Mając na uwadze dzieje Polaków na Dalekim Wschodzie, pierwsza myśl, jaka nasuwa się bez wątpienia to historia zsyłek na Syberię, jakiej doświadczali przez wieki nasi przodkowie, również w XX wieku, od Związku Sowieckiego, który co niektórzy uważają za „wyzwoliciela” z okresu II wojny światowej. Mało jednak osób zdaje sobie sprawę, że jedna z większych polskich kolonii znajdowała się w Chinach i mieściła się w mieście Harbin.
Polskie skupisko w Chinach było w orbicie zainteresowania naszych przodków w okresie II Rzeczypospolitej, którzy pilnie śledzili wiadomości pojawiające się w prasie o polskim ośrodku w Chinach.
W połowie lat 20 minionego wieku liczba Polaków w chińskim mieście oceniana była na przeszło cztery tysiące osób. Biorąc pod uwagę fakt, że rozwój ośrodka przypadał na lata 1909-1919 roku i dbając o otrzymanie łączności Polaków z polską tradycją, w roku 1922 roku rozpoczęto wydawanie staraniem polskiego księdza katolickiego Władysława Ostrowskiego czasopisma pt. „Tygodnik Polski”. Nakład pisma dochodził do Polaków rozrzuconych nie tylko w Chinach, lecz również m.in. w Japonii, na wyspach filipińskich, a nawet na wyspę Sachalin.
Duży cios dla rozwoju polskiej społeczności stanowiło przejęcie zarządu kolei wschodnio-chińskiej przez władze sowieckie na podstawie umowy między Związkiem Sowieckim a Chinami. W związku z tą decyzją, od 1 czerwca 1925 roku pracownicy kolei musieli zdecydować się na paszport chiński lub sowiecki. Doprowadziło to do powrotu do Polski blisko 500 Polaków. Pozostali na miejscu pracowali nadal, aby ratować instytucje, takie jak gimnazjum i szkoły powszechne, które (…) ratują przeszło 250 dzieci od zruszczenia, wychowują je w umiłowaniu religii katolickiej i polskości.
Od tego okresu rozpoczęło się stopniowe zmniejszanie polskiego osadnictwa w Chinach. Wpływy komunizmu w późniejszych latach doprowadziły do represji wobec Polaków. Ostatni przedwojenny Polak urodzony w Harbinie – Edward Stokalski opuścił miasto i przeniósł się do Polski, której nigdy wcześniej nie widział na oczy w roku 1993.
Fenomenem tamtego społeczeństwa był fakt wychowania młodego pokolenia Polaków w głębokiej miłości do Ojczyzny, której nigdy nie mieli szansy odwiedzić, a za którą gotowi byli oddać swoje młode życie. Wśród tych osób znaleźli się:
Kapitan PSP Kazimierz Suszczyński urodzony 24 września 1914 roku w Harbinie. W czasie wojny pilot w 301 dywizjonie bombowym. Trzykrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych, Virtuti Militari V klasy. Zmarł 11 listopada 1964 roku w Wielkiej Brytanii.
Michał Wzdulski urodzony 24 sierpnia 1921 roku. W czasie wojny w Polskich Siłach Powietrznych pełnił funkcję mechanika motocyklowego. Zmarł w Wielkiej Brytanii w 1998 roku.
Tadeusz Papis urodzony 4 grudnia 1917 roku. W czasie wojny pelnił służbę jako oficer techniczny m.in. w 307 dywizjonie myśliwskim Lwowskim i 300 dywizjonie bombowym. Zmarł 23 grudnia 2020 roku w Kalifornii.
Wacław Andruszko urodzony 1 września 1914 roku. W czasie wojny pełnił służbę jako nawigator w 304 i 305 dywizjonie bombowym. Zmarł 9 stycznia 1970 roku w Wielkiej Brytanii.
Pamiętajmy o tych wspaniałych Polakach. Pamiętajmy o ich wychowawcach, którzy tysiące kilometrów od ojczystej ziemi potrafili ukształtować młode polskie pokolenie, wierne zasadzie Bóg, Honor, Ojczyzna. Niech przykład ten będzie dla nas wyrzutem sumienia, w jaki sposób zmarnowaliśmy pokolenie polskiej młodzieży, mając wszelkie możliwości do wychowania jej zgodnie z tradycją i pamięcią historyczną, a zachłyśnięci „okrągłostołową wolnością” doprowadziliśmy do tego, że polska młodzież niszczy zabytki polskiej kultury, atakuje katolickie świątynie, używając języka z rynsztoku i twierdzi, że prowadzi wojnę, nie wiedząc, że wojna to zgliszcza, płacz, śmierć, gwałty. Czy tego ludzie ci pragną dla naszej Ojczyzny?
Krzysztof Żabierek
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!