Prezydium klubu parlamnetarnego Kukiz’15 zawiesiło Jacka Wilka w związku z niejasnościami finansowymi jakie miały miejsce w Kongresie Nowej Prawicy. Jacek Wilk wczoraj wydał w tej sprawie obszerne oświadczenie. Zarzucił w nim m.in., że jest to atak ze strony niektórych posłów Kukiz’15, którzy byli niechętni koalicji Kukiz’15 – Wolność.
Poniżej prezentujemy pełną treść oświadczenia posła Jacka Wilka, w którym m.in. Jacek Wilk pisze, że komuś z Prezydium najwyraźniej zależało jednak na tym, aby wykorzystać ten pretekst (tj. internetowe, anonimowe wrzutki trolli) do jak najszybszego „załatwienia Wilka” (nie jest wszak tajemnicą, że moje wysiłki zmierzające do zbudowania koalicji Kukiz-Wolność, były mocno nie na rękę paru „ważnym” osobom).
Z poniższego oświadczenia wynika również, że to nie prezydium zawiesza Jacka Wilka, ale to on sam już jakiś czas temu podjął decyzję o opuszczeniu klubu parlamentarnego Kukiz’15. Jak pisze Wilk: moja decyzja o odejściu z Klubu poselskiego Kukiz’15 – podjęta po złamaniu jasnych uzgodnień ws koalicji (badania opinii wyborców itd.) – była jak najbardziej słuszna i zasadna. Nie wyobrażam sobie funkcjonowania w środowisku pozbawionym elementarnego zaufania, koleżeńskości i minimalnej choćby lojalności.
OŚWIADCZENIE w sprawie ostatnich „sensacji”
Szanowni Państwo,
Nie mam w zwyczaju komentować w żaden sposób anonimów, niewiarygodnych treści typu copy-paste, ani też jakichkolwiek innych informacji niewiadomego pochodzenia. Z tego też powodu, gdy przedwczoraj pojawiły się na tymże portalu społecznościowym wpisy kopiujące pewien „list”, nie miałem zamiaru odnosić się do niego w jakikolwiek bliższy sposób; odpowiedziałem jedynie grzecznie – zapytany i przywoływany – na kilka pytań tak, aby dać wyraz swojemu ogólnemu stosunkowi do sprawy oraz odeprzeć fałszywe tezy lub założenia zawarte w tychże wpisach lub zadanych mi pytaniach.
Podkreślam: Nie znam pochodzenia rzeczonego listu; nigdy go nie otrzymałem, nigdy nie widziałem na oczy oryginału, nigdy nie miałem okazji w żaden sposób zweryfikować jego treści (nie wiadomo nawet kiedy dokładnie miałby być on napisany; nie wiadomo też nawet tego do kogo oraz kiedy miałby on zostać wysłany).
Niestety – ku mojemu największemu zdumieniu – doszła dziś do mnie niespodziewanie informacja o oświadczeniu wydanym przez Prezydium Klubu poselskiego Kukiz’15 – wydanym właśnie na podstawie tychże wrzutek, dokonanych skądinąd na facebook’u przez powszechnie znanych tamże internetowych trolli.
Co istotne: Nikt z członków Klubu Kukiz’15 nie zapytał mnie nigdy o zdanie w tej sprawie; nie zechciał poznać nigdy mojej wersji wydarzeń, czy choćby ustalić najistotniejsze, kluczowe dla sprawy fakty. Nikomu z tego grona nie przyszło niestety do głowy zastosować fundamentalną (w naszym kręgu cywilizacyjnym) w takich sytuacjach zasadę: zanim zawyrokujesz – wysłuchaj obu stron. To bardzo przykre zważywszy, że oświadczenie Klubu zostało wydane na podstawie de facto anonimów (a już na pewno – na podstawie treści przez nikogo w żaden sposób nie potwierdzonych), wrzucanych na fb przez osoby powszechnie znane ze swych destrukcyjnych, napastliwych i pozbawionych jakiejkolwiek powagi (zwłaszcza politycznej) poczynań.
