Język polski ulega ciągłym transformacjom. Sprawcami tego są posługujący się nim ludzie. To dzięki nim jest wciąż żywy, ale też oni go zmieniają. Dostosowują do potrzeb otaczającej ich rzeczywistości, ulegają chwilowym modom. Podatna takiemu zjawisku jest szczególnie mowa potoczna. Jeśli chodzi o zapożyczenia, będące tematem moich rozważań, wprowadzają je do niej przede wszystkim ludzie młodzi. Choć we współczesnej polszczyźnie znajdują się „pożyczki” łacińskie, włoskie, niemieckie, węgierskie, francuskie, rosyjskie, to obecnie język chłonie szczególnie tzw. anglicyzmy. Nie zawsze ich stosowanie jest procesem świadomym. Jednakże już celowo obecne są one poza mową potoczną, w innych aktach komunikacyjnych. Coraz częściej wykorzystywane są bowiem jako narzędzie marketingowe, które z premedytacją stosuje się w różnego rodzaju reklamach. W sytuacji tej językoznawcy często zastanawiają się, czy owe zapożyczenia są rzeczywiście potrzebne, czy też stanowią jedynie zaśmiecanie języka ojczystego.
Według słownika języka polskiego zapożyczenie to wyraz, znaczenie wyrazu, związek wyrazowy, struktura składniowa przejęte z języka obcego lub wzorowane na nim. Jest to bardzo prosta definicja w porównaniu do tych, jakie można znaleźć w literaturze przedmiotu, jednak w pełni dotyka istoty omawianego zjawiska.
Jednym z rodzajów zapożyczeń są tzw. anglicyzmy. Są one wyjątkowo modne i często stosowane w języku, którym na co dzień i nie tylko, posługują się Polacy. Anglicyzm to wyraz, zwrot, konstrukcja składniowa, przejęty z języka angielskiego albo wzorowany na nim. Są to też wyrazy pochodzące z łaciny lub greki, które do polszczyzny przedostały się za pośrednictwem języka angielskiego.
Zapożyczenia klasyfikuje się na podstawie kilku podstawowych kryteriów:
– podmiotu zapożyczenia,
– stopnia przyswojenia,
– przyczyny wprowadzenia,
– pochodzenia,
– drogi przedostania się do języka.
Wyróżnia się także pożyczki ustne i graficzne.
Jeśli chodzi o anglicyzmy, to ich pochodzenie jest znane. Droga ich przedostania się ma charakter zdecydowanie bezpośredni, czyli jest to samoistne przedostawanie się wyrazów z jednego języka do drugiego. W przypadku anglicyzmów skala zjawiska dyktowana jest popularnością tego języka na świecie, a także uczenia się go przez Polaków w skali masowej. Przyczyny zapożyczeń można uznać zarówno za wewnątrz, jak i zewnątrzjęzykowe. W pierwszym przypadku szczególne znaczenia ma utrata ekspresywności przez niektóre rodzime leksemy, co przyczynia się do zapożyczania nowych wyrazów ekspresywnie nacechowanych. Natomiast główną przyczyną zewnątrzjęzykową jest konieczność nazywania nowych desygnatów, co wydaje się rozwiązaniem bardziej ekonomicznym niż stwarzanie rodzimych określeń. Jest to bezsprzeczne w przypadku rozwoju teleinformatyki. Należy jednak pamiętać, że od zawsze stosowanie wyrazów obcych, cieszyło się prestiżem. Kiedyś był to np. język francuski, dziś – angielski.
Co do stopnia przyswojenia anglicyzmów, to wyróżnia się przede wszystkim:
– cytaty (np. szekspirowskie „To be or not to be”),
– zapożyczenia częściowo przyswojone, co znaczy, że posiadają uproszczoną wymowę lub pisownię w j. polskim, ale pozostają nieodmienne ze względu na swoją nietypową budowę fleksyjną (np. hobby czy wideo – video),
– zapożyczenia całkowite, które zostają w pełni dostosowane do systemu języka polskiego pod względem pisowni, wymowy i odmiany (np.: bilbord – billboard, gadżet – gadget czy kokpit – cockpit).
Klasyfikując anglicyzmy ze względu na podmiot zapożyczenia, dzieli się je głównie na:
– właściwe,
– strukturalne (kalki),
– semantyczne (znaczeniowe),
– sztuczne.
Pierwsze z nich to wyrazy przejęte razem ze znaczeniem, czasami upraszczana jest ich wymowa i pisownia (np. komputer – computer, dżentelmen – gentleman).
Zapożyczenia strukturalne to formy utworzone przez dokładne odwzorowanie obcej konstrukcji za pomocą rodzimych elementów językowych. Wyróżnia się angielskie kalki: słowotwórcze polegające na odwzorowaniu obcej konstrukcji polskimi wyrazami (np. drapacz chmur – skyscraper), frazeologiczne polegające na odwzorowaniu stałych połączeń wyrazowych (np. lekarz rodzinny – family doctor), znaczeniowe polegające na nabraniu przez wyraz zapożyczony innego znaczenia w języku polskim (np. mysz jako część komputera – mouse).
