Polski Sejm jest miejscem, w którym polskie społeczeństwo powinno dostrzegać prawdziwą troskę zgromadzonych tam parlamentarzystów o polską rację stanu. Niestety przez lata byliśmy świadkami międzypartyjnych sporów lub działań kosztem polskiej racji stanu na rzecz ościennych państw. W gronie tych bezbarwnych postaci od ostatnich wyborów w poselskich ławach zasiada współczesny Korfanty – poseł z okręgu Rybnickiego Roman Fritz.
Obecność posła Romana Fritza w bieżącej kadencji Sejmu jest swoistym pozytywnym zrządzeniem losu dla Polski. Od kilku miesięcy pojawia się bowiem coraz wyraźniej kwestia Śląska już nie tylko w wymiarze jego znaczenia gospodarczego dla Polski, ale jako swoistego obszaru, nie mającego nic wspólnego z Polską.
Furorę w mediach społecznościowych zrobiło wystąpienie posła sprzed ponad pół roku, kiedy na mównicy poselskiej pięknym dialektem śląskim udowodnił, że nie istnieje język śląski, a poszczególne gwary śląskie uchroniły tamtejszych Ślązaków przed wynarodowieniem grożącym im przez działalność niemiecką.
Nagranie można obejrzeć tutaj.
Ostatnio w polskim Sejmie poruszane było zagadnienie tragedii górnośląskiej. Choć inicjatywa upamiętnienia tych bolesnych przeżyć dla potomnych jest słuszna, wzbudza zaniepokojenie fakt ograniczania jej rozmiarów jedynie do roku 1945 roku, kiedy to Armia Czerwona dokonywała na tym terenie licznych zbrodni. Poseł Fritz w swoim wystąpieniu słusznie zauważył, że:
(…) Dlaczego „tzw. środowiska ślązakowskie” – tak chętnie wrzeszczące o tragedii górnośląskiej – zapominają o wcześniejszych latach niemieckiego terroru?! Czy ludzie zamordowani w 1939 r. to nie Ślązacy? Czy tragiczne straty wśród żołnierzy Armii Krajowej z tego regionu to nie część tej samej krwawej historii? Skandalem jest kreowanie narracji, w której Polacy stają się jedynymi oprawcami Śląska, a niemieccy najeźdźcy – ot, niby niewinni goście.
Gdzie tu logika i uczciwość wobec faktów?! Z jakiej racji próbuje się budować idiotyczny podział „śląskość” kontra „polskość”, skoro nasi przodkowie ginęli zarówno z rąk hitlerowskich, jak i stalinowskich?! Drodzy Państwo, nie pozwólmy zagłuszyć prawdy. Nie kupujmy powierzchownych, propagandowych haseł, które lewaccy antypolscy radykałowie lansują w mediach społecznościowych dla taniego poklasku.
Mamy obowiązek przypominać, że Tragedia Śląska to także tragedia września ’39, masowych rozstrzeliwań i prześladowań AK-owców. Polacy i Ślązacy (nie zapominajmy, że Ślązacy to też Polacy – i odwrotnie!) byli ofiarami dwóch totalitarnych reżimów! Śląsk to duma i część Polski – nie pozwólmy się dzielić propagandzie[1].
Niezmiernie cieszy fakt, że za tym przemówieniem idą konkretne działania podejmowane już od dłuższego czasu przez posła. Dbając o pamięć historyczną, poseł Roman Fritz podjął kilka tygodni temu działania wraz z członkami klubu Konfederacji Korony Polskiej, aby upamiętnić polskiego strażnika granicznego, który już w sierpniu zmuszony był w obronie polskiego Śląska przelewać krew niemieckiego dywersanta:
Warto zaznaczyć, że Władysław Pieczychlebek po wyleczeniu się z otrzymanych ran wziął udział w kampanii polskiej 1939 roku, trafił do sowieckiej niewoli, którą opuścił w szeregach Armii Andersa. Brał udział w kampanii włoskiej II Korpusu walcząc o Polskę na szlaku od Monte Cassino przez Ankonę po Bolonię.
Odsłonięcie tablicy upamiętniającej wspomnianego bohatera planowane jest na bieżący rok. Trzeba zaznaczyć, że powyższa inicjatywa nie jest jedyną, w której poseł Konfederacji Korony Polskiej podjął aktywne działania na rzecz upamiętnienia lokalnych bohaterów Polski, a której wyniki będą widoczne prawdopodobnie w drugiej połowie roku.
[1]https://www.facebook.com/RomanFritzSejmRP/videos/nie-mam-najmniejszego-zamiaru-zamiata%C4%87-pod-dywan-zbrodni-pope%C5%82nianych-na-%C5%9Bl%C4%85sku-/1672184633717617/
Polecamy również: Ukraina kupuje dwa rosyjskie reaktory jądrowe. Wojna nie jest przeszkodą
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!