Wiadomą jest Państwu wielka inicjatywa „Różańca do granic”, która odbyła się w pierwszą sobotę, 7 października. Ludzie na granicach całej Polski odmawiali Różaniec Święty w intencji pokoju i Zbawienia dla Polski i świata. Czy jednak zabezpieczyliśmy tą jedną z najpotężniejszych broni wszystkie granice? Jak zareagowały środowiska wrogie Panu Bogu? Czy jest nadzieja na zmianę oblicza Ziemi na Ład wedle greckiej triady Dobra, Prawdy i Piękna?
Inicjatywa „Różańca do granic” jest niewątpliwie ogromnym zwycięstwem, choć może nie jak zwycięstwo pod Wiedniem, gdyż spośród 38 milionów Polaków w kraju i wielu milionów za granicą, modliło się nas jedynie ponad milion. Oczywiście, pytanie, ilu modliło się we wskazanych intencjach w zaciszach swych domów czy w innych miejscach niezawierających się we wspomnianej liczbie ponad miliona rodaków. Inicjatywy jednak, które gromadzą nie setki tysięcy, a ponad milion osób, są atoli przebiciem pewnego szklanego sufitu, który niekiedy zawisa nad katolickimi, patriotycznymi i narodowymi akcjami wspólnoty społeczeństwa polskiego. „Różaniec do granic” należy oceniać również jako zryw modlitewny Katolików-Polaków (Popularnie: Polaków-Katolików. Mówię „popularnie”, gdyż najpierw jesteśmy dziećmi Bożymi, potem poszczególnymi Narodami. Jest to rzeczą logiczną, a nie mającą bulwersować nas patriotów, do których i ja pragnę z pokorą się zaliczać.). Zryw kolejny w swej kilkuletniej historii budzenia świadomości katolickiej i narodowej, który rozpoczął się od przebudzenia patriotyzmu w 2010 (tragedia smoleńska i oburzenie rządami proniemieckich zdrajców), następnie idei narodowej (Marsze Niepodległości), jak opisywał nacjonalizm Dmowski, w 2011, a od 2015 powolnym odrodzeniu katolickim (wartości przesłane do opinii publicznej przez Grzegorza Brauna, ruchy intronizacyjne Pana Jezusa Chrystusa Króla Polski, Mała Intronizacja, Wielka Pokuta Narodowa na Jasnej Górze, Różaniec do granic i propagowanie Orędzia Fatimskiego przez choćby Instytut Księdza Piotra Skargi). Nie twierdzę jednak, jakoby wcześniej nie było tych trzech rodzajów ducha w Narodzie Polskim – trzeba atoli przyznać, że jego zdecydowany wzrost nastąpił właśnie w wyznaczonych powyżej ramach czasowych.
Zaniepokoiło mnie jednak, że na mapie „Różańca do granic” terenami ledwo bronionymi było szczególnie województwo lubuskie, a także granica z Białorusią. Nie znaczy to, że teraz wszystko stracone, gdyż wrogowie znaleźli nasz słaby punkt, gdyż ujrzeli i oczyma duchowi (co ciągle widzą) i w formie wizualnej, gdzie jest słaba wiara. Znaczenie owego faktu dla nas jest bowiem następujące – trzeba ponownie chrystianizować Polskę, między innymi na ziemi lubuskiej, skąd przychodzi zachodnia zgnilizna i iście szatańskie zdanie, „Nie jesteśmy filią Rzymu”, próbujące wyłamać jedność duchowieństwa i wiernych z prymatem Stolicy Apostolskiej, jak i wzorującym się na zdaniu wypowiedzianym w Raju przez zbuntowanego archanioła, który tym samym na wieki zmarnował swój olbrzymi potencjał „niosącego światło”, jako najwyższego spośród stworzonych aniołów. Nie nim jednakowoż należy się nam zajmować – znamy jego wieczne przeznaczenie. Pytanie jest inne: Czy czynimy wystarczająco wiele, aby oddać cześć jedynemu Władcy Świata, Jezusowi Chrystusowi, naszemu Zbawicielowi i Królowi, jak i Jego Matce, Królowej Anielskiej? Nie przeto z naszych zasług, aliści z łask wysłużonych na Przenajświętszym Drzewie Krzyża, których doznać możemy w Najświętszej Ofierze, najlepiej w rycie sprawowanym od wieków.
