Jak donosi portal innpoland.pl błąd w zautomatyzowanym systemie do przetwarzania wniosków złożonych do ZUS w ramach tarczy antykryzysowej sprawił, że weryfikacji nie mogło przejść aż kilkaset tysięcy wniosków. Teraz urzędnicy siedzą po godzinach i ręcznie wklepują dane do systemu.
Jak wynika z wewnętrznego pisma, którego treść cytuje “Wyborcza”, chodzi o zwolnienie ze składek na ubezpieczenie społeczne osób samozatrudnionych oraz najmniejszych firm. Po prostu informacja dotycząca otrzymania innej pomocy publicznej znajdowała się w załączniku, zamiast w podstawowym wniosku.
– To spowodowało, że system przyjmował wnioski, ale dalej już z nimi nic nie robił i nie przetwarzał. Aby wniosek był poprawny teraz ręcznie trzeba więc wprowadzić dane o pomocy publicznej. Nowe wnioski takie informacje już mają – tłumaczy informator gazety.
Aby naprawić skutki błędu, pracownicy ZUS będą w sobotę i niedzielę siedzieć w pracy i ręcznie wpisywać potrzebne dane do systemu.
Pozostaje mieć nadzieję, że wpadka ta nie dotknie żadnego przedsiębiorcy, którego wniosek nie został przetworzony. Nie jest to jednak pierwszy problem ZUS w czasie tego kryzysu.
Przypomnijmy, że w marcu miała miejsce inna afera z wnioskami o odroczenie płatności składek. Choć zaraz po zamrożeniu gospodarki rząd zapewniał, że pomoc dla przedsiębiorców w tym zakresie będzie dostępna szybko, a sam dokument uproszczony, to w pierwszej chwili ZUS udostępnił wniosek standardowy.
Uproszczony zdecydowanie nie był: miał on cztery strony, na których trzeba było podać wiele informacji, m.in. formę opodatkowania w 2017, 2018 i 2019 r., kwoty przychodu, kosztów, zaliczek na podatek dochodowy czy nakładów na środki trwałe w każdym z tych lat. Do tego pojawiały się pytania np. o majątek prywatny czy kwotę zobowiązań prywatnych.
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!