Felietony

O flaszkę-niewypitkę

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Polska dotrzymuje kroku nieubłaganemu postępowi, chociaż oczywiście tu i ówdzie trafiają się jeszcze niedociągnięcia. Te niedociągnięcia, które oczywiście pojawiają się tylko tu i ówdzie, nieubłaganym palcem wytykają „aktywiści” w rodzaju pana Rafała Betlejewskiego, który tak bardzo stęsknił się za „Żydem”, że podobno gotów jest nawet na daleko idące poświęcenia. Na razie jednak wysłuchuje i spisuje żale na panujący w Polsce „rasizm”, dzięki czemu międzynarodówka biurokratyczna, mająca swoje żerowisko w Nowym Jorku, właśnie zażądała od Polski, by zdelegalizowała Obóz Narodowo Radykalny i Młodzież Wszechpolską. Najwyraźniej nie mają tam większych zmartwień, to znaczy – oczywiście mają – ale przy okazji załatwiają też inne sprawy. Idąc za przykazaniami wiecznie żywego Le…, to znaczy pardon – jakiego tam znowu „Lenina”? Nie żadnego „Lenina” tylko włoskiego komucha Spinellego, co to w sławnym „Manifeście z Ventotene”. Do tego Ventotene wsadził Spinellego z kolegami Benito Mussolinii. Trochę się tam nudzili, jak to w więzieniu, więc opracowali „Manifest” w którym postulowali likwidację państw narodowych i narodów, żeby wreszcie zapanował socjalizm. Co ma być potem, jak już socjalizm się zaśmierdzi? Tego Spinelli z kolegami już nie przewidział, ale to nic, bo zawsze można twórczo rozwinąć myśl Marksa i Lenina, którzy też dochodzili do komunizmu, nie wspominając, co będzie potem. Pewnie się trochę krępowali, bo z nieubłaganej dialektyki wynika, że po komunizmie nastanie dodupizm, no ale amicus Plato, sed magis amica veritas, toteż nas żadne skrępowanie nie powstrzyma przed przedstawieniem ostatecznego etapu świetlanej przyszłości. Warto zwrócić uwagę, że Spinelli z kolegami taktownie nie wspomniał, w jaki sposób historyczne narody będą „likwidowane” – co otwiera przed nami szeroki wachlarz możliwości.

Dopiero bowiem na tym tle widać, jakich sprośnych błędów Niebu obrzydłych dopuścił się inny wybitny przywódca socjalistyczny Adolf Hitler, który likwidowanie historycznych narodów rozpoczął od narodu żydowskiego. Tymczasem powinno być odwrotnie; zlikwidować trzeba narody mniej wartościowe, podczas gdy naród żydowski ma z tego „nawozu historii”, grząskiej krwawej masy pozostałej po zlikwidowaniu historycznych narodów, będzie czerpał żywotne soki. Warto dodać, że Spinelli został uznany za jednego z ojców założycieli Unii Europejskiej, obok bimbrownika Jana Monneta i masońskiego świątka Roberta Schumana, co to uczestniczył w ruchu oporu w każdej zakrystii, a teraz ma trafić na ołtarze, torując w ten sposób drogę do świętości naszemu Kukuńkowi, czyli Lechowi Wałęsie. Najwyraźniej tezy „Manifestu z Ventotene” trafiły do przekonania drapichrustom z biurokratycznej międzynarodówki i stąd żądanie, by Polska zdelegalizowała obydwie narodowe organizacje. Nacjonalizm bowiem głosi, że każda wspólnota etniczna powinna się politycznie zorganizować w państwo, którego właściwością jest m.in. suwerenność, a więc zdolność do samodzielnego określania własnych praw. Komunie się to nie podoba, bo komuna raczej hołduje koncepcji rządów „filozofów”, to znaczy – doktrynerów, którym się wydaje, że dzięki przeczytaniu „Manifestu Komunistycznego” osiągnęli wyższe stany świadomości i w związku z tym lepiej wiedzą, co jest dobre dla każdego, w związku z tym pozostałej hołocie żadna suwerenność nie jest do niczego potrzebna. Najzabawniejsza jest w tym wszystkim okoliczność, że z tym żądaniem wobec Polski wystąpiła biurokratyczna międzynarodówka, nazywająca się „Organizacją Narodów Zjednoczonych”. Organizacja Narodów Zjednoczonych chce przykładać rękę do likwidacji narodów? Ładny interes!