Twórcy ww. Oświadczenia najwyraźniej zapomnieli przy tym, że to dopiero jego publikacja uczyni temat „ważnym” – robiąc z niego w naturalny sposób przedmiot zainteresowania mediów – a przez to sprawi, że nie tylko osoby niepoważne i żądne wszelkiego rodzaju sensacji uznają go za istotny, ale też także i to, że ze sprawy niegodnej zainteresowania kogokolwiek poważnego zrobi się „temat” na pierwsze strony gazet. Jednym słowem ww. Oświadczenie Klubu Kukiz’15 podniosło (z całkowicie niezrozumiałych dla mnie powodów) anonimowe internetowe wrzutki do rangi „sensacji” sprowadzając na mnie niczym nie zasłużoną falę hejtu, pomówień i najbardziej wyszukanych inwektyw; że o skutkach w postaci ewentualnej utraty reputacji już nawet nie wsponę.
Cóż – komuś najwidoczniej bardzo zależało na tym, aby odpalić przeciwko mnie ten brudny, oszczerczy granat.
Jestem przy tym absolutnie pewny, że nie miał z tym osobiście nic wspólnego sam Paweł Kukiz; mimo swej impulsywności i częstych emocji przy podejmowaniu różnych decyzji, jest on bowiem dla mnie wzorem człowieka szlachetnego i uczciwego do granic możliwości (w naszej polityce to prawdziwa rzadkość) i z całą pewnością nie pozwoliłby na tak bezsensowne niszczenie kogokolwiek w tak bezmyślny sposób. A zwłaszcza kogoś z kręgu swoich najlojalniejszych, politycznych przyjaciół.
Ale skoro już tak się stało, czuję się w obowiązku przekazać kilka informacji i faktów istotnych dla osób, które zechcą SAMODZIELNIE, SPOKOJNIE I ZDROWOROSĄDKOWO ocenić to, co dla całej tej sprawy jest lub może być naprawdę istotne.
Oto te fakty:
Jak wszyscy wiecie na przełomie 2014 i 2015 roku doszło do rozłamu w KNP. Poza problemami politycznymi spowodowało to szereg kłopotów innej natury – w tym organizacyjnej i administracyjnej – związanej między innymi z dostępem do kont partyjnych. Zmiany we władzach partii zostały dokonane, ale proces rejestrowania tychże zmian w sądzie (zwłaszcza przy obstrukcji zwaśnionych stron) jest długotrwały, a jeszcze więcej czasu zabiera dokonanie zmian odpowiednich uprawnień w banku i innych instytucjach. KNP po prostu de facto nie miał na początku 2015 roku dostępu do swoich kont bankowych (co gorsza, dostęp ten miały nadal osoby, które zakładały już inną partię – posiadając przy tym wciąż mośliwości dysponowania tymiż kontami, jak przelewy, wypłaty itp.), a tym samym tak naprawdę NIE MIAŁ SWOICH KONT i (co gorsza) nie był ich w stanie szybko utrowrzyć.
Tymczasem zbliżał się bardzo szybko i nieuchronnie końcowy okres do zwrotu partii kosztów poniesionych w związku z kampania wyborczą do europarlamentu. Sytuacja wydawała się bez wyjścia, gdyż niepodanie w terminie „bezpiecznego” konta groziło przepadkiem wszystkich tych środków. Ktoś wówczas podrzucił pomysł skorzystania z konta depozytowego. Zostałem zapytany o opinię w tej sprawie. Odpowiedź była niełatwa, gdyż ustawa o partiach politycznych milczy na ten temat (odnośny przepis mówi jedynie o obowiązku przechowywania przez partię środków pieniężnych na koncie – nie wyłączając nigdzie expressis verbis możliwości korzystania z rachunków depozytowych), a jak wszyscy wiemy (zwłaszcza Wolnościowcy), co nie jest zabronione – powinno być dozwolone. Oczywiście w normalnym, naprawdę szanującym prawo, państwie. Dokonałem wówczas szybkiej analizy (bo czas na decyzję już się kończył) i nie znalazłem żadnych komentarzy, opinii, ani orzeczeń dotyczących takiej możliwości.Po prostu nikt wcześniej nie próbował stosować takiego rozwiązania.
