie, ale chwytliwie. Pozostały czas został wykorzystany na mówienie o tym jak było za PO, a jak teraz dobrze jest za PiS. Czyli co? Stagnacja. Jesteśmy lepsi niż oni i już nic nie musimy robić. Nie tego oczekuję.

Swobodna wypowiedź

Wszystkich członków debaty premier Morawiecki sprowadził do cichych popleczników Tuska, mówiąc, że oddanie głosu na nich jest oddaniem głosu na niego. To swoista klamra. W pierwszym bloku Morawiecki powiedział, że wszyscy na jednego to banda rudego, teraz ponownie odniósł się do tej wypowiedzi. Następnie wymienił szereg osiągnięć rządu Prawa i Sprawiedliwości i zestawił je z porażkami PO. Jedne bardziej realne, drugie bardziej populistyczne. Widać po nim duże doświadczenie w wystąpieniach publicznych. Od strony wizualnej zaprezentował się dobrze. Przekaz przeciętny.

Krzysztof Bosak trafnie skonstatował, że styl tej debaty to wzajemne przytyki, złośliwości i brak rzeczowości. To prawda. Bosak postawił na merytorykę i faktycznie na tle Morawieckiego i Tuska prezentował się właśnie w ten sposób. Na koniec zaprezentował listę rzeczy, które są dla jego partii priorytetami i przyznam, że zawarto w niej naprawdę wiele i w sumie pod wszystkim można się podpisać. Nie było praktycznie nic o postulatach zgniłego, liberalnego skrzydła Konfederacji, jak chociażby legalizacja narkotyków.

Należy zdać sobie jednak sprawę z tego, że najprawdopodobniej była układana nie tylko przez Bosaka, ale i grono jego najbliższych współpracowników. Nie mniej brzmiało to dobrze. Oznacza to bowiem, że w jego partii potrafią stawiać dość trafne diagnozy dotyczące tego co jest dla Polaków naprawdę ważne. Mnie szczególnie zainteresował postulat obrony gotówki, bo jej likwidacja wisi niemal na włosku, a Prawo i Sprawiedliwość dąży do jej likwidacji. To byłaby utrata naszej wolności.

Joanna Scheuring-Wielgus pomimo, że ma trzech synów to postulowała, żeby kobiety w Polsce same decydowały o sobie, czyli mówiła o prawie do mordowania własnych dzieci, nie mówiąc słowa aborcja. To jedno już wystarczy, żeby nie zagłosować na Lewicę. Potem daje kilka kolejnych powodów, które mnie w tym utwierdziły.

Tusk niczego się nie nauczył i ponownie zaatakował Morawieckiego. Próbował go skompromitować przypominając o tym, że to Morawiecki przyszedł kiedyś do niego po pracę. To niska zagrywka i wypadła słabo. Tusk zaproponował obecnemu premierowi oraz Jarosławowi Kaczyńskiemu jeszcze jedną debatę, ale w innym miejscu. Zapewne nie skorzystają z tej propozycji. Nie po takiej kompromitacji Tuska.

Niepotrzebnie Maj znowu odniósł się do wymiany zdań pomiędzy premierami. Poświęcił na to aż 30 sekund ze swojego wystąpienia, a przecież już w poprzednich blokach ustosunkował się do ich wzajemnych zaczepek. To było zbyteczne. Powinien dokonać autoprezentacji swoich postulatów zamiast mieszać się w spór, co do, którego chce się rzekomo dystansować. Generalnie jest człowiekiem sympatycznym w odbiorze, ale raczej nie porwałby tłumów. Mimo wszystko nie wypadł najgorzej.

Hołownia zaczął swoją swobodną wypowiedź od dowcipu, ale potem było już mało zabawnie. Przedstawił postulaty, które katolikowi nie przeszłyby przez usta ze względu na ich sprzeczność z nauką katolicką, a on przedstawia się jako katolika. Widać taki z niego farbowany lis. Potem padło kilka postulatów znanych z kampanii Trzeciej Drogi i gesty zapowiadające wielkie pojednanie narodowe po wyborach. Już to widzę. Chodzi zapewne o podział Polski przebiegający pomiędzy PiS a PO (KO).