Ale nie tylko w tej dziedzinie nieubłagany postęp postępuje. Oto w dniach ostatnich, to znaczy 20 i 21 września w Pałacu Kultury i nauki imienia Józefa Stalina w Warszawie trwa Kongres Kobiet. Hmmm. Rzeczywiście, kobieta kobietą być nie przestaje, chociaż Tadeusz Boy-Żeleński w wierszu adresowanym do „matrony krakowskiej” widział te sprawy nieco inaczej, bo pisał: „Za co stwór podeszły wiekiem, co kobietą być już przestał, a nigdy nie był człowiekiem windujemy na piedestał?” Najwyraźniej musiał uważać, że kobietą się bywa, ale niekoniecznie – ale myślę, że pani filozofowa Magdalena Środzina, jedna z kongresowych egerii, musi uważać odwrotnie – że jak już ktoś kobietą został, to nią jest żeby tam nie wiem co. Nawiasem mówiąc, nie jest to chyba do końca zgodne z przesądami głoszonymi przez genderactwo, ale nie wymagajmy zbyt wiele od pań filozofowych. Tedy hasłem przewodnim Kongresu jest „Równość, Ekologia, Demokracja”. To bardzo ciekawe, bo jak w nieśmiertelnym poemacie „Towarzysz Szmaciak” pisał Janusz Szpotański – „By mogła zapanować Równość, trzeba wpierw wszystkich wdeptać w gówno. By człowiek był człowieka bratem, trzeba go wpierw przećwiczyć batem”. Widać, że „kobiety” mogą jeszcze nieźle nawywijać, zwłaszcza gdy dowodzenie przejmą osoby w niebezpiecznym dla kobiet wieku. Co do „ekologii” to właśnie mamy ciekawą sytuację, że najsławniejsza bojówka ekologiczna pod nazwą „Greenpeace” zatrzymała statek z węglem, zupełnie nie zwracając uwagi na gówna, które spłynęły z nurtem Wisły do Bałtyku z powodu wybicia w Warszawie „Trzaskowianki Gazowanej”.

Nawiasem mówiąc, pan prezydent Rafał Trzaskowski bierze udział w Kongresie Kobiet jako Kobieta Honorowa, co według fałszywych pogłosek ma wiązać się z nominacją ostentacyjnego sodomity, pana Pawła Rabieja, na jego zastępcę. Ale mniejsza z tym, bo widać wyraźnie, że ekologowie muszą kierować się tropizmem do pieniędzy; za zatrzymanie statku z węglem mogą zapłacić zwolennicy pogladu, ze Polska powinna czerpać energię z gazu, jeśli nie własnego, to imoortowanego z USA, podczas gdy za warszawskie gówna nikt nie wybula, więc nie ma co zwracać na nie uwagi. Toteż ekologowie zrzeszeni w ponurej sekcie pod nazwą Pracowni na rzecz Wszystkich Istot, podnieśli niebywały klangor z powodu chomika europejskiego, który upodobał sobie niszę ekologiczną akurat na trasie budowy drogi ekspresowej S7, na którą pójdą ciężkie miliony. Tak bywało i w przeszłości; kiedy rozpoczynała się jakaś kosztowna inwestycja, ekologowie podnosili larum, że na tym terenie jest sówka, albo żuczek i gwoli zapewnienia dobrostanu tym „istotom czującym” należy inwestycję natychmiast wstrzymać. Jeśli inwestor był kumaty, to zapraszał ekologów na naradę i mówił: no to jak, chłopaki? Ile chcecie? I jeśli doszło do kompromisu, to zaraz okazywało się, że sówka wyprowadziła się w nieznanym kierunku a i żuczek też gdzieś przepadł i nic już nie stało na przeszkodzie, by inwestycja była kontynuowana. Toteż wcale się nie dziwię, że do spółdzielni ekologicznej postanowiły przełączyć się też „kobiety”, które przecież też lubią wypić i zakąsić. Na tym w końcu polega socjalistyczna demokracja, że obywatele piją i zakąszają ustami swoich przedstawicieli, którzy nie przepuszczą żadnej okazji, by umoczyć pysk w melasie i tym wyjaśniam sobie obecność na Kongresie Kobiet posągowej pani Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, która pragnie wszystkich przycisnąć do piersi.

Toteż w sukurs przedstawicielom ruszyli „młodzi”, co to nie chcą mieć dzieci ze strachu przed zmianami klimatycznymi. Ano, klimat rzeczywiście się zmienia, więc taki powód dobry jest, a nawet lepszy, niż każdy inny, bo jakiś klimat będzie zawsze. Co więc postulują „młodzi”? Miedzy innymi – by zawsze mieć przy sobie „butelkę wielokrotnego użytku”, czyli tak zwaną flaszkę niewypitkę. Ten postulat na pewno się przyjmie i już niedługo ulice i place zaroją się od ekologów z flaszkami-niewypitkami. W takiej sytuacji konieczność wymaga, by nauczyciele zwalniali „młodych” z lekcji, bo jaka tam „lekcja”, gdy uczniowie trwają w ekologicznej nirwanie? Zresztą – powiedzmy sobie szczerze – po co w ogóle ich kształcić, skoro tylko patrze, jak przyjdą tu starsi i mądrzejsi?

Stanisław Michalkiewicz

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!