–Podczas posiedzenia zespołu na początku lutego pokażemy projekt, by móc rzetelnie podyskutować na temat jego założeń i przekazać do konsultacji – powiedziała ekoaktywistka w rozmowie z dziennikiem.

“Od posłów zajmujących się projektem można usłyszeć, że szanse na jego uchwalenie są duże, na co wskazywałyby m.in. przedwyborcze zapowiedzi liderów koalicji rządzącej” — czytamy w gazecie, która przypomina, że w marcu ubiegłego roku szef PO Donald Tusk nazwał hodowlę zwierząt na futro “nieludzkim przemysłem” i zapowiedział szybkie wprowadzenie zakazu.

Sami hodowcy wcale nie zgadzają się z tezą, że ich branża jest schyłkowa. –Wolałbym, aby oceną rentowności zajmowały się osoby prowadzące daną działalność, a nie posłowie. Na przykład w ciągu ostatnich czterech tygodni ceny futer wzrosły od 50 do 100 proc. – skomentował Szczepan Wójcik, hodowca norek i jeden z organizatorów protestów przeciwko pisowskiej “piątki dla zwierząt”.

–Nie ma żadnego zainteresowania ze strony hodowców, by zamykać ich miejsca pracy. A jeśli na którejś z ferm doszło do nieprawidłowości, należy wyciągnąć konsekwencje w stosunku do konkretnego hodowcy, a nie stosować odpowiedzialność zbiorową — dodał.

NASZ KOMENTARZ: Istotą komunizmu jest ciągłe uderzanie w prywatne biznesy i prywatną własność. To kolejny tego przykład.  Doskonale wiemy, że każdą niegodziwość i kradzież można wytłumaczyć dobrem lub bezpieczeństwem ludzi i zwierząt.

Polecamy również: Polskę zalewa “olej techniczny” z Ukrainy