Rada Regencyjna Królestwa Polskiego jeszcze w Manifeście Niepodległości ogłoszonym w dniu 7 października 1918 roku (którego Setną Rocznicę, jak pamiętamy, zamilczano jak tylko potrafiono) ogłaszała między innymi co następuje:
„Stanowimy: (…) Powołać zaraz rząd złożony z przedstawicieli najszerszych warstw Narodu i kierunków politycznych. Włożyć na ten rząd obowiązek wypracowania wspólnie z przedstawicielami grup politycznych ustawy wyborczej do Sejmu polskiego, opartej na szerokich zasadach demokratycznych i ustawę tę najpóźniej w ciągu miesiąca do zatwierdzenia i ogłoszenia Radzie Regencyjnej przedstawić. Sejm niezwłocznie potem zwołać i poddać jego postanowieniu dalsze urządzenie władzy zwierzchniej państwowej, w której ręce Rada Regencyjna, zgodnie ze złożoną przysięgą, władzę swoją ma złożyć”.
Z tych postanowień spełniono zaledwie jedno, czyli powołano rząd, nie pierwszy przecież, który wszakże „najszerszych kierunków politycznych” bynajmniej nie reprezentował, bo i nie musiał. Prace atoli nad ordynacją wyborczą trwały już wcześniej.
Pozostałe postanowienia nie zostały przez Radę Regencyjną spełnione, gdyż pojawił się, by tak rzec, pośrednik, czyli Józef Piłsudski, trochę innym sposobem niż sama Rada, lecz jak i ona zaordynowany w Warszawie przez Niemcy. To dopiero on, jako Tymczasowy Naczelnik Państwa, ogłosił, lecz dopiero w grudniu, i już nie Radzie, lecz wszem i wobec, ową „ustawę wyborczą do Sejmu polskiego opartą na szerokich zasadach demokratycznych”. Pod jego władzą przeprowadzono w dniu 26 stycznia 1919 r. wybory, także te późniejsze na ziemiach stopniowo wyzwalanych. Temuż Józefowi Piłsudskiemu przypadło w udziale zwołanie Sejmu w lutym 1919 r. i „poddanie jego postanowieniu dalszego urządzenia władzy zwierzchniej państwowej”, czyli uzyskanie od Sejmu potwierdzenia swojej, od Rady Regencyjnej otrzymanej, władzy Naczelnika Państwa. Jak powszechnie wiadomo, na przekór swojej zapowiedzi z 7 października 1918 r. Rada Regencyjna wcale już na to nie czekała, gdyż antycypowała bieg wydarzeń oddając całą swą władzę Piłsudskiemu jeszcze w listopadzie tamtego roku i samorozwiązując się, zanim nieistniejący jeszcze wtedy Sejm mógł postanowić o „dalszym urządzeniu władzy zwierzchniej państwowej”.
Czy zatem Rada postąpiła „zgodnie ze złożoną przysięgą”? To temat na osobne rozważania. Na zeszłorocznej warszawskiej rocznicowej październikowej konferencji prof. Jacek Bartyzel stwierdził – przywołujemy to z pamięci po obejrzeniu wtedy nagrania filmowego – że Rada w dniu 7 października 1918 r. uczyniła była jednocześnie co najmniej dwie rzeczy: wprawdzie ogłosiła Niepodległość Polski, lecz zarazem sama abdykowała, poddała się. Zapowiedziała ona przecież, że rychło złoży władzę. Komu? Oto jakiejś innej, zrazu nieokreślonej „władzy zwierzchniej państwowej”, wskazanej uprzednio przez Sejm wybrany „na szerokich zasadach demokratycznych”. Tak! To był także i u nas w Polsce koniec „dawnego porządku”.
