Miasteczko Dabel w Meklemburgii, które zamieszkuje 1400 mieszkańców, stało się areną gwałtownych protestów. Przyczyną była decyzja starosty z partii SPD o tworzeniu na terenie miejscowości ośrodka dla 540 murzyńskich i arabskich azylantów. Wybuchły protesty, jednak aktywiści skrajnej lewicy również nie spali – podpalili dom i trzy samochody należące do jednej z organizatorek pikiet.
Niemcy nie chcą ośrodka dla nachodźców. Na pierwszy rzut oka może to być jedna z wielu historii, które można obecnie usłyszeć ze wszystkich stron Niemiec. Oto w niewielkiej, spokojnej dotychczas gminie w Meklemburgii-Pomorzu Przednim ma powstać duży dom dla azylantów. Zaniepokojeni tą decyzją obywatele podnoszą sprzeciw. Mamy jednak nowy element w tej historii – terror lokalnych aktywistów proimigranckiej skrajnej lewicy.
Wójt Dabel otwarcie przyznał, że nielegalna migracja wymknęła się jakiejkolwiek demokratycznej kontroli. Jednocześnie zaangażowanie obywatelskie, w tym sprzeciw wobec zalania miasteczka nachodźcami spotkał się z terrorem lewicowych bojówek. Kobieta, która prowadziła pokojową kampanię przeciwko otworzeniu ośrodka dla azylantów, stała się ofiarą nocnego podpalenia jej domu i samochodów.
Przedstawiciele społeczności zjednoczyli się wbrew podziałom partyjnym i jednym chórem wypowiedzieli się przeciwko domowi dla azylantów. Protesty przedstawicieli lokalnej społeczności oraz wójta zostały tradycyjnie zignorowane. Z oceny rady powiatu wynika, że mała społeczność nie ma wystarczających środków, aby wytoczyć zakrojony na szeroką skalę pozew przeciwko projektowi ośrodka azylowego.
Co ciekawe, pojawiło się wideo z odpowiedziami starosty okręgowego SPD Stefana Sternberga. Przyznał w nim, że system azylowy został pozbawiony jakiejkolwiek kontroli demokratycznej. Władze jego okręgu (i ostatecznie on sam) zdecydowały, że obiekt powstanie w Dabel, on jednak w dalszym ciągu wypiera się odpowiedzialności. Jednocześnie protesty przeciwko masowemu zakwaterowaniu są tłumione przez lewicowy terror.
W nocy z 1 na 2 czerwca zaatakowano dom organizatora marszów protestacyjnych. W wyniku podpalenia zniszczone zostały trzy samochody i wiata garażowa. Nadpaleniu uległ także sąsiedni budynek mieszkalny, w którym przebywało dwoje małych dzieci. Media głównonurtowe w ogóle nie zajęły się tym tematem. Jedynie społeczność Dabel stanęła w obronie rodziny i rozpoczęła internetową zbiórkę pieniędzy, aby zrekompensować szkody materialne, które obliczono na 50 000 euro.
Za schwytanie sprawców podpalenia wyznaczono nagrodę w wysokości 3000 euro. Obecnie wygląda na to, że ogromny dom dla azylantów na pewno powstanie. Z kolei protest został w dużej mierze stłumiony przez podpalenie, dzięki któremu lokalni mieszkańcy boją się wychylać ze swoim zdaniem.
Polecamy również: Ministerstwo Sprawiedliwości chce przywilejów dla sodomitów zamkniętych w więzieniach
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!