Kiedy w 1944 roku na wschodnim froncie europejskiego teatru wojennego trwała ustawiczna walka pomiędzy dotychczasowymi sojusznikami i odpowiedzialnymi za wywołanie światowej wojny na półwyspie Apenińskim doszło do impasu na linii Monte Cassino. Przełamanie tego odcinka powierzono polskim żołnierzom tworzącym II Korpus Polski pod dowództwem generała Władysława Andersa.
W nocy z 11 na 12 maja 1944 roku rozpoczął się pierwszy szturm na niemieckie umocnienia. Uczestnik tamtych walk, a wcześniej więzień sowieckich łagrów, kapitan Bronisław Dzikiewicz w swoich wspomnieniach zapisał:
Niespodziewanie 11 maja około godziny dwudzistej pierwszej przyjechał do mnie major Szymkiewicz i poinformował, że noszące kryptonim „Honker” natarcie rozpocznie się o dwudziestej trzeciej (…) dokładnie o wyznaczonej godzinie artyleria 8 armii brytyjskiej ( w tym polska) i 5 armii amerykańskiej otworzyła huraganowy ogień na całym froncie od Acquafondaty, aż po wybrzeże Morza Tyrreńskiego. Zwalczanie niemieckiej artylerii trwało 45 minut. Potem większość dział 2 korpusu przeniosła ogień na Monte Cassino i ostrzeliuwała je do godziny pierwszej trzydzieści. Ziemia drżała. Po ciemnym niebie przelatywały, jak gdyby goniąc się, świetlne pociski wskazujące cele. W pewnej chwili cały winokrąg zapłonął – to trafiono w skład amunicji nieprzyjaciela1.
W zachowanych wspomnieniach ta nawała artyleryjska była nieprawdopodobnym widowiskiem, które na lata zapisało się w pamięci jego uczestników. Jak zapisano we wspomnieniach porucznika Jana Szemraja (wcześniej weterana walk w Libii w czasie służby w Samodzielnej Brygadzie Strzelców Karpackich), polscy strzelcy w czasie tej nawały artyleryjskiej, oczekując na rozkaz rozpoczęcia natarcia: (…) Siedzimy w schronach w najwyższym napięciu nerwów. Najgorsza jest w takiej sytuacji bezczynność, toteż wziąłem się do pisania swoich notatek2.
Walki o ten masyw górski na wieczność zapisały się w historii polskiej wojskowości. Nie tylko poszczególne wydarzenia, jakie rozegrały się w czasie tych walk sprawiły, że bitwa ta była niezwykła. Jak wspominał uczestnik walk ppłk. Wojciech Narębski, polskich żołnierzy wspierał niedźwiedz brunatny o imieniu Wojtek, który przeszedł szlak wojenny pod Monte Cassino z polskimi żołnierzami:
https://www.youtube.com/watch?v=7f8Nx-WaNes
Bitwa o wzgórze Monte Cassino była wyjątkowa z wielu względów. Udało się zdobyć niemieckie umocnienia przez polskich żołnierzy, którzy zanim dotarli pod wzgórze przeszli wiele trudnych momentów w czasie trwającej wojny. Część z nich posiadała doświadczenia wojenne z walk w północnej Afryce. W momencie formowania II Korpusu nazywano ich Ramzesami, inna część przeszła przez piekło sowieckich więzień i łagrów, które opuścili dzięki podpisanemu porozumieniu Sikorski-Majski. Tych w momencie docierania się w czasie tworzenia jednostek polskich na Bliskim Wschodzie nazywano „buzołukami” od miejsca formowania polskich pułków w ZSRR. Uzupełnieniem tej polskiej mozaiki byli tzw. lordowie, czyli polscy oficerowie przybyli z Wielkiej Brytanii3. Pomimo tych różnic, udało im się pokonać wszelkie rozbieżności w wyszkoleniu, w zwyczajach i stworzyć monolit, który roztrzaskał niemiecką obronę, dotychczas niepokonaną na wzgórzach blokujących drogę na Rzym.
Zanim jednak to się udało, wzgórza te polane zostały krwią polskich bohaterów urodzonych pod Lwowem, Wilnem, Stanisławowem, Grodnem, którzy swoją krwią zaargumentowali przynależność tych terenów do Polski, pomimo wysuwanym roszczeniom wobec nich przez Stalina, na które dla kupienia jego względów zgadzali się zachodni alianci.
Poza Polakami z województw wschodnich, wzgórza Monte Cassino spływały krwią również Polaków z zachodnich województw, którzy w większości w 1939 roku, walcząc przeciw niemieckiemu agresorowi, wpadli do niewoli sowieckiej po zdradzieckiej agresji wschodniego sąsiada Polski. Przykładem takiego niezłomnego bohatera jest pochodzący z obecnej gminy Sompolno Edward Grabowski. Walcząc za Polskę w 1939 roku, trafił do niewoli. Przeszedł sowieckie obozy m.in. w obwodzie Komi. Trafił do Armii Polskiej w ZSRR, wraz z którą opuścił Związek Sowiecki. Z II Korpusem Polskim trafił na półwysep Apeniński, gdzie zginął śmiercią bohatera pod Monte Cassino.
W tych dniach, kiedy pochylamy się nad bohaterstwem, odwagą naszych przodków, pamiętajmy o nich, gdyż oni nie walczyli o przesunięcie odcinka frontu, ich walka nie zakończyła się 18 maja 1944 roku, kiedy zawieszono polską flagę na ruinach klasztoru na Monte Cassino, ich walka nie zakończyła się również wraz ze zdobyciem kilka miesięcy później Bolonii. Ich walka trwa ciągle i tą walkę prowadzimy my. Walczymy o prawdę historyczną, o ukazanie światu prawdy, nie tylko tych pamiętnych dni maja 1944 roku, lecz o całą prawdę o tym okresie. Weryfikujmy kto dba o polską pamięć historyczną co dnia, a nie jedynie wygrzewa się w jej blasku z okazji rocznic dla podniesienia sobie słupków procentowych.
Serdecznie zachęcamy do zapoznania się z drugim wywiadem z weteranem II Korpusu Polskiego śp. ppłk. Antonim Łapińskim:
https://www.youtube.com/watch?v=7VZ4l4sDrkE
Krzysztof Żabierek
1 B.Dzikiewicz, Z teodolitem pod Monte Cassino, Warszawa 1984, s.113-114.
2 A.Majewski, Wojenne opowieści porucznika Szemraja, Lublin 1973, s. 250.
3 Dz.cyt., s. 173.
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!