Może niektórym malkontentom z kierownictwa politycznego PiS-u idzie o większy rozmach ekonomiczny polskiej gospodarki – ale przecież nie ma większej stawki niż życie i przyszłość Narodu Polskiego. Każdą społeczność ludzką prawie zawsze cechowała dbałość o prymat rodzinnego patriarchatu jako naturalnej formy zarządzania codziennymi sprawami bytowymi oraz kolejnością załatwianych spraw. Po prostu z nadania Boga-Stwórcy prawa rodziców zostały utwierdzone nad prawami potomstwa : “Czcij ojca swego i matkę swoją” – czwarte przykazanie Dekalogu. Nie ma tu nic do rzeczy laicki czy lewacki punkt patrzenia na sprawy religijne, ponieważ konsekwencją nieposłuszeństwa w tym obszarze są z reguły mnożące się konflikty i nieporozumienia szkodzące jedności społecznej. Sama świadomość ludzkiego bytu, oderwanego od tego porządku, nie ma tendencji prawno-kształtujących; ma za to cechy rozumowania skrajnie przeciwnego – przeciwstawnego do ustaleń ogółu. Rozerwanie więzi rodzinnych zazwyczaj prowadzi do wyobcowania człowieka z kręgów wspólnotowych; jeszcze nie zdarzyło się, aby samotnik “owocował” ekonomicznym wzrostem gospodarstwa dobowego. Prędzej roztrwoni swój odziedziczony majątek (o ile takowy posiada) na zbytek i przyjemności, stając się z czasem sam dla siebie powodem zobojętnienia i rezygnacji.
Podobnie jest ze społeczeństwem od zarania budującym swoją tożsamość na wzorcach kulturowych, mających swoje korzenie w ukształtowanym modelu rodzinnego patriarchatu (ojcostwa). Bywa, że ojcem Narodu zostaje ten, komu najbardziej ufają inni; kiedy cenią go za prawdomówność, szczerość, osobistą pokorę, dbałość o dobro wspólne, poświęcenie. Z pewnością nie jest nim typowy cwaniak, lekkoduch, maniak seksualny, dorobkiewicz, zaprzaniec-zdrajca, oszust, finansista-obieżyświat, hazardzista, moderator łagodzący stosunki w danej grupie na użytek chwilowego zaprowadzenia porządku. Trud włożony w naprawę instytucji publicznych państwa musi uwzględniać szereg prawidłowości metodologicznych, gdyż współczesna cywilizacja bazuje na skuteczności i wartości poznawczej będącej względnie obiektywnym rezultatem badań naukowych opartych przede wszystkim o nauki ścisłe (m. in. ekonomię i bankowość), nauki przyrodnicze (np. ochronę środowiska), nauki społeczne (politykę i geopolitykę), nauki humanistyczne (literaturę, prawo oraz prawo międzynarodowe, stosunki zagraniczne (międzynarodowe), kulturoznawstwo itp.).
Po wygranych wyborach prezydenckich (prezydent Andrzej Duda) oraz parlamentarnych w 2015 roku Zjednoczona Prawica pod przewodnictwem PiS desygnowała na premiera rządu Beatę Szydło, która w rankingu popularności zajmowała jedno z czołowych miejsc. Była główną postacią w sztabie wyborczym kandydata na prezydenta RP, Andrzeja Dudy. Niewątpliwie odniesione dwa lata temu zwycięstwo wyborcze było znaczącym udziałem skromnej i kompetentnej, ale już niestety byłej premier. Społeczeństwo nie mogło wyjść z podziwu jak tak łagodna osoba może z taką zręcznością i łatwością radzić sobie z tak dziką agresją opozycji politycznej (PO, Nowoczesnej, PSL) oraz bezpardonowymi atakami instytucji unijnych pod pretekstem łamania zasad demokracji i praworządności w naszym kraju. Jako matka-Polka zadbała w pierwszej kolejności o wsparcie dla rodzin wielodzietnych – wprowadziła program 500+. Dzięki temu rozwiązaniu znacznie zmniejszyło się ubóstwo szczególnie wśród dzieci z terenów wiejskich. Postawiła na nogi polską gospodarkę. Udział w tym procesie reinkarnacji gospodarczej ówczesnego wicepremiera Mateusza Morawieckiego nie miał wcale decydującego charakteru tylko wynikał z typowego zaangażowania jako członka rządu, którym nienagannie i skutecznie kierowała Beata Szydło. To wyjątkowe zdolności koncyliacyjne decydowały o powodzeniu misji tego prawicowego rządu, nie żaden zmysł ekonomiczny bankowca – Morawieckiego, którego w rządzie z powodzeniem mógłby zastąpić np. Janusz Szewczyk jako doradca ekonomiczny SKOK Stefczyka.