Książka autorstwa piszącego niniejsze, z której pochodzi poniższy obszerny cytat, została dziesięć lat temu sponiewierana na jednym z polskich uniwersytetów – w Dziewięćdziesiątą wtedy Rocznicę opisywanych w niej wydarzeń. Jak to się odbyło? Nie o tym tutaj. Tytuł książki: „Głęboka przemiana rewolucyjna. Sejmowa debata nad reformą rolną w Polsce w 1919 roku. W 90. rocznicę”. Słowa o „głębokiej przemianie rewolucyjnej” wypowiedziane zostały w roku 1919 w Sejmie przez samego Ignacego Daszyńskiego, który nader celnie nazwał to, co sam wraz z wieloma innymi ówczesnymi działaczami politycznymi robił. Po upływie kilku pokoleń, jesienią roku 2018 najwyższe władze Polski wystawiły temuż Daszyńskiemu pomnik w Warszawie.
Lecz na rok bieżący – 2019 – przypada wszakże już Setna Rocznica, i debaty, i uprzednich względem niej wyborów sejmowych. Aby wiedzieć, kto debatował, należało wprzódy przyjrzeć się choć trochę genezie ówczesnego polskiego Sejmu, pierwszego w Polsce Odrodzonej, i stąd poniższy cytat.
Owszem, są to sprawy także i dzisiaj, Po Stu Latach dla wielu niewygodne. Stąd i nie słyszy się o nich za wiele, albo i nic, ani w massmediach, ani w szkole, ani na uniwersytetach… Cytat pochodzi z rozdziału III; przypisy pominięto:
„Ogłoszona w dniu 6 grudnia 1918 roku ordynacja zawierała m.in. spis siedemdziesięciu okręgów wyborczych, z podaniem liczb mandatów poselskich, rozwinięty w osobnym dekrecie, w którym podano także, że wybory odbędą się w dniu 26 stycznia 1919 roku i trwać będą od godziny 8.00 do 22.00. Na 32 okręgi podzielony został obszar byłego Królestwa Polskiego, przy czym polskie wybory w najdalej na północ położonym okręgu nr 1 – Kalwaria, Wołkowysk, Mariampol, Władysławów – nigdy się nie odbyły, z powodu mocnego osadzenia się na tym terenie wojsk litewskich. Numerami 33 i 34 opatrzone były okręgi białostocko-sokólski i bielsko-podlaski – jedyny skrawek tej części byłego zaboru rosyjskiego, jaka znajowała się poza Królestwem, na którym władze polskie, zimą 1919 roku, czuły się w mocy przeprowadzić swoje wybory (co zresztą odwlokło się o kilka miesięcy) i dla którego wyznaczały okręgi wyborcze. Reszta Kresów Północno-Wschodnich, czyli nieomal cały ten wielki obszar, w ordynacji z grudnia 1918 w ogóle nie został uwzględniony, podczas gdy uwzględniono w niej Kresy Zachodnie, tzn. te, o które miała się dopiero rozpocząć walka zbrojna oraz dyplomatyczna, na paryskiej konferencji pokojowej. Naczelnik Państwa zapowiadał jedynie ogólnikowo, że „przedstawiciele Polaków na Litwie i Rusi” też kiedyś będą powołani do Sejmu Ustawodawczego. Zarówno na Zachodzie jak i na Wschodzie toczyć się dopiero miały krwawe boje o przyłączenie tamtych ziem do nowobudowanego polskiego państwa.
Obszar zaboru pruskiego, z Górnym Śląskiem, Opolszczyzną i z częścią Prus Wschodnich, podzielono na dziesięć okręgów wyborczych, o numerach od 60 do 70. Polskie wybory w ogóle nie odbyły się w tamtej epoce w okręgu olsztyńskim (nr 61, aczkolwiek Lubawa z okolicami przyznana została później Polsce na mocy Traktatu Wersalskiego), w okręgu opolskim (nr 65), gdańskim (nr 68), złotowskim (nr 69), nyskim (nr 70) oraz na pozostałych obrzeżach Wielkopolski, Górnego Śląska i Pomorza.
