Od lat wiadomo, że politycy Platformy Obywatelskiej biją wszelkie rekordy cynizmu, tym jednak przeszli samych siebie. Chcąc zbić kapitał polityczny, wymyślili akcję pod hasłem: „sprowadźmy do Sopotu dziesięć sierot z Aleppo”.
Ale czy ktokolwiek z inicjatorów tej żenującej akcji zastanowił się nad ewentualnymi konsekwencjami przesiedlenia dziesiątki dzieci (bez ich dorosłych opiekunów) w obce im kulturowo miejsce? Do kraju, którego języka nie znają, gdzie wszystko byłoby im obce? Czy zadał sobie trud, by pomyśleć, kto by ewentualnie miał się tu nimi na miejscu zająć? I czy przede wszystkim uprzednio sprawdził, czy istnieje jakiekolwiek zapotrzebowanie na tego rodzaju akcję?
Oczywiście, że nie. Jeśli ktoś uwierzył, że chociaż przez moment przyświecała komukolwiek z nich myśl, by rzeczywiście jakąś syryjską sierotę do Polski sprowadzić, to musi być osobą wyjątkowo naiwną. Ich bowiem tak naprawdę absolutnie nie interesuje los dzieci w Aleppo, o których wiedzą, albo wydaje im się, że wiedzą, iż skoro trwa tam wojna, to pewnie są zabici, a skoro są zabici, to zapewne są i sieroty. A skoro tak – to warto odegrać rolę współczujących i pochylających się z troską nad ich cierpieniem. A jeśli dodatkowo uda się przedstawić przeciwników politycznych jako tych nieczułych – to już absolutna bomba…
– Nie zostawimy sprawy dzieci z Syrii, które chciał przyjąć Sopot, bez wyjaśnienia ze strony premier Beaty Szydło i MSWiA – grzmiała w sobotę w Sopocie posłanka PO Agnieszka Pomaska.
Bodaj najlepiej grę tę obnażyła Janina Ochojska, szefowa Polskiej Akcji Humanitarnej:
W społeczeństwie muzułmańskim nie ma sierot. Zawsze weźmie je dalsza czy bliższa rodzina.
Chwilę potem dodała:
Sprowadzanie sierot do Polski z #Aleppo nie ma sensu. One mają bliższą lub dalszą rodzinę.
Bo w całej sprawie nie chodziło o dzieci, ale o wywołanie kolejnej politycznej awantury, przy czym cierpienie dzieci z Aleppo potraktowane tu zostało czysto instrumentalnie.
Wojciech Kempa
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!