Powiedziałem wówczas uczciwie, że każde nowatorskie rozwiązanie niesie ze sobą ryzyko, ale są argumenty pozwalające bronić możliwość korzystania z konta depozytowego (choćby ww. zasada swobody umów i inne). Były dwie możliwości – albo „spróbować”, albo pozwolić na utratę tych środków, co mogło już wówczas spowodować faktyczny koniec Kongresu Nowej Prawicy. Prezes zdecydował się skorzystać z tej możliwości. Zwłaszcza że nikt (w tym prezes Żółtek) nie widział i nie proponował wówczas żadnego innego rozwiązania lub innego pomysłu na rozwiązanie problemu.
Chcę w tym miejscu bardzo mocno podkreślić: Nikt inny nie brał (i nie chciał wziąć) na siebie ewentualnego ryzyka (związanego z takim rozwiązaniem) – tylko prezes KNP Michał Marusik (który jest wspaniałym człowiekiem – aż do bólu uczciwym, odpowiedzialnym, skrupulatnym i odważnym) i ja. Czy było to działanie – zważywszy na ciężkie okoliczności – w duchu odpowiedzialności za los i przyszłość partii? Moim zdaniem tak (skoro brak decyzji mógłby tak naprawdę zakończyć istnienie KNP – partii której zawdzięczam karierę polityczną). Ale oceńcie to sami – zawsze byłem i jestem otwarty na wszelką konstruktywną krytykę. Czy odwaga i umiejętność podejmowania ryzyka (w granicach zdrowego rozsądku), to znaczy – nawet trudnych decyzji (w warunkach niepewności i ciśnienia czasu) są w polityce ważne? Uważam osobiście że tak. Jeśli ktoś boi się ryzyka – niech się nie pcha do polityki. Tak się składa, że nigdy nie byłem przesadnie strachliwy i nie uchylam się od decyzji nawet w warunkach dużej presji ryzyka i terminów. Dlatego chciałbym prosić, aby nikt nigdy nie zarzucał niczego Panu Prezesowi Michałowi Marusikowi – podpisał umowę depozytu w duchu odpowiedzialności, w bardzo trudnych warunkach, z należną politykowi odwagą i dla dobra wspólnego. Zawsze będę uważał, że to była mądra i słuszna decyzja.
Umowa ta była następne wykonywana dokładnie z jej postanowieniami. Wszelkie rozporządzenia partyjne (środki na określone przez Władze KNP cele) były dokonywane na podstawie odnośnych dyspozycji Prezesa.
Do ww. umowy sporządzono 15 lipca 2016 roku (czyli po tym, KNP miał już założone nowe rachunki bankowe – z uprawnieniami nowych Władz) specjalny aneks, który dokonywał szczegółowego rozliczenia umowy pierwotnej: umowa rozliczeniowa określiła dokładnie kwotę pozostającą w depozycie (zostało już jedynie ok. 55 tys. zł) i szczegółowy sposób jego ostatecznego przekazania (jak nadmiłem wyżej, wówczas już KNP dysponował nowymi, „bezpiecznymi” kontami w banku). Środki były systematycznie – zgodnie z umową – przekazywane dokładnie wg ustalonego przez Strony harmonogramu (było jedno opóźnienie – zostało ono w uzgodnionym czasie wyrównane).