Śląsk Cieszyński stanowił okręg nr 35, gdzie również nie przeprowadzono wyborów w terenie, a to z powodu inwazji czeskiej. W okręgach zachodniogalicyjskich, o numerach od 36 do 46 (Przemyśl) polskie wybory mogły się odbyć, atoli nie na południowych krańcach okręgu nowotarskiego (nr 39), o które to tereny również występowały wtedy zbrojnie wojska Czechosłowacji. Najdalej na południowy-wschód położonym miejscem, w którym zdołano wybrać w styczniu 1919 roku polskich posłów, był Lwów (okręg nr 47); jednak tamtejsze wybory miały charakter uzupełniający, dotyczyły dwóch (z sześciu) mandatów, i przeprowadzono je według ordynacji dotychczasowej, tj. austriackiej. Pozostałe okręgi wschodniogalicyjskie w grudniowej ordynacji wprawdzie wyznaczono, od nr 48 do 59, ale poselskiej elekcji tam nie przeprowadzono z powodu toczącej się właśnie wojny z Ukraińcami. Ten niedobór, dotyczący części Galicji położonej na wschód od zagrożonego wciąż przez wojska ukraińskie Lwowa, Naczelnik Państwa uzupełnił decydując, iż „do Sejmu Ustawodawczego wejdą byli posłowie polscy z tych okręgów do byłej Izby posłów Rady Państwa Monarchii Austriackiej”.
Dopiero dwa (!) miesiące później, bo dekretem z dnia 7 lutego 1919 roku, ogłoszonym 8 lutego, czyli zaledwie na jeden (!) dzień przed planowanym uroczystym poświęceniem i otwarciem Wysokiej Izby, zadecydował on o podobnej procedurze dla byłego zaboru pruskiego, tj. że posłami do warszawskiego zgromadzenia stają się „Polacy, którzy w r. 1918 posiadali mandat poselski do parlamentu Rzeszy Niemieckiej”. Co zaś tyczy Śląska Cieszyńskiego, to ponieważ istniała tam lista sześciu kandydatów z różnych partii, którzy najwyraźniej nie zamierzali ze sobą rywalizować z uwagi na toczący się właśnie konflikt z Czechami, warszawski Sejm podjął, ale dopiero 14 marca (!), uchwałę o przyjęciu ich jako posłów do swego składu.
Atoli kompletowanie Sejmu Ustawodawczego (SU) trwało dalej. Prześledzimy je tu do lata 1919 roku, czyli do czasu, w którym odbyła się debata rolna i głosowania nad treścią uchwały rolnej. Otóż dopiero wiosną tego roku niemieckie wojska tzw. Ober-Ostu poczynały ustępować z Podlasia; strona zaś polska dążyła do przeprowadzenia wyborów nawet pomimo ich tam obecności. Toteż elekcja w okręgu suwalsko-augustowskim (nr 2) odbyła się już 16 lutego, tj. sześć dni po ropoczęciu w Warszawie obrad SU, w okręgu bialsko-włodawskim (nr 20) 9 marca, natomiast w białostockim i bielskim (nr 33 i 34) dopiero w dniu 15 czerwca, gdy w Warszawie gorzała już w najlepsze plenarna debata nad reformą rolną. Ludowcy i lewicowcy najwyraźniej nie chcieli czekać z tą kwestią na skompletowanie Sejmu, który to proces dokonywał się według owego niepełnego przecież „spisu okręgów wyborczych” z 6 grudnia 1918 roku. Obawiali się oni, a ich obawy w znacznej mierze się potwierdziły, że to sejmowa prawica zostanie zasilona poprzez owe opóźnione wybory w poszczególnych okręgach.
