„Nie mogłam się nawet zapisać do biblioteki na Pradze Południe, bo podejrzliwa bibliotekarka zaczęła się ode mnie domagać pokazania umowy o pracę i udowodnienia, że jestem stąd – stwierdziła dla tokfm.pl 27-letnia Rajel. Okazuje się jednak, że kobieta albo jest nieświadoma przepisów, albo z premedytacją oskarża Polaków o rasizm. Biblioteka Publiczna im. Zygmunta Jana Rumla na Pradzie-Południe wydała w sprawie oświadczenie.
Prawdą jest, że każda osoba pragnąca zapisać się do biblioteki publicznej na terenie Warszawy, zobowiązana jest do potwierdzenia swojego związku z miastem. Może być to stwierdzone na podstawie dokumentu np. dowodu osobistego, bądź umowy o pracę – napisano w oświadczeniu.
Właściwie, to czego się można było spodziewać. Kiedy tylko tragiczny los Rajel stał się pożywką dla niektórych mediów, podniosły się również głosy, by jej rewelacje zweryfikować. Nie paliły się do tego ani TVN, ani TOK FM ani duże portale informacyjne.
Jak słusznie zauważono, wystarczy, by poszkodowana określiła gdzie i kiedy została zaatakowana, obrażona, opluta. Nagrania monitoringu pozwalają na ustalenie sprawców rasistowskich ataków. Oczywiście o ile w ogóle do nich doszło.
Potwierdzenia opisywanych przez kobietę faktów się nie pojawiły, ale Rajel zdążyła w tym czasie zostać gwiazdką TVNu i wpisać się w narrację prezentowaną przez wiele mediów w Polsce, które karzą nam myśleć o sobie jako ksenofobicznych, zamkniętych na świat rasistach i antysemitach.
Poniżej pełny tekst oświadczenia władz biblioteki.
Źródło: nczas.pl
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!