W styczniu 2017 roku Prezesem KNP został pan Stanisław Żółtek. Od tej pory miał on pełny (zresztą wcześniej również – jeśli tylko zechciał) wgląd we wszelkie dokumenty – w tym w obie ww. umowy – i nie zgłaszał nigdy publicznie żadnych zastrzeżeń do ich treści, zapisów itd.
W listopadzie 2017 roku poprosiłem o zwołanie Konwentyklu KNP – gdyż chciałem na nim przestawić uczciwie „starszyźnie” KNP swój plan przyjęcia członkostwa partii Wolność. Liczyłem się oczywiście z możliwością różnych reakcji na taką informację, ale zakładałem że moje dążenia do łączenia różnych środowisk wolnościowych są powszechnie znane i że moja decyzja spotka się ze zrozumieniem osób myślących strategicznie, odpowiedzialnie i przyszłościowo. Przede wszystkim jednak chciałem być uczciwy wobec kolegów.
Na tymże Konwentyklu – już pod koniec (już prawie wychodziłem na pociąg) – usłyszałem jednak niespodziewanie od Prezesa Żółtka, że całość środków pozostających jeszcze w depozycie ma być przekazana niezwłocznie. Było to co prawda w oczywistej sprzeczności z ww. umową rozliczeniową, ale rozumiejąc zdenerwowanie Prezesa moją decyzją o dołączeniu do Wolności (doszły mnie słuchy – nie wiem oczywiście czy prawdziwe – że chciał wciągnąć KNP w sojusz z Gowinem; mój ruch w stronę Wolności praktycznie zniweczyl ten plan), byłem gotów – dla polubownego zakończenia sprawy (już wówczas bowiem czułem, że będzie wniosek o natychmiastowe usunięcie mnie z KNP; chciałem jednak – mimo wszystko – rozstać się z partią po przyjacielsku) – renegocjować warunki umowy rozliczeniowej i dokonać przyspieszonego przekazania środków z depozytu.
Ostatecznie uzgodniliśmy, że całość depozytu zostanie zwolniona do końca roku 2017 (i to nawet bez podpisywania kolejnego aneksu – umówiliśmy się po dżentelmeńsku, że tak ugodowo zakończymy raz na zawsze tę sprawę; teraz widzę, że mogłem wykazać się w tej kwestii karygodną naiwnością).
Tak też się stało: do końca 2017 roku CAŁOŚĆ WYŻEJ WSKAZANEJ W UMOWIE ROZLICZENIOWEJ KWOTY (czyli wspomniane ok. 55 tys. zł.) ZNALAZŁA SIĘ NA KONTACH KNP, co mogę wykazać odnośnymi poleceniami przelewów.
Sprawa depozytu została tak więc – zgodnie w obowiązującymi mnie umowami – zamknięta.
Co bardzo istotne – sprawa była od lat (tzn. od początku) znana w KNP – bo nikt nie robił z niej tajemnicy (ale też nikomu nie przyszło do głowy robić z niej sensacji i wynosić do mediów: KNP składa się w ogromnej większości ze wspaniałych – rozsądnych i bardzo koleżeńskich – ludzi). Jednak nikt – do listopada 2017 roku – nie stawiał mi z jej powodu praktycznie żadnych zarzutów, gdyż wszyscy świetnie zdawali sobie sprawę z faktu, że depozyt był jedynym dostępnym rozwiązaniem mogącym uratować wówczas finanse partii i ją samą, jako taką.
(nie mam zamiaru odnosić się tutaj do treści „listu” wrzuconego na fb przez internetowych trolli – liczy się stan faktyczny wynikający z umów i innych dokumentów dotyczących ich wykonania, a nie anonimowe enuncjacje; tłumaczą się winni, a ja nie zamierzam sprawiać nawet przez chwilę takiego wrażenia)
I TAK PRZEDSTAWIAJĄ SIĘ FAKTY. Mogę je wykazać umowami, potwierdzeniami przelewów itd. Dlatego nie boję się żadnych ewentualnych postępowań wobec mojej osoby (które rzeczone wrzutki trolli zdają się zapowiadać).