Może i z czasem ten podział osłabnie, ale powstaną inne… dopóki będziemy funkcjonować w demokracji i będziemy mieć partie polityczne, dopóty będą podziały w społeczeństwie. Divide et impera (dziel i rządź). Władzę trzeba skupić w jednym ręku, aby zakończyć podziały. Demokracja zawiera w sobie gen dzielenia. Obiecywanie czegoś odwrotnego w obrębie tego samego ustroju to ordynarne kłamstwo, o którym mówiący wie, że jest kłamstwem.

Podsumowanie

Można się zastanawiać nad tym czy Tuskowi i Morawieckiemu zależy na Polsce czy tylko na zdyskredytowaniu oponentów? Większość swojego czasu przeznaczyli na kłótnie. Tusk nie wziął w rachubę tego, że występuje w debacie przed publicznością, która składa się w dużej mierze ze zwolenników Prawa i Sprawiedliwości. Zamiast kierować przekaz pozytywny i składać interesujące propozycje dotyczące reform skupił się na atakowaniu obecnego premiera.

Wiadomym jest, że osoby popierające PiS zewrą szyki w takiej sytuacji i skupią się wokół atakowanego lidera swojej partii. Skutek będzie zatem odwrotny do zamierzeń. Morawiecki wypadł dość sztywno, bez polotu i mało konkretnie, a do tego był uszczypliwy, ale mimo wszystko zaprezentował się lepiej od Tuska, który pokazał się jako człowiek poddenerwowany, złośliwy i w zasadzie to źle przygotowany (począwszy od wystąpienia w koszuli i bez marynarki, a skończywszy na niskim poziomie merytoryczności swoich wypowiedzi).

Ponadto obydwaj zachowywali się tak jakby oprócz nich nie było innych uczestników debaty. Kto chciał oglądać pyskówkę ten dostał to czego oczekiwał. Kto chciał obejrzeć debatę odszedł rozczarowany.

Ewidentnie sprawniejszym mówcą okazał się Hołownia niż Tusk. Na tej debacie Tusk prawdopodobnie stracił. Hołownia być może zyskał. Podejrzewam, że głównie jego kosztem. Hołownia wydawał się pewny i zdecydowany. Tusk wręcz przeciwnie. Hołownia posługiwał się chwytliwymi zwrotami. Tusk próbował tego samego. Hołowni to wychodziło, a Tuskowi… sami państwo wiecie.

Krzysztof Bosak wypadł najlepiej od strony merytorycznej. Sprawiał wrażenie eksperta. Wypowiedzi miał przemyślane i mówił w sposób opanowany, choć nieco monotonny. Nie wymagajmy jednak od polityka, żeby zabawiał lud. Od tego są kabarety.

Gdybym miał wskazać zwycięzcę debaty byłby to Krzysztof Bosak. Z przyczyn, których nie chcę ujawniać nie oddałbym jednak na niego swojego głosu. Na drugim miejscu uplasował się Szymon Hołownia, który odszedł od wizerunku płaczliwej ciotki na rzecz bardziej stanowczego, choć nieco nadętego, aktora sceny politycznej. Po prostu był dość elastyczny i sprawny. Na trzecim miejscu powinien znaleźć się Krzysztof Maj, który nie zdążył powiedzieć niczego szczególnego, ale również nie dał mi wielu powodów, aby ocenić go negatywnie.

Wyjątek stanowić mogłoby jego wikłanie się w popisowski spór, co było momentami drażniące. Nie znam jego innych wystąpień, ale po tej debacie mogę stwierdzić, że nie powiedział niczego co by mnie wyraźnie zraziło, a nawet były momenty, w których wypowiadał się dość sensownie, zwłaszcza w temacie bezrobocia, w drugiej części jego wypowiedzi. Mimo to był trochę nijaki, bez charyzmy.