Przyjmijmy, że liczby poselskich mandatów zostały w ordynacji z 1918 roku prawidłowo, tj. sprawiedliwie wyznaczone. Skoro tak, to Galicja Wschodnia była w SU niedoreprezentowana, albowiem nowa polska ordynacja przewidywała dla tego regionu 92 mandaty, gdy reprezentowało go jedynie 30 posłów (tych z dawnego parlamentu austriackiego oraz dwóch nowowybranych we Lwowie). Jednak wobec toczącej się wojny nic na to nie można było na razie poradzić. Sytuacja podobna do tej z owych galicyjskich Kresów Południowo-Wschodnich, zaistniała na tzw. Kresach Zachodnich, czyli w Wielkopolsce, będącej wszakże i nadal integralną częścią Rzeszy Niemieckiej. Atoli warszawska ordynacja wyborcza została ogłoszona trzy dni po zebraniu się w Poznaniu Sejmu Dzielnicowego. Tenże Sejm zatwierdził władzę powstałej wcześniej Naczelnej Rady Ludowej i jej sześcioosobowego Komisariatu, czyli rządu dzielnicowego. Dalsze wypadki potoczyły się szybko i wkrótce Wielkopolska również stała się obszarem walki o wolność toczonej przez Polaków. W dniu 16 lutego 1919 roku, gdy zaledwie od tygodnia funkcjonował w Warszawie tamtejszy Sejm Ustawodawczy, podpisano w Trewirze rozejm z Niemcami, co stało się kolejnym, acz nie ostatnim krokiem ku przeprowadzeniu wyborów do tego ciała przedstawicielskiego, przynajmniej na obszarze zajętym przez Armię Wielkopolską.
Lecz przecież poznańska dzielnica już miała swoich przedstawicieli – owych zrazu 71, wkrótce 80 nowowybranych członków Naczelnej Rady Ludowej. Wojciech Korfanty, przewodniczący Związku Sejmowego Ludowo-Narodowego (ZSLN) wnioskował zatem, aby ich właśnie dołączyć do składu SU; weszłoby ich tam nieco mniej, albowiem niektórzy członkowie NRL już w Sejmie warszawskim zasiadali, a to z tytułu posiadania mandatu do Reichstagu ostatniej kadencji. Ważki precedens stanowiło przecież niedawne wyłonienie przez samego Naczelnika Państwa poselskiej reprezentacji Galicji Wschodniej oraz właśnie byłego zaboru pruskiego, a przez SU reprezentacji dawnego Księstwa Cieszyńskiego.
Atoli królewiacko-galicyjska sejmowa lewica, bojąc się, będącego następstwem przybycia Poznaniaków, gwałtownego wzmocnienia prawej strony Wysokiej Izby, postanowiła grać na zwłokę i na obniżenie liczebności wielkopolskiej reprezentacji. Na forum Rządu i Sejmu zażądano więc, po czym w dniu 5 kwietnia warszawski Sejm przegłosował, aby w Poznańskiem przeprowadzić dla obsadzenia już tylko 42 mandatów „wybory uzupełniające”, do których stanąć mieli nawet byli posłowie do Reichstagu, będący już wszakże od wielu tygodni posłami w Warszawie (!).
Wybory te zostały przeprowadzone w czterech nowowyznaczonych okręgach na obszarze Wielkopolski w dniu 1 czerwca 1919 roku; w jednym z nich narodowa lista nie miała żadnej konkurencji, więc nawet nie przeprowadzono tam elekcji, ogłaszając po prostu nazwiska wyłonionych posłów. W następstwie tych wydarzeń, do 8 dawnych posłów do Reichstagu (lub do pruskiego Landtagu), jacy znaleźli się na zbiorczej liście narodowej i pomyślnie przeszli przez reelekcję, dołączyło w dniu 4 czerwca 1919 roku 34 nowych reprezentantów dzielnicy zachodniej, jeden dzień po otwierającym debatę nad reformą rolną przemówieniu Jana Dąbskiego z PSL „Piast”.
