W dniach ostatnich (najwyraźniej zapowiadane w proroctwach “dni ostatnie” własnie nadeszły), rząd “dobrej zmiany” podał informację o schwytaniu przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego grupy dywerasantów – jak się okazało – nie Rosjan, tylko innych: Białorusów i Ukraińców – którzy mieli “monitorować” transporty broni przez Polskę na Ukrainę a poza tym “przygotowywali” akcje dywersyjne. Żadnych szczegółów oczywiście nie podano, bo ABW, podobnie jak kiedyś SB, tradycyjnie chroni się za murami tajności. Czemu ta “tajność” służy, tego do końca nie wiemy, więc równie dobrze może służyć realizowaniu polskich interesów państwowych, jak też – ukrywaniu łajdactw bezpieczniackich. Zaangażowanie naszych mężyków stanu w prowadzoną przez USA z Rosją na Ukrainie wojnę do ostatniego Ukraińca sprawia, że Rosja rzeczywiście mogła zwerbować tu jakichś agentów, żeby w razie potrzeby monitorowali linie kolejowe na Podkarpaciu. To oczywiście możliwe – ale właściwie po co ruskim szachistom takie wiadomości? Przecież przy pomocy choćby satelitów szpiegowskich mogą te transporty śledzić w czasie rzeczywistym i pewnie to robią, chociaż też nie bardzo wiadomo po co, bo jak wiemy, chociaż wojna na Ukrainie trwa już od ponad roku, to jak dotąd żadna linia kolejowa nie została przez Rosjan zniszczona, a nawet – zaatakowana. W związku z tym – jak niedawno przechwalał się jakiś ukraiński dygnitarz – 98 procent tamtejszych pociągów – pewnie i tych, wiozących transporty ciężkiej broni i amunicji – nie ma żadnych opóźnień. Jeśli to prawda – a chyba to prawda – to pod tym względem gorsza sytuacja panuje na kolejach polskich, chociaż Polska – przynajmniej na razie, bo jak będzie wkrótce, tego nie wiemy – nie jest objęta bezpośrednimi działaniami wojennymi. Ale być może z zagadkowych powodów ruscy szachiści rzeczywiście zwerbowali w Polsce jakichś agentów i wyznaczyli im takie groteskowe zadania, a ABW ich chwalebnie wyłapała. Zatem to, że wiadomość podana przez rząd jest prawdziwa, jest całkiem możliwe – ale to tylko jedna z wielu możliwości.
Druga możliwość jest taka, że żadnych ruskich dywersantów nie złapano, a tylko ABW ogłosiła o przeprowadzeniu takiej operacji, żeby pod tym pretekstem porozdawać agentom ordery i premie pieniężne. Dopuszczam taką możliwość na podstawie osobistych doświadczeń z bezpieczniakami ABW. Pan red. Leszek Szymowski wykrył bowiem i podał do wiadomości, że w roku 2012 ABW przeprowadziła operację “Menora”, w której tak zwanymi “figurantami” byli: prof. Jerzy Robert Nowak, Waldemar Łysiak i ja. Ta nasza trójka miała przygotowywać na kolejną rocznicę powstania w getcie warszawskim coś tak okropnego, że nawet między sobą nawzajem utrzymywała to w tajemnicy. Ale energiczna akcja ABW zapobiegła katastrofie, a z zagadkowych powodów żaden z “figurantów” nie został o tym nawet powiadomiony. Inna sprawa, że nie ma obowiązku informowania “figurantów” o prowadzeniu przeciwko nim sprawy operacyjnego rozpracowania, więc prawo nie zostało złamane. Ale dzięki doswiadczeniom zdobytym jeszcze za pierwszej komuny, kiedy to sprawy operacyjnego rozpracowywania przeciwko mnie prowadziła SB, zanim jeszcze red. Szymowski całą rzecz ujawnił, zorientowałem się, że coś się dzieje. Oto w sieci ukazała się fałszywka z moim rzekomym zobowiązaniem do współpracy z SB. Przy pomocy szefa lubelskiego oddziału IPN – bo fałszerz używał pieczęci tego właśnie oddziału – udało się potwierdzić, że to fałszywka, a ponieważ holenderski administrator serwera w rozmowie telefonicznej powiedział mi, że może ujawnić tożsamość komputera tylko prokuraturze lub policji, złożyłem w Policji zawiadomienie o przestępstwie z pełną dokumentacją, obejmującą również opinię lubelskiego oddziału IPN, który zapowiadał również ze swojej strony, zawiadomienie prokuratury. Minęło 6 miesięcy, po czym pani z Policji przesłuchała mnie na okoliczność faktów, które na piśmie im podałem. Kiedy zapytałem ją, czy skontaktowali się z Holendrem, odparła, żebym nie wtykał nosa w nie swoje sprawy. Na takie dictum byłem już prawie pewien, że policja chroni konfidenta ABW, który wykonywał zlecone przez nią zadanie obsrania mnie, a po upływie dalszych 6 miesięcy uzyskałem pewność, gdy prokuratura poinformowała mnie o umorzeniu śledztwa z powodu niemożności skontaktowania się z holenderskim administratorem serwera, z którym ja skontaktowałem się w minutę. Zatem również dobrze żadnych ruskich dywersantów mogło nie być, tylko bezpieczniacy z ABW wykombinowali sobie, żeby przed Świętami Wielkanocnymi podzielić trochę forsy i listków do wieńca sławy.
