Felietony

Pszczelarz: miejskie pszczoły z Katowic zbierają nektar z 50 różnych roślin

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Pszczoły z miejskich pasiek w centrum Katowic zbierają nektar z ok. 50 różnych gatunków roślin; mają w czym wybierać – podkreśla pszczelarz Łukasz Przybył. Dodał, że ten miejski miód jest niemal wolny od zanieczyszczeń metalami ciężkimi, takimi jak np. ołów.

Wykazały to badania przeprowadzone w latach 2018-2019 – chodzi m.in. o analizę pyłkową oraz badanie na ewentualną zawartość metali ciężkich.

Jak podkreślił pszczelarz i przedstawiciel pasiek miejskich Pszczelarium Łukasz Przybył, wbrew pozorom miody z pasiek miejskich nie ustępują pod względem jakości tym z terenów wiejskich, a pszczoły w miastach – m.in. ze względu na wyższą temperaturę w miastach, a więc i dłuższy sezon pszczelarski – często radzą sobie lepiej niż na wsi.

„W naszych miodach mamy pełne bogactwo roślin porastających parki, nasze przydomowe ogródki, ogródki działkowe, zieleńce, łąki kwietne oraz miejskie lasy. Zbiór badań analizy pyłkowej z lat 2018-2019 wykonanych na terenie Śląska wykazał, że pszczoły zbierają nektar z ok. 50 różnych gatunków roślin. Największą niespodzianką było wykazanie właściwości miodu ze spadzi iglastej, którą zebrać w centrach miast raczej trudno” – mówił Przybył.

Wykonane zostały również próbne badania analizy cukrowej miodu z Katowic. „Analizowane miody miały idealne parametry pod kątem zawartości fruktozy i glukozy. W połączeniu z analizą pyłkową miodu widać dokładnie, że pszczoły mają w czym wybierać i nie muszą posilać się +na siłę+ na talerzach mieszkańców Katowic. Pszczoły nie znoszą nam do uli waty cukrowej i coca-coli, jak twierdzą niektórzy. Niestety, wszędobylskie osy nie są rozróżniane przez większość ludzi, przez co zła sława odbija się na pszczołach miodnych” – wskazał pszczelarz.

Kolejną badaną właściwością – tu przy pomocy Politechniki Śląskiej – był pomiar ewentualnego skażenia miejskiego miodu metalami ciężkimi. “Mamy pierwsze wyniki obrazujące brak skażenia metalami ciężkimi. Ludzie nie chcą nam wierzyć, ale tych metali w naszym miodzie po prostu nie ma lub ich ilość jest tak mała, że wręcz ociera się o margines błędu” – wskazał Przybył.

Wykonane zostało też badanie porównawcze katowickiego miodu z miodem z Podkarpacia. “W wynikach obydwa miody okazały się całkowicie bezpieczne i dalekie od przekroczenia norm, jednak nasz miód miejski posiadał trzykrotnie niższe stężenie ołowiu. Zawdzięczamy to przede wszystkim brakiem styczności naszych pszczół z nawozami sztucznymi. Tak samo mangan, miedź i żelazo w naszym porównaniu pokazały, że wyniki miodu pochodzącego z terenów rolniczych zwiększają się właśnie z powodu styczności pszczół z roślinami pryskanymi lub z nektarem, do którego przenikają nawozy sztuczne i środki ochrony roślin” – wyjaśnił.

Również badany pomiar stężenia HMF pokazał, że miody miejskie są wartościowym produktem (HMF to organiczny związek chemiczny występujący w produktach spożywczych, który w miodzie powstaje stopniowo podczas przechowywania, zwłaszcza w podwyższonej temperaturze oraz świetle słonecznym; im go mniej, tym lepiej). „Miody miejskie są rozlewane na miejscu, lokalnie, bezpośrednio po miodobraniu. Nie są składowane w beczkach, transportowane przez ocean czy przewożone z kraju do kraju. W naszych miejskich pasiekach wykonujemy ok. 5-6 miodobrań w ciągu roku. Maksymalnie do 3 tygodni od miodobrania miód rozlewamy do słoików, w których dość często się krystalizuje, a sprzedawany jest lokalnie maksymalnie w ciągu 3-6 miesięcy od miodobrania” – mówił.

Badania miejskiego miodu z centrum Katowic będą przez pszczelarzy kontynuowane m.in. w tym roku. Chcą się oni skupić na analizie zawartości liczby diastazowej, określającej tzw. aktywność biologiczną miodu. „W tej chwili naszych wyników jest bardzo mało, ale pokazują spodziewany zakres, że miody miejskie w niczym nie ustępują pod tym kątem innym miodom pochodzącym z terenów ekologicznych” – podał Przybył.

W planach jest również zbadanie innych produktów pszczelich – wosku, propolisu, pyłku, pod kątem ich własności biologicznych oraz ewentualnego stężenia metalami ciężkimi. „Za pomocą takich badań np. Barcelona sprawdza stan skażenia środowiska miejskiego. To samo robi kilka lotnisk w Europie. Pszczoły są traktowane jako zwiadowcy, którzy patrolują obszar ok. 30 km kw. wokół jednego ula i zbierają próbki nektaru i pyłku” – zaznaczył pszczelarz.

Jesienią ub. r. pszczelarze powołali Koło Pszczelarzy Miejskich przy Śląskim Związku Pszczelarzy. „Ponadto od 2018 r. jesteśmy w kontakcie z Zarządem Zieleni Miejskiej w Katowicach, monitorując ilość nasadzeń prowadzonych na terenie miasta. Szacując zapotrzebowanie na owady zapylające w ilości 1 rodziny pszczelej na hektar łąk i parków wyliczyliśmy, że samo miasto Katowice jest w stanie wyżywić ok. 1000 rodzin pszczelich. W tej chwili śródmieście nie zamieszkuje nawet 100 rodzin pszczół miodnych” – wskazał.

„Zgodnie z naszymi założeniami pragniemy zapewnić odpowiedni poziom bioróżnorodności na terenie zurbanizowanym. Tereny miasta i coraz to dalszych przedmieść były naturalnymi obszarami występowania owadów zapylających. Owady te zapewniały odpowiedni poziom zapylenia roślin, które następnie dawały owoce. Nie chodzi tu o jabłka czy gruszki, tylko owoce o znacznie mniejszej skali, np. jarzębinę, czarny bez, głogi, berberysy, irgi. Dzięki tym owocom np. ptaki czy jeże na naszym terenie mają co jeść i nie uciekają poza miasto. Co za tym idzie, mamy naturalnych wrogów dla komarów czy kleszczy. Chcemy brać dobry przykład z innych nowoczesnych miast – możemy nakłaniać ludzi do budowania domków dla jeżyków, jaskółek i nietoperzy, możemy też stawiać domki dla murarek i trzmieli oraz pasieki miejskie z pszczołami miodnymi. Te ostatnie punkty staramy się realizować i można zgłaszać się do nas – Koła Pszczelarzy Miejskich – z takimi inicjatywami, w których wykonaniu chętnie pomożemy” – podsumował Przybył.

Miejskie pszczelarstwo w ostatnich latach staje się w Polsce coraz bardziej popularne. Rozwija się ono również w Katowicach, gdzie miejskie pasieki można spotkać m.in. na uniwersyteckim dachu, przy muzeum, na szczycie wielopiętrowego biurowca; w planach jest powstanie kolejnych.

PAP – Nauka w Polsce, Agnieszka Kliks-Pudlik

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!