Komentatorzy spodziewają się, że w niedzielę hiszpańska policja może próbować siłowych rozwiązań, np. zamykania lokali wyborczych. Nie wykluczają też zapowiedzianych wcześniej przez Madryt aresztowań burmistrzów, którzy pozwolą w swoich gminach na organizację plebiscytu.
Jak już informowaliśmy, policja przejęła ponad 10 mln kart kart do głosowania, a także inne dokumenty związane z organizacją referendum. Premier Katalonii Mariano Rajoy 20 września, czyli wkrótce po rewizji w budynkach rządu i aresztowaniu 12 jego urzędników, zapewnił, że „referendum odbędzie się”, choć na innych niż pierwotnie zakładano zasadach.
– Inne pytanie brzmi: jak Katalonia chce zorganizować głosowanie, skoro nie ma źródeł finansowania, gdyż budżet został zablokowany przez Madryt? Wydaje się, że ten plebiscyt nie ma dziś racji bytu – uważają komentatorzy hiszpańskiej telewizji TVE24.
Podobną opinię niemal codziennie powtarza Rajoy, nazywając referendum „chimerą”, „głosowaniem nielegalnym”, które „nie uwzględnia głosu wszystkich mieszkańców kraju”.
Z argumentacją tą zgadza się redaktor dziennika „El Mundo” Inaki Gabilondo, w opinii którego prawo do wypowiedzenia się w plebiscycie niepodległościowym w Hiszpanii powinien mieć każdy obywatel tego kraju, a nie tylko mieszkańcy Katalonii.
– Plebiscyt będzie trudny do realizacji, gdyż wydaje się, że Puigdemontowi brak środków do jego przeprowadzenia. Ci jednak, którzy chcą zagłosować, powinni to zrobić – uważa Gabilondo, przypominając, że w sondażach wciąż większość mieszkańców Katalonii woli pozostać w granicach Hiszpanii.
Madryt od dawna nie zgadza się z planem organizacji referendum niepodległościowego w Katalonii, wskazując, że zgodnie z orzeczeniem hiszpańskiego Trybunału Konstytucyjnego jest ono nielegalne. Rajoy jest zdeterminowany i chce doprowadzić do całkowitego paraliżu głosowania, a według hiszpańskich mediów zrobi to przez blokowanie lokali wyborczych, odcinanie do nich prądu i konfiskowanie urn.
Komentatorzy katalońskiego dziennika „El Periodico” uważają, że nawet jeśli rządowi w Barcelonie nie uda się zorganizować plebiscytu, to i tak Katalonia pokaże światu swoją determinację w dążeniu do samostanowienia.
Lista działań Madrytu przeciwko referendum jest długa. Wymienił je w swoim przemówieniu 20 września Puigdemont, wskazując m.in. na rewizje w budynkach rządowych i prywatnych firmach, zatrzymywanie urzędników, zastraszanie mediów, blokowanie kont bankowych katalońskiego rządu, łamanie prawa do tajemnicy korespondencji i zamykanie stron internetowych.
Szacuje się, że tylko w tygodniu poprzedzającym referendum policja zamknęła 140 stron internetowych informujących o plebiscycie, w tym m.in. witrynę katalońskiego parlamentu.
Internet jest mocną stroną organizatorów referendum. To właśnie w sieci poszukują oni wolontariuszy, którzy zorganizują plebiscyt, a także rozsyłają informacje o zasadach głosowania i miejsc, w których w niedzielę zostaną uruchomione lokale wyborcze.
Portale społecznościowe służą też do przekazywania informacji, gdzie zdobyć karty do głosowania. Jednym z takich miejsc jest dziedziniec uniwersytetu w Barcelonie, na którym tylko w poniedziałek rozdano ponad milion kart.
Komentatorzy spodziewają się, że w niedzielę hiszpańska policja może próbować siłowych rozwiązań, np. zamykania lokali wyborczych. Nie wykluczają też zapowiedzianych wcześniej przez Madryt aresztowań burmistrzów, którzy pozwolą w swoich gminach na organizację plebiscytu. Podobne konsekwencje, zgodnie z zapowiedzią prokuratora generalnego Hiszpanii, mogą dotknąć również premiera Puigdemonta i jego ministrów.
/TVP Info/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!