Składam zażalenie w sprawie tego umorzenia, jestem gotowa na pełną drogę prawną w tej sprawie, zresztą nie tylko ja, bo kilka osób było poszkodowanych – piekli się posłanka Lewicy Barbara Nowacka.
RMF FM poinformował dziś, że prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w tej sprawie spryskana gazem łzawiącym Barbary Nowackiej podczas proaborcyjnych burd w Warszawie w listopadzie ubiegłego roku. Zdaniem śledczych działania funkcjonariusza nie noszą znamion przestępstwa.
– Jestem gotowa na pełną drogę prawną w tej sprawie, zresztą nie tylko ja, bo kilka osób było poszkodowanych – wściekała się Nowacka w rozmowie z RMF FM.
– Kilka spraw na raz potraktowanych całościowo, czyli również sprawa posłanki Agnieszki Dziemianowicz-Bąk, której też w tym czasie immunitet został naruszony. Uzasadnienie, z którego wynika, że policjant zeznał, że był sam i czuł się zagrożony i że celował w klatkę piersiową nijak ma się to do materiału dowodowego i rzeczywistości – mówiła Nowacka.
Komentując decyzję prokuratury, polityk przypomniała także, że w momencie kiedy została spryskana gazem łzawiącym, nie wykonywała żadnych działań, które mogłyby przestraszyć policjanta (policjant twierdzi bowiem, że czuł się zagrożony).
– Byłam w tłumie, ale nie brałem udziału w blokadach, a policjant z bliskiej odległości użył wobec mnie gazu prosto w oczy, czego nie wolno robić, co jest absolutnie niezgodne z zasadami użycia środków przymusu bezpośredniego, ponieważ (gaz) trzeba kierować z odległości nie większej niż 50 cm i w klatkę piersiową – dodaje Nowacka.
Czytaj też:
/rmf24.pl/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!