Pochylając się nad gehenną Polaków na Kresach II Rzeczypospolitej, większość społeczeństwa błędnie przyjmuje, że zakończyła się ona po przejściu frontu wojennego. Jest to fałsz, przez który tematem tabu stają się powojenne losy naszych rodaków na terenach zagrabionych przez Związek Sowiecki, gdzie doświadczali oni straszliwej tragedii od nowych okupantów tylko za sam fakt bycia Polakami.
Jak wspominał Jan Dzieduszycki (ur. 1916), mieszkaniec Podkarpacia, po przejściu frontu został wezwany do UB, gdzie starano się namówić go do współpracy z nowym okupantem. Wobec jego odmowy, został on następnie zesłany w głąb Związku Sowieckiego na okres trzech lat. Jak wspominał, akcja aresztowań dokonywanych przez Urząd Bezpieczeństwa (…) w swoich założeniach miała oczyścić zdobyte już tereny z elementów „niepewnych”, które mogłyby siać niepokój na tyłach frontu. Zażądały tego władze sowieckie; były pewne wytyczne. W pierwszym rzędzie mieli być zatrzymani ujawnieni partyzanci i członkowie AK, ewentualnie podejrzani o przynależność do podziemia, następnie służba leśna jako mająca powiązania z partyzantką, no i w ogóle wszyscy określani jako „element niepewny”. Był też określony kontyngent jaki miał być dostarczony z poszczególnych powiatów czy województw. W praktyce wyglądało to tak (czego byłem świadkiem w Zarzeczu), że komendant UB radził się sołtysa kogo by tu jeszcze wziąć, bo mu brakuje do stanu; więc sołtys mógł wskazać kogo chciał -swego wroga lub kogoś niewygodnego[1].
W czasie swojej podróży „na białe niedźwiedzie” trafił on do osławionego obozu w Szepietowie. Miał on zdaniem polskiego zesłańca spowodować (…) wyniszczenie ludzi, na złamanie ich fizycznie i psychicznie. Tacy ludzie przestają już być niebezpieczni[2].
Jakie warunki dla polskich więźniów przygotowali komuniści, zostało przybliżone przez autora wspomnień:
(…) Zupa to była właściwie taka mętna, szara woda, mocno słona i pieprzna. Nie sprawdzałem tego, ale ogólna opinia była, że robiono ją na obierkach z kartofli i rybich łbach. Faktycznie od czasu do czasu trafiało się na rybie oko lub kawałeczek skrzela. Mówiono też, że normy obozowe są o wiele wyższe i że to nasze bezpośrednie władze nas tak oszukują i ograbiają (…) W tym pierwszym okresie, zresztą najcięższym (…) warunki sanitarne nie istniały w ogóle. Nie było wody, ani łaźni, ani zmiany bielizny. Nikt się nie mył, nie golił, ani się nie strzygł. Zmarznięty śnieg, którego nie było gdzie topić, niczego nie załatwiał. Nic więc dziwnego, że już w styczniu wyglądaliśmy wszyscy jak ludzie z epoki kamiennej, wszyscy z brodami, z włosami do ramion, niesamowicie brudni, ubrani w najrozmaitsze łachmany, postrzępione i połatane (…) jak już wszyscy ułożyli się do spania, trzeba było leżeć na boku, bo nie było miejsca by leżeć na wznak (…) Nic dziwnego, że w tych warunkach wszy rozmnożyły się w niesamowity sposób i było to duże niebezpieczeństwo[3].
Już po powrocie do Ludowej Polski po upływie trzech lat autor zapisał istotne spostrzeżenie odnośnie Ukraińców z terenów zamieszkujących okolice Brześcia nad Bugiem, który stanowił ostatni przystanek przed wjazdem do PRL. Otóż w tym okresie (…) trwała zakrojona na szeroką skalę akcja wysiedlania ludności w głąb Rosji. Oczyszczono kilkudziesięciokilometrowy pas wzdłuż granicy, skąd bezwzględnie wysiedlono całe wsie (…) W tych okolicach była to w większości ludność ukraińska i w stosunku do nich wśród naszych panowała opinia, że nareszcie sprawiedliwości staje się zadość, za ich nienawiść do Polaków i za okrucieństwa jakich dopuszczali się na nich jeszcze w 1939 i 1940 roku -spotyka ich więc zasłużona kara; niech się przekonają, gdzie im było lepiej, pod rządami Polski czy teraz pod Sowietami[4].
Wspomnienia powyższe przybliżają mało znaną historię związaną z losem Polaków, którzy już po wygranej aliantów z nazistowskimi Niemcami odczuli skutki represji dokonanej przez jednego z autorów agresji z 1939 roku, a który w odpowiednim momencie znalazł się w obozie państw zwycięskich i do dziś uważany jest przez dane grupy społeczne za wyzwoliciela Polski.
Krzysztof Żabierek
[1]J. Dzieduszycki, Trzy lata wykreślone z życia, Paryż 1986, s. 17.
[2]Tamże, s. 21.
[3]Tamże, s. 24-25.
[4]Tamże, s. 141-142.
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!