Narastające problemy demograficzne dotyczą praktycznie całej północnej półkuli, nie tylko Europy i Ameryki Północnej, ale także w znacznym stopniu azjatyckiej części Rosji oraz Chin, Japonii i Półwyspu Koreańskiego. Praktycznie wszędzie tam dzietność nie zapewnia zwykłej zastępowalności pokoleń i wszędzie mamy do czynienia z gwałtownym procesem starzenia się społeczeństw.
Nigdzie jednak kult egoizmu i hedonizmu, których ostatnim krzykiem mody jest panosząca się ideologia LGBT, nie poczyniły takich spustoszeń jak w Niemczech. Tam wszystko to pojawiło się najwcześniej, tam też najwcześniej zanegowano i odrzucono tradycyjne więzy rodzinne. To tam w końcu najwcześniej można było zauważyć, do czego to prowadzi.
W Niemczech (wówczas jeszcze podzielonych) ujemny przyrost naturalny pojawił się już w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, co stanowiło podówczas wręcz ewenement. Później było już tylko gorzej… Zresztą zobaczmy, jak przestawiała się liczba dzieci urodzonych w Niemczech w latach 1991 – 2019:
Jak widzimy, szczególnie fatalnie przedstawiały się lata 2005 – 2013, kiedy to na świat przychodziło w Niemczech mniej niż 700 tysięcy dzieci rocznie (za kilka lat to te właśnie roczniki będą wchodziły w dorosłe życie). Ale i później, choć nastąpił pewien wzrost, to jednak liczba rodzących się dzieci w stosunku do ogólnej liczby ludności wciąż była tam i jest dużo mniejsza niż na przykład w Polsce. A skoro u nas, z czego doskonale zdajemy sobie sprawę, sytuację musimy uznać za bardzo złą, to tam – co widzimy – jest ona po prostu tragiczna.
W ubiegłym roku w kraju tym urodziło się 778.090 dzieci, podczas gdy cała ludność Niemiec to ponad 83 miliony osób. W Polsce w tym samym czasie urodziło się 375 tysięcy dzieci (przy ponad 38 milionach ludności). We wcześniejszych latach proporcje te były dla Polski jeszcze korzystniejsze…
Lekarstwem na starzenie się społeczeństwa i niedobór rąk do pracy miała być imigracja. Już w roku 1961 rząd Republiki Federalnej Niemiec uruchomił program ściągania do pracy Turków. Pierwotnie zakładano, że przyjeżdżający do Niemiec gastarbeiterzy będą tam przebywać tylko czasowo. Co dwa lata miała następować ich całkowita wymiana. Ale pracodawcy wymusili rezygnację z tej zasady oznaczającej dla nich utratę częściowo już wykwalifikowanej siły roboczej. I tureccy pracownicy zostawali. W roku 1973 w Niemczech mieszkało już 700 tysięcy Turków.
W rezultacie wśród rodzących się w Niemczech dzieci z roku na rok rósł odsetek maluchów z tzw. tłem migracyjnym. Należy przy tym zaznaczyć, że w rodzinach imigranckich rodzi się zasadniczo więcej dzieci niż w rodzinach bez tła migracyjnego, pomimo tego iż na przykład wśród licznej społeczności imigrantów z Polski rodzi się mniej dzieci aniżeli w rodzinach rdzennie niemieckich (za to mocno podnoszą średnią muzułmanie).
W 2015 roku w Niemczech mieszkało 4,3 miliona dzieci z rodzin ze środowisk migracyjnych, co stanowiło 34 procent wszystkich mieszkających tam dzieci (do osiemnastego roku życia). Szczególnie licznie reprezentowane były tu dzieci z korzeniami tureckimi, których w 2015 roku było 774 tysiące, tj. 6,12% wszystkich niemieckich dzieci.
Rok 2011 to „arabska wiosna”, której efektem była wielka fala migracyjna z Bliskiego Wschodu i z krajów Maghrebu, która to zalała Niemcy, W roku 2011 saldo migracji (imigracja pomniejszona o emigrację) wyniosło 279.330 osób, w roku 2012 – 368.945, w 2013 – 428.607, w roku 2014 – 550.483, a w roku 2015 – 1.139.403 osoby.
To właśnie rok 2015 był tym szczytowym, gdy chodzi o liczbę imigrantów przybywających do Niemiec W roku tym przybyły do Niemiec 2.136.954 osoby (w tym 2.016.241 cudzoziemców i 120.713 Niemców powracających z emigracji), podczas gdy kraj ten opuściło 997.551 osób (w tym 859.278 cudzoziemców i 138.273 Niemców). Liczba cudzoziemców w Niemczech wzrosła w ciągu jednego tylko roku o 1.156.963 osoby.
W kolejnych latach mieliśmy spadek liczby osób przybywających do Niemiec, ale ciągle, gdy mówimy o saldzie migracyjnym, rzecz dotyczy setek tysięcy osób każdego roku. W roku 2016 saldo migracji zamknęło się liczbą ok. 500 tys. osób (1.865 osób przybyło do Niemiec i 1.365 tys. osób wyjechało), w roku 2017 saldo migracji wyniosło 416 tysięcy osób, w 2018 – 399 tysięcy, a w roku 2019 nieco ponad 300 tysięcy.
Nieznaczny wzrost liczby rodzących się dzieci, odnotowany w ostatnich latach (poczynając od roku 2014), bynajmniej więc nie jest związany z większą dzietnością rodowitych Niemek, ale ze wzrostem liczby rodzin z tłem migracyjnym.
Niemcy, czy im się to podoba, czy nie, skazani są więc na imigrantów. Bo ktoś musi pracować na rosnącą społeczność emerytów i rencistów, którzy w pogoni za samorealizacją i karierą zawodową oraz poświęcając się zaspokajaniu swoich przyjemności i zachcianek, nie zadbali o potomstwo.
Tyle że wraz ze wzrostem liczby imigrantów coraz trudniej jest nad nimi zapanować. Strumyki migracyjne zamieniły się w rzeki, nad którymi władze nie są w stanie sprawować kontroli. Imigranci tworzą dziś społeczeństwa równolegle i coraz śmielej narzucają swoje porządki.
Wojciech Kempa
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!