No dobrze – ale dlaczego do tej bezpieczniackiej spółdzielni przyłączył się również rząd “dobrej zmiany”? Myślę, że mógł to zrobić przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze – mamy rok wyborczy, a w tej sytuacji co to komu szkodzi pokazać, jak rząd, za pośrednictwem ABW, własną piersią zasłania nasz nieszczęśliwy kraj przed Putinem? To mogłoby być trochę kłopotliwe, bo gwoli większej wiarygodności trzeba by tych dywerstantów opinii publicznej pokazać, ale od czego mury tajności?Łukaszenka nawet już pokazał, ale nasza strona wszystko otacza mgłą tejemnicy. Śledztwo w tej sprawie prokuratura może bowiem prowadzić tak samo długo, jak śledztwo przeciwko panu Mateuszowi Piskorskiemu, który – jak pamietamy – trzymany był w tzw. “areszcie wydobywczym” przez 3 lata, po czym wszystko zakończyło się, może nie tyle wesołym oberkiem, co po prostu zakońnczyło bez żadnych konsekwencji dla nikogo, jeśli nie liczyć 200 tys. złotych poręczenia majątkowego. Jeśli tedy śledztwo będzie ciągnęło się bez jakichś spektakularnych rezultatów do wyborów, to może to być wskazówka, że żadnych dywersantów nigdy nie było, tylko fachowcy od “pijaru” wymyślili taką atrakcję dla wyznawców Zjednoczonej Prawicy.
Ale to jest powód, można powiedzieć – zwyczajny – w którym nie ma żadnych elementów demonicznych. Drugim bowiem powodem, a którym elementy demoniczności już by się pojawiły, jest próba wytworzenia w Polsce nastroju szpiegomanii po to, by pod tym pretekstem rozprawić się ze wszystkimi, którzy nie poddają się propagandzie wymyślanej przez pierwszorzędnych fachowców z ukraińskiego Sztabu Generalnego i powtarzanej potem przez warszawskie niezależne media głównego nurtu. Jak bowiem widzimy, blokolowanie przez ABW portali internetowych, jak np. portalu nczas.com, może nie wystarczyć, podobnie jak może nie wystarczyć wyrzucenie z pracy pana doktora Leszka Sykulskiego. Gdyby tak udało się im udowodnić kolaborację z ruskimi szachistami, a zwłaszcza – patronat medialny nad dywersantami, to można by pozbyć się ich za jednym zamachem i zagwarantować w ten sposób jedność moralno-polityczną narodu – jak za Edwarda Gierka. Niezawisłe sądy zrobią, co tam będzie trzeba i to zarówno te rządowe, jak i te nierządne, bo w tej sprawie, podobnie jak w wielu innych, między “dobrą zmianą”, a obozem zdrady i zaprzaństwa panuje całkowita jedność ponad podziałami. Toteż wszyscy przeznaczeni do odstrzału spotkają się z zarzutem: wiecie, rozumiecie, z wami jest brzydka sprawa – po czym zostaną umieszczeni aż do odwołania w areszcie wydobywczym, gdzie będą mogli się pocieszać, że jak zamykają, to będą wypuszczać.
Stanisław Michalkiewicz
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!