Desygnowany na fotel premiera rządu Mateusz Morawiecki na razie kojarzony jest z produkcją elektrycznych autobusów, lecz kwestia elektromobilności w niedalekiej przyszłości nie stanowi jedynego kryterium rozwoju naszej cywilizacji. Przed ludzkością otwiera się wodorowa rewolucja oraz pasmo kombinacji technologicznych z wykorzystaniem izotopów miedzi. Zagadnienia te są już znane szerokiemu gronu ekspertów z dziedziny fizyki, chemii oraz szeroko pojętej, nowej i wysokiej technologii – metody (procesu) wytwarzania lub przetwarzania jakiegoś dobra. Nowy premier rządu nie może też budować swojego image w oparciu o tendencyjne zjawiska ekonomiczne jak otwarcie siedziby amerykańskiego banku JP Morgan w Warszawie, bo to od razu budzi podejrzenie o możliwych zamysłach zdominowania polskiego rynku zagranicznymi inwestycjami, w obrębie których zwiększy się elektroniczny dozór oraz ochrona przed jakąkolwiek kontrolą państwa (?).
Do tej pory jakimś sensownym punktem oparcia dla rządu Beaty Szydło była więc dobra moneta w postaci V4 (Grupa Wyszehradzka: Polska, Czechy, Słowacja i Węgry), którą Polska mogła płacić – w wewnętrznych rozliczeniach z UE – całkiem spore rachunki m. in. za odejście od wspólnej polityki imigracyjnej na jaką naraziła nasz kraj poprzednia ekipa domokrążców (PO-PSL). Nowa odsłona politycznej strategii zaproponowana przez komitet polityczny PiS, by na czele rządu stanął wicepremier Morawiecki, musi prowadzić do wstępnej oceny ewentualnych skutków takiej decyzji. A punktem odniesienia pozostaje zaaprobowany wcześniej program rozwoju kraju pod ręką premier Beaty Szydło; program ten miał pewne założenia strategiczne: jak odbudowa polskich stoczni, tym samym rozwój żeglugi śródlądowej; zwiększenie dzietności rodzin oraz jednoczesne zmniejszenie wspomnianego, także większa ochrona matek wychowujących samotnie dzieci. Naprawa polskiego wymiaru sprawiedliwości według założeń ministra sprawiedliwości/prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobro; no i nieodzowny rozwój polskiej armii pod wodzą ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza – m. in. poprzez dozbrojenie armii, zwiększenie stopnia dowodzenia oraz powołanie nowej formacji Wojsk Obrony Terytorialnej (WOT); także zaawansowany program cyfryzacji kraju oraz przyjęty kierunek innowacyjności w obszarze gospodarczym. Powoli następował proces tzw. repolonizacji banków, które wcześniej zostały wyprzedane ze szkodą dla polskiej gospodarki przez poprzednie rządu lewicy (SLD, PSL) i liberałów (KLD, UW, PO).
Za premiera Morawieckiego może dojść do wzmożonych konfliktów społecznych w Polsce; społeczeństwo bowiem nie udźwignie na swoich barkach sztucznie zawyżanych wskaźników makroekonomicznych podporządkowanych wymogom agencji ratingowych oceniających stan polskiej gospodarki na użytek prognoz spekulacyjnych dla zagranicznych grup finansowych. Finansiści nie mogą decydować o zamożności polskich obywateli – w dalszym ciągu pozostających bez prawa do kredytu bankowego (inwestycyjnego) – bo to wciąż tylko możliwość a nie prawo – których relacje z bankami ustalają wewnętrzne regulaminy oceniające zdolność kredytową w indywidualnych przypadkach, ale nie dających żadnych szans powodzenia poza lawinowym bankructwem polskich przedsiębiorców. Chociażby z tego powodu wybór Morawieckiego to zagranie na nosie Polakom po uszy zadłużonym w kredytach frankowych. Przyszłość dla Polski rysuje się więc w szarych barwach. Odpowiedzialność za ten stan rzeczy za kilka lat poniosą pensjonariusze domu pogodnej starości z PiS.
Antoni Ciszewski
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!