Wystarczyło, aby Prezydium Klubu parlamentarnego Kukiz”15 o te fakty zapytało, a przedstawiłbym je szczegółowo – wraz z umowami, przelewami i innymi okolicznościami (w tym politycznymi – bo przecież o nie tu tak naprawdę chodzi; nie bądźmy naiwni), wystarczającymi do wyrobienia sobie (choćby przybliżonego, ale wystarczająco-zdroworozsądkowego) zdania i stanowiska nt. stanu faktycznego tejże sprawy.
Ale komuś z Prezydium najwyraźniej zależało jednak na tym, aby wykorzystać ten pretekst (tj. internetowe, anonimowe wrzutki trolli) do jak najszybszego „załatwienia Wilka” (nie jest wszak tajemnicą, że moje wysiłki zmierzające do zbudowania koalicji Kukiz-Wolność, były mocno nie na rękę paru „ważnym” osobom). Dzięki temu mogę teraz czytać w mediach artykuły z tytułami w stylu: „Czy poseł Jacek Wilk ukradł pieniądze partyjne?” i wiele innych równie „przyjemnych” rzeczy na mój temat. Ja, ale też moja rodzina, bliscy, koledzy i przyjaciele. Tysiące osób, które mi ufały i które na mnie głosowały. Bardzo Wam dziękuję Drodzy Koledzy. Naprawdę nie sądziłem, że będę uczestniczył w takiej „polityce”.
Że o zwykłej rzetelności (choćby w badaniu spraw takiej jak ta) już nawet nie wsporne.
Raz jeszcze chcę przy tym jasno podkreślić: NIE MAM OSOBIŚCIE NIC DO ZARZUCENIA SAMEMU PAWŁOWI KUKIZOWI – ON BY CZEGOŚ TAKIEGO NIE ZROBIŁ. Radzę mu jednak z serca zastanowić się głęboko nad tym, jakim ludziom powierza władzę. Bo taka władza może być władzą niszczenia (jak widać pięknie na tym przykładze). Bo może być ktoś następny (ofiarą tak podłej nagonki). I Prezydium potraktuje go tak samo – bez zapytania o zdanie i sprawdzenia choćby podstawowych faktów. I prawie na pewno tak będzie…
A teraz pozwólcie na kila słów bardziej osobistej natury:
– Nigdy nie miałam żadnych złudzeń co do tego, jaka jest polityka. Wiedziałem dobrze od samego początku, że to często brudna, podstępna gra, gdzie cel uświęca środki, a dla interesów niektórych osób są one w stanie poświęcić wszystko – nawet dobre imię innych, nawet gdy brak ku temu realnych podstaw. Biorąc pod uwagę swoją dotychczasową aktywność oraz to, jakie interesy może ona naruszać, było dla mnie tylko kwestią czasu to, kiedy zostanę zaatakowany. Ten moment właśnie przyszedł i przyjmuję go ze spokojem i podniesionym czołem – taka jest po prostu polityka. Nie o taką politykę walczę, ale to nie ja – jak na razie – ustalam warunki tej gry. Wierzcie mi jednak, że jestem twardym zawodnikiem i byle troll nie jest mi w stanie przeszkodzić w działaniu.