Tuż za nim uplasowała się Joanna Scheuring-Wielgus, która pomimo dość dużej pewności siebie i w miarę sprawnych wystąpień, mówiła rzeczy częściowo nie do przyjęcia, bądź popełniała błędy, a nawet roztaczała utopijne wizje, które bardziej bawiły niż mogły kogokolwiek przekonać… zresztą jak to lewica. Nimi to nadszarpnęła całkiem nienajgorsze momenty. Być może brak umiejętności trzymania nerwów na wodzy i kompletna nie znajomość realiów prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce, dały o sobie znać.

Sytuacje te, jak chociażby postulat zbudowania 300 mieszkań, budziły momentami uśmiech politowania na twarzy. 300 mieszkań to chyba w samym powiecie, a nie w skali kraju. Lewica to jednak, pomimo eleganckiego żakietu pani poseł, wciąż ten sam wąż, choć trochę bardziej elokwentny niż ostatnio. Na piątym miejscu umieściłbym premiera Mateusza Morawieckiego. Choć wypadł w miarę dobrze to zaprezentował się tak raczej ze względu na okoliczności w jakich przyszło mu stawać do debaty, niż z powodu tego co powiedział i sobą zaprezentował. Był po prostu u siebie.

Czuł się komfortowo, raczej nie przejawiał objawów zdenerwowania. Było mu łatwiej. W końcu miał po swojej stronie przychylne sobie media, korzystne prezentacje we wstępach przy poszczególnych blokach tematycznych i swoją widownię. To warunki niemal cieplarniane. Czy mogłem więc oceniać go na równi z innymi kandydatami jak gdyby był w takiej samej sytuacji? Naturalnie więc musiał otrzymać niższą ocenę.

Ciekawe jak wypadłby w innym otoczeniu? Nie wiadomo, ale tutaj startował z uprzywilejowanej pozycji co dało się wyraźnie odczuć i co wpłynęło korzystnie na jego odbiór, pomimo że nie powiedział zbyt wielu rzeczy, za które można by go pochwalić. Co innego gdybym nagradzał za mówienie wierszem i opowiadanie anegdot wartych 2 zł. Ciągłe przerzucanie się z Tuskiem różnymi oskarżeniami zajęło sporą część czasu jaki miał przeznaczony na odpowiedzi.

Jeżeli ktoś chciałby się z tej debaty dowiedzieć czegoś o planach Prawa i Sprawiedliwości na następną kadencję to w zasadzie musiałby obejść się smakiem. Morawiecki skupił się na Tusku, a inni uczestnicy debaty z tego skorzystali. Na ostatnim miejscu umieściłbym Donalda Tuska, który chyba postawił sobie za cel zdyskredytowanie Morawieckiego i Kaczyńskiego. Wyszło to jednak dość marnie. Mieć taką szansę jak ta, że przemawia się do elektoratu wrogiej partii i jej nie wykorzystać, nie zasługuje na inną ocenę niż najniższa z możliwych. To przecież sytuacja marzenie.

Zamiast przedstawić swoje postulaty jako pozytywne propozycje reform, zamiast stanąć ponad sporem, zamiast wdawać się w utarczki słowne, mógł pokazać, że się zmienił, że np. nie jest anty-pisem, a tego nie zrobił. Jednak pokusa zdyskredytowania swojego wroga przed jego własną publicznością okazała się silniejsza. Teraz jest już jednak za późno, żeby zmienić kandydatów, a wybory są już za pasem. Na szczęście ta debata jest już za nami i mam nadzieję, że jak najszybciej o niej zapomnimy, bo naprawdę nie było czego oglądać. Poziom debaty w Polsce bydlęcieje i nie wiem czy obejrzę następną.

Polecamy również: Rusza operacja “Most” 2.0?

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!