Anglicyzmy w języku polskim to także zapożyczenia semantyczne, czyli polegają na przejęciu tylko znaczenia wyrazu, które uzupełnia znaczenia już znane (np. projekt jako przedsięwzięcie czy zamierzenie – project, dieta w sensie odżywiania się – diet).
Zapożyczenia sztuczne to natomiast anglicyzmy utworzone z obcych morfemów leksykalnych i słowotwórczych (np. kserokopia, dyktafon, telewizja), w tym też tzw. hybrydy, których część jest pochodzenia angielskiego (np. ekożywność, radiosłuchacz, mikrospołeczność).
Blog to stosunkowo nowy gatunek tekstu, który pojawił się w Polsce prawdopodobnie w 2000 roku. Była to odpowiedź na podobne strony w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Kanadzie i Japonii. Może go założyć i prowadzić każdy. Próba zdefiniowania, czym jest blog, nie jest łatwym zadaniem, ponieważ jest to gatunek, który ciągle się kształtuje i przybiera coraz to nowsze formy. Są to jakby prywatne pamiętniki obejmujące zarówno krótkie notatki, jak i długie eseje. Wiele z nich dotyczy ogólnych zainteresowań, takich jak hobby czy sprawy polityczne. Coraz częściej służą do autokreacji i zarabiania pieniędzy. W związku z tym muszą być modne, a na gruncie mowy pisanej owa moda przejawia się właśnie m.in. poprzez używanie anglicyzmów. Przykładem może być blog Mediafun Macieja Budzicha. Dotyczy on marketingu, reklamy i mediów społecznościowych. Autor posługuje się przede wszystkim zapożyczeniami właściwymi, które dotyczą działań związanych z internetem: fejsować – publikować na portalu społecznościowym, instagramować – publikować na portalu, wygooglować – wyszukiwać przez przeglądarkę internetową.
Bardzo ciekawym pod względem zapożyczeń, choć kontrowersyjnym dziełem, jest piosenka Nataszy Urbańskiej pt. Rolowanie. Użyto w niej wplecione w język polski m.in. następujące zapożyczenia: wielki mi big deal – wielka mi rzecz, podniósł mi się flow, face demolation – podniosło mi się płynięcie, rozwalenie twarzy (makijażu), weź mnie na dancefloor – weź mnie na parkiet, w realu gubię się – w świecie rzeczywistym gubię się, Grandmatka truje mnie – babcia poucza mnie (prawi mi morały), O co kaman no, nie rób tragetion – o co chodzi no, nie rób tragedii.
Użyte przez Janusza Józefowicza, który pod pseudonimem poczynił ten dość oryginalny tekst, z pozoru zdają się być nic nieznaczącym potokiem słów. Dopiero przetłumaczenie zapożyczeń na język polski, czyni z niego możliwy do zrozumienia. Wykorzystano w nim różnorodne zapożyczenia. Ich nagromadzenie jest tak duże, że wielu krytyków podejrzewa, iż tekst miał mieć charakter ironiczny. Wskazywać na przesadę w stosowaniu zapożyczeń w życiu codziennym, szczególnie wśród ludzi młodych. Miał być może pokazać, poprzez trudność w zrozumieniu go, że zapożyczenia mogą mieć negatywny wpływ na akt komunikacji i zaśmiecają język polski.
Warto odwołać się jeszcze chociażby do spotu reklamowego Nivea aqua effect, który pokazuje, że z zapożyczeń korzysta się celowo np. w reklamach. Anglicyzmy stają się narzędziem marketingowym. Dlaczego zamiast Nivea (nazwa produktu) efekt nawilżający, mamy dwa zapożyczenia? Efekt, czyli zapożyczenia właściwe i aqua – woda, czyli wyraz łaciński, który przedostał się do j. polskiego za pośrednictwem j. angielskiego. Otóż chodzi o tzw. magię słowa, o modę. Jeśli użyte zostaną anglicyzmy, które są popularne, to szanse na sprzedaż produktu są większe. Poza tym obca nazwa wydaje się bardziej intrygująca, ciekawa, a działanie zagranicznych produktów (bo tak można pomyśleć o jego pochodzeniu) Polacy zawsze wyżej cenili niż tych rodzimych.
Zapożyczenia są mocno obecne w języku polskim. Przede wszystkim są to anglicyzmy, na które jest moda. Determinanty zapożyczeń są różnorodne – począwszy właśnie od mody po manipulacje i perswazję w reklamie poprzez wykorzystanie obcych słów. Widać zatem, że chłonność zapożyczeń przez język polski jest duża – szczególnie w mowie potocznej. Proces ten prowadzi do zmian w zasobie leksyki polskiej, jednakże niekoniecznie korzystnych. Owszem określanie nowych technologii i zjawisk od słów angielskich może być zrozumiałe, jednak stosowanie ich tylko dla mody, nie stanowi żadnej wartości, wręcz odwrotnie – świadczy o niskiej kulturze języka osoby, która się nim posługuje. Należy mieć zatem nadzieję, że anglicyzmy z czasem przeminą – tak jak każda moda.
autor: A. Kuchnia-Wołosiewicz
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!