Zapadł wyrok w sprawie murzyna z Zimbabwe, który zaatakował swoją konkubinę nożem w mieszkaniu w Lublinie. Kobieta, w obawie przed śmiercią wyskoczyła z drugiego piętra i połamała nogi. Sąd, który bada tę sprawę, zachował się jak na Zachodzie – złagodził zarzuty wobec agresora.
Murzyńskie standardy w Lublinie. – Zbliżał się do mnie, był mniej więcej na wyciągnięcie ręki. Okno było już uchylone. Rozwarłam je i wyskoczyłam – wspominała w sądzie pokrzywdzona partnerka obywatela Zimbabwe, również Zimbabwejka. Młoda kobieta ratowała się skokiem z drugiego piętra mieszkania w centrum miasta.
Jak ustalili śledczy, 11 listopada 2022 roku w mieszkaniu jednej z kamienic przy ul. Narutowicza, Thasibo S. zaatakował swoją partnerkę. 25-letni wówczas murzyn miał ją pobić, a następnie ruszyć na nią z nożem. Młoda kobieta, jak wskazał prokurator, ratowała się skokiem przez okno z drugiego piętra. Thasibo S. został oskarżony o usiłowanie zabójstwa.
W środę przed Sądem Okręgowym w Lublinie wyjaśnienia składała pokrzywdzona. Wówczas miała 19 lat, wciąż studiuje w Lublinie. Gdy doszło do zdarzenia z Thasibo S. byli parą z krótkim stażem – spotykali się od miesiąca. Mężczyzna od czasu do czasu spał w wynajmowanym przez nią mieszkaniu. Przyznała, że oskarżony często pił alkohol, nieraz zachodził do jej mieszkania kompletnie pijany.
– 10 listopada byliśmy razem u mnie. Wieczorem oskarżony umówił się na wyjście z kolegami. Ja również zamierzałam wyjść z przyjaciółmi. Wróciłam do swojego mieszkania z kolegą, piliśmy alkohol. Byłam podpita i zasnęłam. Oskarżony próbował się do mnie dodzwonić, ale spałam. Z samego rana, około godziny szóstej, zaczął dobijać się do drzwi – relacjonowała przebieg wydarzeń w środę w sądzie, za pośrednictwem tłumacza języka angielskiego.
W końcu kobieta otworzyła drzwi. To był błąd. – Zobaczył mojego kolegę i zaczął go bić. W końcu udało mi się ich rozdzielić. Kolega wyszedł, a ja chciałam wytłumaczyć oskarżonemu, co się stało. Nie udało się. Zaczął mnie bić. Nie jestem w stanie powiedzieć, ile to trwało. Bił mnie rękami, a potem wziął butelkę po wódce i uderzył nią w głowę. Butelka się rozbiła. Chciałam wyjść, ale nie zdołałam uciec, bo wciągnął mnie z powrotem do mieszkania, zamknął drzwi na klucz i znowu zaczął bić – wspominała ofiara w sądzie.
Z relacji pokrzywdzonej wynika, że w pewnym momencie Thasibo S. chwycił za widelec i ruszył na nią. W końcu miał sięgnąć nawet po nóż kuchenny. – Nie miałam żadnych wątpliwości, że będzie chciał dźgnąć mnie nożem. Zbliżał się do mnie, był mniej więcej na wyciągnięcie ręki. Okno było już uchylone. Rozwarłam je i wyskoczyłam. Krzyczał do mnie: “Dzisiaj dam ci nauczkę. Jesteś jak inne dziewczyny. Zabiję cię!” – dodała. – Ocknęłam się dopiero w szpitalu – podkreśliła.
Upadek z wysokości drugiego piętra skończył się dla niej licznymi złamaniami, m.in. kości miednicy oraz uszkodzeniem klatki piersiowej.
Podczas przesłuchań w czasie śledztwa Zimbabwejczyk nie przyznał się do postawionego mu zarzutu. Zaprzeczył temu, że uderzył swoją partnerkę. Według niego kobieta dwa razy próbowała wyskoczyć z okna, bo powiedział jej, że się z nią rozstaje. Przekonywał, że odciągnął ją od okna, następnie przewrócili się na podłogę, kobieta upadła na stolik i to wtedy niefortunnie zraniła się szklaną butelką w głowę.
Nie wiadomo, jak do zarzutu ustosunkował się w sądzie, bo sąd na wniosek jego adwokatki częściowo wyłączył jawność procesu. Na czas składania przez niego wyjaśnień przedstawiciele mediów musieli opuścić salę rozpraw.
Końca dobiegał wyznaczony wcześniej okres tymczasowego aresztowania Thasibo S. Prokurator wnioskowała o przedłużenie pobytu Zimbabwejczyka za kratami. Innego zdania była obrończyni murzyna. Mecenas Michalina Szymanek zaproponowała, by areszt zamienić na dozór policji, zatrzymanie paszportu i poręczenie majątkowe w wysokości 10 tys. zł. Sąd nie zgodził się na takie rozwiązanie.
Początkowo Tchasibo S. usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa. Groziło mu nawet dożywocie. Oskarżony jednak od samego początku nie przyznawał się do zarzucanych mu czynów. Twierdził, że jego intencją nie było zamordowanie dziewczyny, a podchodząc do niej, chciał ją jedynie odciągnąć od okna. Po rozpatrzeniu sprawy Sąd Okręgowy w Lublinie zmienił decyzję.
– Sąd zmienił nieco opis czynu, odchodząc od zarzutu, który w akcie oskarżenia postawił prokurator. Sąd nie przyjął, że oskarżony miał zamiar pozbawić życia pokrzywdzoną. Sąd stoi na stanowisku, że najdalej idącym zamiarem oskarżonego było dokonanie uszczerbku na jej ciele – powiedział sędzia Piotr Łaguna podczas ogłoszenia wyroku.
Tchasibo S. ostatecznie został skazany na cztery lata więzienia. Poszkodowanej musi zapłacić również nawiązkę w wysokości 10 tysięcy złotych. Na poczet kary sąd zaliczył mu dwuletni pobyt w areszcie.
NASZ KOMENTARZ: Na Zachodzie jest podobnie – sądy wierzą murzyńskim i arabskim oskarżonym, po czym wymierzają im śmiesznie niskie wyroki za gwałty, kradzieże, pobicia i mordy. Co innego, jeśli chodzi o ewentualne przestepstwa białych. Wówczas już nie ma taryfy ulgowej.
Polecamy również: Bunt ukraińskich żołnierzy. Mają dość poniżania
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!