O tym, że Polacy od wieków przejawiali pragnienie poznania świata nikogo nie trzeba przekonywać. Takie postaci jak, m.in. Benedykt Polak, który w XIII wieku udał się do stolicy imperium mongolskiego są tego najlepszym przykładem. Największy jednak rozkwit polskich podróżników przyniósł XIX wiek, często jednak późniejsi słynni odkrywcy byli ofiarami represji za udział w walkach o odzyskanie niepodległości. Dziś dla Państwa pragniemy przybliżyć polskie odkrywanie Korei.
W roku 1881 w „Przeglądzie Katolickim” zamieszczony został tekst dotyczący chrystianizacji tego kraju. W krótkim wprowadzeniu do tego zagadnienia autor pisał:
(…) Ze wszystkich krajów dalekiego Wschodu, Korea jest jedynym, który do dziś dnia wytrwał swem wiekowem odosobnieniu. Chcąc niechcąc, Chiny, Japonja i królestwo Annamskie otwierały cudzioziemcom swe granice. Korea tylko zamknęła się stanowczo przed Europą i pozostała głuchą na jej odezwy[1].
Zważywszy na taką opinię, nie dziwi wielkie zainteresowanie, z jakim spotykały się informacje napływające o tym państwie. Wśród dwóch wielkich polskich podróżników, którzy w swoich badaniach pochylili się nad Koreą był, m.in. Wacław Sieroszewski (1858-1945). Był on działaczem socjalistycznym. Za udział w tajnych organizacjach został osadzony w X Pawilonie Cytadeli Warszawskiej, a za udział w buncie więźniów został zesłany w głąb Imperium Rosyjskiego. Tam rozpoczął badania etnograficzne nad tamtejszą ludnością, m.in. Jakutami. W 1904 roku udało mu się dotrzeć do Korei. Swoje obserwacje z tej podróży zamieścił w wydanej w Warszawie rok później publikacji pt. „Korea” (Klucz Dalekiego Wschodu). W dziele tym, opisując wrażenia z zwiedzania Seulu, napisał:
(…) Czasami brałem „rikszę“, których tłum stał wiecznie przed hotelem, innym razem siadałem do tramwaju elektrycznego, który biegnie od bramy Wschodniej do Zachodniej, przecinając podługowate w planie miasto wzdłuż jego największej osi. Wolałem jednakże robić wycieczki pieszo, co pozwalało zatrzymywać się przed ciekawszymi sklepami oraz zaglądać do krętych, ciasnych uliczek starych dzielnic seulskich. Na ulicach ruch bardzo ożywiony, szczególniej zrana; snują się ciżby biało odzianych Korejczyków w czarnych cylindrach włosiennych lub bambusowych kapeluszach — grzybach; jadą ciężkie wozy zaprzężone w woły; idą z dalszych okolic karawany objuczonych koni a z bliższych wielkie byki korejskie, uginające się pod stosami naładowanego na nie drzewa, chróstu lub siana (…)Najpiękniejszą i najruchliwszą jest ulica Dzon-no, po której biegnie tramwaj. Tutaj są najlepsze sklepy i bazary, naśladujące niezbyt udatnie bogate składy chińskie. Z trudnością
odszukałem księgarnię, których tak wiele spotyka się w Chinach i Japonii. Sklepów z przedmiotami sztuki wcale nie znalazłem (…) Piękne są wycieczki w okolice Seulu nad rzekę Chan, do mogił cesarskich, do wykutego w prostopadłych skałach przesmyku na drodze Genzańskiej. Należy również zobaczyć miejsce, gdzie odbywają się doroczne bitwy Pjen-sä. Bitwy te mają wiele cech wspólnych z walkami „na pięście“, w zapusty, jakie do niedawnych czasów zachowały się były w wielu prowincyonalnych miastach wielko-rosyjskich[2].
Takie opisy dla spragnionych wiedzy Polaków były wspaniałymi, a często jedynymi możliwościami dotarcia na skrzydłach marzeń do najdalszych miejsc na świecie. Również dzięki pracy polskich podróżników, Europa poznawała dotychczas dla niej zakryte miejsca. Wysiłek, jaki włożyli Polacy w swoje podróże był istotnym wkładem w poznawanie świata dla przeciętnego Europejczyka w XIX wieku.
Krzysztof Żabierek
fot. facebook/Tomasz Cimek
[1]Korea, Przegląd Katolicki, 1881, nr 25, s. 4.
[2] W.Sieroszewski, Korea. Klucz Dalekiego Wschodu, Warszawa 1905, s. 390-49
Tekst dostępny również w języku:
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!