Po raz kolejny widzimy, że prawdziwy faszyzm rozwija się dziś pod szyldem „antyfaszyzmu”. Jego ofiarą padają między innymi polskie dzieci uczęszczające do brytyjskich szkół. Dotarły do nas niepokojące informacje na ten temat.
Jak donosi portal polishexpress.co.uk, dla wielu polskich uczniów, którzy przyjechali z rodzicami do Wielkiej Brytanii angielska szkoła stała się prawdziwym poligonem. Nieznajomość języka, brak przyjaciół i wrogość kolegów są przyczyną wielu konfliktów.
– Trzeba pokazać, że jest się twardym, bo inaczej nie zostaje nic innego jak zmiana szkoły – mówią polscy nastolatkowie.
14-letnia Iza z Birmingham coraz bardziej nienawidzi swojej szkoły. Kiedy kilka miesięcy temu sytuacja między nią a koleżankami Angielkami była już tak napięta, że interweniowali nauczyciele i rodzice, a główna sprawczyni zaczepek została zawieszona na kilka dni, wydawało się, że jest już po wszystkim.
– W ubiegłym tygodniu znów odebrałam ten straszny telefon. W słuchawce usłyszałam zapłakaną córkę i prośbę: Mamo, zabierz mnie stąd – opowiada matka dziewczyny.
Dokuczanie, zaczepki, brzydkie wyzwiska, brak akceptacji, a nawet bójki. Niestety, takie sytuacje zdarzają się bardzo często. W ciągu ostatnich kilku lat liczba polskich dzieci w angielskich szkołach znacznie wzrosła.
W tej chwili, jak wynika z danych Brytyjskiego Ministerstwa Edukacji Narodowej, na Wyspach kształci się prawie 27 tysięcy polskich dzieci – stanowią oni szóstą, co do wielkości grupę uczniów, dla których angielski nie jest językiem ojczystym.
– Cały czas są problemy. Nie chodzi tylko o niechęć do imigrantów, słabą znajomość języka czy kolor skóry, ale nawet o sposób ubierania. Mundurki nie załatwiają wszystkiego, pozostaje plecak, makijaż, biżuteria, buty, to wszystko może stać się przyczyną konfliktu – mówi Elżbieta Wierzba, mama trzech nastolatków w wieku 14, 15 i 17 lat.
Jej dzieci do angielskich szkół chodzą już trzeci rok.
– Początki były trudne, ale jest coraz lepiej. Z jednej strony dzieci same sobie radzą, z drugiej staram się nie zostawiać ich samych. Nie interweniuję w błahych sprawach, ale w poważniejszych zawsze. Dużo z nimi rozmawiam, uczę ich tolerancji, przestrzegam ich przed tworzeniem zamkniętych grup. Namawiam dzieci, aby zapraszały nowych przyjaciół do domu, robię im typowo polskie jedzenie, poruszamy delikatnie tematy religijne, staramy się nawzajem lepiej poznać – wyjaśnia.
A to przynosi efekty. Kiedy jej najstarszy syn wdał się ostatnio w bójkę z kolegą ze szkoły, nie z jego winy, uniknął kary tylko dlatego, że cała klasa, bez względu na to kto z jakiego kraju pochodził, wstawiła się za nim.
Więcej:
http://www.polishexpress.co.uk/mamo-zabierz-mnie-stad
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!