Prawicowa liderka wenezuelskiej opozycji, Maria Corina Machado wezwała do masowego protestu przeciw sfałszowaniu wyborów przez skrajnie lewicowego prezydenta Nicolasa Maduro, który ogłosił się ich zwycięzcą.
Nasila się lewicowy terror w Wenezueli. Według kilku organizacji pozarządowych, od poniedziałku 29 lipca, gdy Maduro ogłosił się zwycięzcą sfałszowanych wyborów, w czasie spontanicznych demonstracji zginęło już co najmniej 11 cywilów. Wenezuelska prokuratura podała informację o dokonaniu 750 aresztowań.
– Zaproponowaliśmy reżimowi, aby demokratycznie zaakceptował swoją porażkę (…), ale wybrał drogę represji, przemocy i kłamstw. Teraz od nas wszystkich zależy dochodzenie do prawdy. Zmobilizujmy się – stwierdziła Machado. Swój apel wyjaśniła tym, że skrajnie lewicowy rząd odmówił pokojowego przekazania władzy w ręce zwycięzców wyborów.
Po wyborach prezydenckich w Wenezueli obydwie strony ogłosiły się zwycięzcami. Spontaniczne demonstracje po ogłoszeniu reelekcji Nicolasa Maduro na trzecią już sześcioletnią kadencję, zostały krwawo stłumione przez policję. Maduro zagroził uwięzieniem także dwóm przywódcom opozycji.
Sama opozycja, poza Machado, nie wzywała na razie do demonstracji. Jej kandydat Edmundo Gonzalez Urrutia ocenił, że „demonstracje nie przyczyniły się do osiągnięcia celu”. Opozycja liczy na presję międzynarodową, ale ta przez lata nie robiła zbytniego wrażenia na socjaliście. Jego wybór szybko uznały m.in. Kuba i Chiny, które zawsze chętnie wspierają lewicowe reżimy.
NASZ KOMENTARZ: Nie ma takiej lewicy, która prędzej czy później nie zaczęłaby rozlewu krwi własnych krajan.
Polecamy również: Imigranci zgwałcili Polkę
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!