Jeszcze w czasie swojego trwania serial „Awatar: Legenda Aanga” doczekał się krótkich komiksów, których akcja rozgrywała się pomiędzy odcinkami. Zebrano je w tomiku „The Lost Adventures” Cały serial jak i kontynuujące go komiksy opisałem i zrecenzowałem na wRealu.pl, a trzy pierwsze serie rozgrywającej się w tym samym świecie ,,Legendy Korry” omówiłem na portalu https://www.magnapolonia.org/. Niniejszy felieton proszę traktować jako suplement do tych napisanych wcześniej.
***
Wesołe przygody Aanga i jego przyjaciół
Napisane przez różnych scenarzystów i zilustrowane przez różnych rysowników komiksy to krótkie (od 2 do 24), najczęściej humorystyczne opowieści. Opisują perypetie bohaterów między kolejnymi odcinkami, czasami rozbudowują świat przedstawiony i rzucają nowe światło na pewne wydarzenia, jednak z reguły stanowią krótkie, nastawione wyłącznie na humor formami, które w żaden sposób nie rozwijają większej fabuły.
Ilustracje
Wymienienie wszystkich ilustratorów zajęłoby mnóstwo czasu, ograniczę się więc do krótkiego omówienia ogółu. Pod względem rysunków tomik jest dość nierówny, różni artyści mniej lub bardziej oddają kreskę serialu. Mamy tu zarówno bardzo przeze mnie ceniony duet Gurihiru, znany z komiksowej kontynuacji serialu, którego ilustracje mocno nawiązują do tego, co widzieliśmy na małym ekranie; jak i specyficzny styl Corey’ego Lewisa – moim zdaniem, sprawdziłby się lepiej w jakimś komiksie operującym złośliwą satyrą niż w fantasy. Wysiłek każdego artysty wart jest jednak docenienia – musieli trzymać się określonych stylistycznych ram, a jednocześnie przemycić w nich swoje własne sposoby ilustrowania. Jednym udało się to lepiej niż innym, jednak przekrój różnych podejść do jednego stylu graficznego oceniam na plus.
***
Recenzja
Humorystyczne, lekkie i pozbawione głębi opowieści w świecie Awatara najlepiej sprawdzają się w krótkich formach – w serialu źle wpływały na tempo opowieści i tworzyły odcinki – zapychacze. Tutaj mają szansę zabłysnąć.
W żadnym wypadku nie są to dzieła wybitne czy wciągające – nie aspirują do tego. To lekkie czytadła i jako takie wypadają przyzwoicie, choć bez rewelacji.
Kiedy jednak pojawiają się historyjki ambitniejsze to widać w nich ciekawe pomysły: losy ocalałych Nomadów Powietrza po masakrze zgotowanej im przez lorda Sozina, pociąg w Narodzie Ognia… aż szkoda, że nie ma tego więcej.
Polecam osobom nastawionym na lekką, niezobowiązującą rozrywkę i najbardziej zagorzałym miłośnikom Aanga i jego druhów. Miłośnicy monumentalnych dzieł fantasy raczej nie będą zachwyceni.
Chyba, że figle Momo podpadają pod definicję monumentalnego dzieła fantasy.
Stefan Aleksander Dziekoński
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!