Wiemy także, że akcja „Różańca do granic” spotkała się z krytyką feministki, profesor Środy, pseudokatolickiego „Tygodnika Powszechnego”, angolskiego BBC czy innych mediów zagranicznych, lecz i, rzecz jasna – nominalnie, polskich. Wykryto domniemany spisek Kościoła polskiego ze „znienawidzonym” PiS-em (jakkolwiek by go nie oceniać, lecz nie jest to tematem artykułu) czy skierowanie akcji przeciwko islamowi i jakże miłym i kulturalnym imigrantom w wieku lat 20 i 30 czy w ramach realizowania „totalitarnego, nietolerancyjnego ciemnogrodu”. Z drugiej zaś strony, akcję wsparła premier Beata Szydło, której syn został tradycyjnym kapłanem, celebrującym niekiedy w Krakowie; również skoczek narciarski, Kamil Stoch czy – jakkolwiek kontrowersyjny, a jednak, aktor – Cezary Pazura. Pytaniem jest: czy zarzuty przeciwników są prawdziwe?
Odpowiadając na to pytanie, powiedzmy tak: wydarzenie zorganizowane przez Leszka Dokowicza i Macieja Bodasińskiego w intencjach organizatorów służyć miało jedynie dwóm: pokojowi na świecie i Zbawieniu człowieka. A całe oskarżenia o islamofobię, faszyzm, nietolerancję i inne takie… Cóż – nie są nieprawdziwe, atoli absurdalne. Czy chcę przez to wyrazić moje poparcie dla skrajnych ideologii czy postaw, które wielokrotnie na przestrzeni wieków burzyły ład społeczeństw? Nie. Chcę jednak zauważyć, że problem najazdu barbarzyńskich hord w ramach celowo zorganizowanej akcji koordynacyjnej masonów, biznesmenów i określającego siebie bogiem, Sorosa, jak i postępującej dechrystianizacji i laicyzacji nie jest przecież… teorią wymyśloną przez ,, stare babki ” z Radia Maryja, przerażające swą prostą i szczerą pobożnością lewicowych intelektualistów. Jest to perspektywa pogłębiania chaosu i dezinformacji, jak i właśnie – przygotowywania gruntu pod destabilujące wymieszanie kulturowe społeczeństw, aby zrealizować zapowiedziany przez profesora Plinio Corrę de Oliveira plan świata trybalistycznego, aż w końcu satanistycznego. Królestwa, które miałoby oddać cześć odwiecznemu przeciwnikowi ludzkości. Czyż to nie kolejny „oświeceniowy i racjonalny” absurd?
Tak czy owak – wojna została rozpoczęta. Wojna nie na strzelby i sztylety i palenie tureckich budek z ukraińskim kebabem (parafraza słów Grzegorza Brauna), jakby to chciał opisać nas ten świat, lecz wojna Armii Reszty Prawdziwego Izraela, służąca Królowej Świata, Matce Bożej z Fatimy.
Czegóż zatem życzyć? Tworzenia duchowej i doczesnej, choć w dostosowanych do czasów formach, polskiego i nie tylko, wojska. Wojska wiernego Bogu w Trójcy Przenajświętszej Jedynemu, Wszechpośredniczki Łask – Maryi, Świętemu Apostolskiemu Kościołowi Katolickiemu i prawdziwemu człowieczeństwu.
Niech zatem bitwa pod Wiedniem zostanie powtórzona – niekoniecznie, dla strącenia głów zagrażających stanowi łaski uświęcającej dusz i zdrowemu rozsądkowi hord religii pokoju czy ukrytych barbarzyńców umysłowych w postaci masonów, ale nareszcie dla ostatecznego zwycięstwa chwały Boga, Jezusa Chrystusa Króla i dla osiągnięcia prawdziwego stanu szczęścia i doskonałej wizji ludzkości, osiąganego w nawróceniu się niewierzących ku Wiecznej Tajemnicy Miłości, jak i wydoskonalenia się Jej sług nieużytecznych w ich Umiłowanym Oblubieńcu.
Norbert Polak
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!