Mieszkańcy Czerwonego Boru i okolicznych wiosek na Podlasiu zebrali się w niedzielę po południu przed tamtejszym ośrodkiem dla imigrantów Donalda Tuska. Zgromadzenie było pokojowe, jednak skrajna lewica związana z rządem, nazwała mieszkańców „naziolami”.
Ruszą patrole obywatelskie wokół ośrodka w Czerwonym Borze? Mieszkańcy powiatu zambrowskiego nie mogą już czuć się bezpiecznie na swoich posesjach. Wokół ich domów włóczą się kilku, a nawet kilkunastoosobowe hordy murzyńskich i arabskich nachodźców, których rząd Tuska umieścił w ośrodku w Czerwonym Borze. Co więcej, nielegalni imigranci podchodzą pod lokalną jednostkę wojskową i ją fotografują. W sprawie interweniował jeden z radnych.
Okoliczni mieszkańcy postanowili zorganizować się i pokazać swoja obecność w tym miejscu. w niedzielne popołudnie 6 kwietnia br. przed budynek, w którym przebywają nachodźcy, przyszło kilkadziesiąt osób z okolicznych wsi. „Szykowany atak na ośrodek. Atak nazistowskich bojówek na ośrodek w Czerwonym Borze. Media proszone o przybycie!” – zaczęli panikować na Facebooku Obywatele RP, bojówka partyjna Donalda Tuska.
Prawda wyglądała zupełnie inaczej. Pomyłkę grzecznie wyjaśnił im jeden z uczestników. „Byłem na miejscu. Zgromadzeni to zwyczajni mieszkańcy okolicznych miejscowości, bez powiązań z żadnymi partiami politycznymi czy ruchami ideologicznymi. Jedyne, co nas łączy to bliskie lub dalsze sąsiedztwo ośrodka i obawa o bezpieczeństwo naszego regionu. Skrzyknęliśmy się spontanicznie, po sąsiedzku. Pomówienia o nazizm, czy próbę ataku na ośrodek są absurdalne i żałosne. Z tego co wiem nawet karalne i to srogo!” – napisał.
O zdarzeniu wiedziała również Policja. Funkcjonariusze pojawili się na miejscu.
– W okolicach ośrodka odbył się „spacer obywatelski – wyjaśnił mł. insp. Tomasz Krupa, rzecznik Komendanta Wojewódzkiego Policji w Białymstoku. – Policjanci na miejscu ustalili tożsamość osób, które tam były. To była grupa około 50 osób – dodał.
„Spacer” przebiegał spokojnie i o żadnym „ataku” nie było mowy. Uczestnicy rozmawiali przyjaźnie z funkcjonariuszami. Ani policjanci, ani mieszkańcy nie widzieli obok siebie żadnego „naziola”. Wręcz przeciwnie – byli tam wyłącznie lokalni mieszkańcy, którzy skarżyli się, że nachodźcy chodzą grupami po okolicy, zaglądają do okien i na podwórka. Mają też chwytać na klamki.
– Nigdy wcześniej takich sytuacji nie było. Boimy się wypuszczać dzieci do szkoły. Odwozimy je, żeby nie chodziły same. To chyba nie jest w porządku, żebyśmy we własnej wsi czuli się zagrożeni… Nie jesteśmy rasistami, ale domagamy się bezpieczeństwa – wyjaśnili w rozmowie dziennikarzami. Jak twierdzą, w razie potrzeby będą organizować patrole obywatelskie, jednak póki co, liczą na wsparcie ze strony policji.
Polecamy również: Więzienie za sprzeciw wobec aborcji w Wielkiej Brytanii
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!