– Tym wszystkim w KNP, którzy (ewentualnie) mogliby mieć do mnie jakiekolwiek pretensje i zastrzeżenia (nawet słuszne) pragnę przypomnieć, jak bardzo poświęciłem się dla tej partii. Na początku 2015 roku – po rozłamie – partia była w sytuacji naprawdę nie do pozazdroszczenia (niemal tragicznej). Mieliśmy rozłam, odejście działaczy, walki i ogromny bałagan formalno-prawny, zostawiony przez poprzednie władze (rozłamowców). A jednak podjęliśmy energiczne i odważne działania umożliwiające przetrwanie tej partii (jak choćby ten depozyt), a ja osobiście zdecydowałem się na samobójczą misję startu w wyborach prezydenckich. Dzięki temu (mimo wyniku) marka KNP wciąż trwała w obiegu politycznym (i trwa po dziś dzień), a w następstwie udało się – po raz pierwszy od ponad 20 lat – wprowadzić wolnościowego posła do Sejmu. Ten start kosztował mnie bardzo wiele – ucierpiało życie rodzinne, zawodowe, naukowe (zaniedbany doktorat) i relacje z wieloma osobami na których mi zależało. Było to ogromne poświęcenie czasu, zdrowia, i wielu środków. Ale nie żałuję – bo był to kolejny mały kroczek w stronę prawdziwej Wolności, o którą przecież wszyscy walczymy. I zawsze będę z tego dumny. Nie musicie mnie lubić – ale szanujcie mnie za to, bo nikt inny tego nie zrobił i nie chciał zrobić.
– Polityk jest jak mucha – łatwo go zabić gazetą. Ale pamiętajcie o tym, że gazety (i inne media) są w stanie zabić tylko wtedy, gdy traktujemy je (i treści w nich zawarte) poważnie. Ale na poważne traktowanie zasługują tylko poważne rzeczy i poważni ludzie. Zdaję sobie sprawę, że media wciąż gonią za sensacja, ale to nie znaczy, że musimy bezrefleksyjnie „łykać” wszystko, co nam wrzucają. Dlatego moje oświadczenie jest dla osób poważnych i myślących – na takie osoby liczę i liczę też na to, że wystawią mi rzetelną, ale też uczciwą i obiektywną ocenę mojej politycznej aktywności – poznaną po czynach, a nie słowach; zwłaszcza słowach trolli-nienawistników.
Podsumowując:
– Sprawa (jak widzicie z powyższego opisu) jest całkowicie klarowna i wyjaśniona. Nie ma w niej żadnej sensacji, ani powodu do ekscytacji (może poza pożałowania godną decyzją Prezydium Klubu poselskiego Kukiz”15 – która wrzuciła mnie na kilka dni na samo dno medialnego bagna). Wszystko da się wykazać dokumentami (a zwłaszcza to, że na chwilę obecną wywiązałem się co do grosza z obowiązujących mnie umów),
– Liczę na Wasz rozsądek. Cała sprawa niedługo się całkowicie wyjaśni i pewnie pójdzie w zapomnienie (bo de facto nie ma żadnego istotnego znaczenia), ale jej śmierdzący cień może się pewnie ciągnąć za mną jeszcze długo – moi wrogowie na pewno o to zadbają. Ale mam też nadzieję, że ludzi mądrych i myślących nie da sie zwieść wrzutakami szytymi tak grubymi nićmi – to by bowiem oznaczało, że w każdej chwili można pogrążyć każdego – także ludzi mądrych, myślących i uczciwych.
Ja osobiście nadal będę działał w dokładnie tym samym kierunku: zbudowania jak najszerszego frontu środowisk – organizacji i ruchów – wolnościowych, bo tylko one są w stanie zbudować Polskę naszych marzeń: społeczeństwo wolnego wyboru, państwo minimum i prawdziwą wolność, zwłaszcza gospodarczą.
Niech sobie psy szczekają, a nasza karawana niechże jedzie dalej. Nie miejmy złudzeń – będzie miała przed sobą jeszcze wiele przeszkód, ale przecież to w chwilach próby poznaje się tych, którzy są w stanie przetrwać trudy i niepewność dalekiej drogi.
Dlatego – mimo wszystko – dziękuję Bogu za tę próbę; tacy jak ja są dzięki nim jeszcze silniejsi. Pamiętajcie o tym moi wszyscy kochani nienawistnicy.
I tyle w tym temacie – nie ma sensu więcej roztrząsać tej sprawy.
Miłego wieczoru!
Źródło: dzienniknarodowy.pl/ facebook
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!