Na tym, jeśli pominąć kilka zmian w obsadzie poselskich mandatów, zakończyło się kompletowanie SU do składu, jaki miał uczestniczyć w debacie nad reformą rolną i przegłosowywać uchwałę w tejże sprawie. Posłów było więc wtedy 395, ale 19 spośród nich, jak należy sądzić, nie było w ogóle obecnych w Warszawie podczas sejmowych prac nad ową kwestią (o czym dalej); tak więc maksymalna liczba posłów sięgała do 376, aczkolwiek pozostaje wątpliwe, czy chociaż raz stawiło się ich aż tylu, w jednym miejscu i czasie.
Niewątpliwym jest natomiast to, że Sejm Ustawodawczy, rozpoczynając obrady w dniu 10 lutego 1919 roku, jako reprezentacja ogólnonarodowa działał nielegalnie, o ile by ściśle trzymać się owej zasady „nic o nas bez nas”. Oto bowiem, do czasu przybycia nowowybranych Poznaniaków do Warszawy, co nastąpiło na początku czerwca, w SU reprezentowana była zaledwie około 1/3 zamieszkanego przez Polaków obszaru Europy Środkowej, do którego objęcia aspirowała Odrodzona Rzeczpospolita. Przybycie poszerzonej reprezentacji Wielkopolski, krainy stosunkowo niewielkiej co do terytorium, nieznacznie tylko poprawiło ową proporcję. Rozległe Kresy Północno-Wschodnie w ogóle nie były na tym etapie w Warszawie reprezentowane, podobnie Pomorze; niedoreprezentowany był także Górny Śląsk oraz Galicja Wschodnia. Dość powiedzieć, że z obszaru objętego ordynacją wydaną w dniu 6 grudnia 1918, w dniu 10 lutego roku 1919 przybyło na rozpoczęcie obrad zaledwie 305 posłów, tj. zaledwie 77.2% składu, jaki Izba osiągnęła latem tegoż roku, według tej samej ordynacji i uzupełniających ją postanowień. Jakby nie dość na tym było, wobec aż 87 osób toczyły się dochodzenia w sprawie bezprawnego uzyskania poselskiego mandatu. Owi posłowie, których mandaty były rzeczywiście nieważne, zasiadali na razie w Sejmie, debatowali i – co najważniejsze – na równi z innymi głosowali, czyli brali udział w stanowieniu praw Odrodzonej Rzeczypospolitej.
Wszyscy o tych brakach i nieprawidłowościach wiedzieli, ale zachodniogalicyjsko-królewiacki SU obradował i ustanawiał coraz to nowe prawa, które z pewnością byłyby inne, gdyby na ich treść mieli wpływ inni jeszcze Polacy – reprezentanci owych rozległych połaci odbudowywanego państwa, graniczących z ościennymi narodami. Ta niereprezentatywność SU w roku 1919 działała na korzyść lewicy i miała, jak zobaczymy, kapitalny wpływ na przebieg i finał debaty nad reformą rolną. Oto bowiem największe latyfundia polskiej szlachty i arystokracji znajdowały się właśnie na owych Kresach, zarówno Wschodnich, jak i Zachodnich. Prowadzona przez prawicę obrona możliwie największego areału, jaki by pozostawiano w Polsce pojedyńczemu ziemianinowi, złamana przez lewicę dla obszaru centralnego (b. Królestwo i Zachodnia Galicja), kontynuowana była jeszcze, acz nieskutecznie, dla ziem wschodnich i zachodnich odbudowywanej Rzeczypospolitej. Działo się to w czasie, gdy te pierwsze jeszcze długo miały czekać na ustabilizowanie na nich polskiej władzy, te drugie zaś mogły się na dobre zagospodarowywać na sposób polski dopiero począwszy od końca czerwca 1919 roku, czyli od zawarcia Pokoju Wersalskiego”.
Marcin Drewicz, jesień 2009 – styczeń 2019
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!