W Republice Środkowoafrykańskiej muzułmanie zaatakowali polskich misjonarzy z zakonu franciszkanów. Do ataku doszło 3 marca po południu.
„Między godziną 15.00 a 16.00 doszła nas informacja, że muzułmanie są już tylko 3 km od nas. Ojciec Kordian kazał mi wziąć motor i uciekać za rzekę, ale okazało się, że jest już za późno, rozległy się strzały. Weszliśmy do salonu, a po 20 minutach strzelaniny, podjęliśmy decyzję, że musimy uciekać” – relacjonuje o. Hieronim Łusiak.
Polsyc misjonarze zdołali ukryć się w buszu, gdzie spotkali tzw. obrońców kraju zgromadzonych w oddziałach Anty-balaki. Oni jednak również okazali się bandytami.
„Zorganizowali nam pirogę, a po drugiej stronie rzeki okradli nas z pieniędzy, przykładając karabin do głowy ojca Kordiana” – opisuje o. Łusiak. „Przechodząc kolejne kilometry w buszu, kiedy zaczęło się już ściemniać, w końcu dotarliśmy do bazy wojska marokańskiego, gdzie zostaliśmy bardzo dobrze przyjęci” – dodaje.
To jednak nie koniec horroru, jaki przeżyli polscy misjonarze. Następnego dnia (w niedzielę, 4 marca) baza, w której znaleźli schronienie, została dwukrotnie ostrzelana. Nikomu na szczęście nic się nie stało.
„W poniedziałek od rana było słychać strzały, ale ok. godziny 10.00 doszła nas informacja, że muzułmanie się wycofali. Czym prędzej z ojcem Kordianem udaliśmy się na misje, żeby zobaczyć, co da się uratować” – opowiada polski misjonarz. Okazało się, że napastnicy włamali się do ich domu, skąd ukradli m.in. telewizor oraz zawartość lodówki. „Bardzo smutny widok zastał nas w kaplicy – tabernakulum, a obok monstrancja zostały rzucone na krzesła; od razu umieściłem Najświętszy Sakrament na swoim miejscu, na szczęście nic nie zniknęło” – opisuje o. Łusiak.
Najgorsze, miało jednak dopiero nadejść. „Najgorszy widok miał miejsce tego samego dnia po południu, kiedy postanowiłem udać się jeszcze raz za rzekę, by odebrać moje bagaże z bazy wojskowej. Przechodząc przez rynek mijałem dziesiątki obrońców z Anty-balaki, którzy to urządzili sobie ucztę z ciał swoich wrogów, wierząc, że w ten sposób posiądą ich siłę. Jeden z nich odciął kawałek nogi nieboszczyka i wyciągając w moim kierunku, zapytał czy chcę spróbować” – relacjonuje franciszkanin.
Źródło: pch24.pl
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!