Tzw. Centra Integracji Cudzoziemców (CIC) budzą społeczne protesty w całej Polsce. Konflikty toczą się m.in. w Katowicach, Łomży, Płocku i Starachowicach. W Suwałkach wybuchł skandal po tym, jak marszałek województwa chciał zmusić do budowy centrum, grożąc utratą środków unijnych. Podobna sytuacja miała miejsce w Płocku i Leżajsku. Władze centralne mamią Polaków rzekomą polityką antyimigracyjną z uwagi na kampanię wyborczą. Jednocześnie prowadzą intensywne działania zmierzające do tego, żeby przygotować wszystko na okres powyborczy, kiedy maski opadną i tysiące nachodźców zaleje Polskę.
Rząd Tuska szantażuje samorządy w sprawie nachodźców i dewiantów seksualnych. W ostatnich dniach na Podlasiu wybuchł skandal, który wstrząsnął opinią publiczną. Koalicja rządząca postawiła przed samorządami ultimatum: albo zgodzą się na przyjęcie nachodźców i utworzenie CIC, albo zostaną pozbawione środków unijnych. Centra te stały się przedmiotem licznych protestów w całej Polsce. Mieszkańcy takich miast jak Katowice, Łomża, Płock czy Suwałki wyrażają swoje niezadowolenie z planów lokalizacji tych ośrodków w ich regionach.
W Suwałkach sytuacja jest szczególnie napięta, gdyż marszałek województwa wprost zagroził miastu utratą funduszy unijnych, jeśli nie zgodzi się na budowę centrum. Władze województwa, kierowane przez KO-PSL, powołują się na zasady Unii Europejskiej, które nakazują „niedyskryminację ze względu na pochodzenie etniczne czy religijne”. W piśmie do prezydenta Suwałk marszałek przypomina o konieczności przestrzegania tych zasad podczas realizacji projektów unijnych. Jednocześnie ostrzega przed konsekwencjami finansowymi dla miasta w przypadku odmowy współpracy przy tworzeniu centrum integracji.
Szantażowi uległ też prezydent Piotrkowa Trybunalskiego, Juliusz Wiernicki, który mimo gigantycznego sprzeciwu mieszkańców miasta, chcę utworzyć w nim Centrum Integracji Cudzoziemców. Pieniądze z Unii Europejskiej okazały się ważniejsze od głosu mieszkańców. Tym właśnie różni się unijna „demokracja walcząca” od zwykłej demokracji.
Jednocześnie nie ustaje ofensywa rządu Tuska na froncie legalizacji dewiacji seksualnych. Jak pamiętamy, w 2019 roku przez Polskę przetoczyła się fala inicjatyw samorządów wojewódzkich, powiatowych i gminnych, w ramach których radni podejmowali tzw. uchwały anty–lgbt. Zainicjował ją Kraśnik uzasadniając, że celem uchwały jest „uniemożliwienie wchodzenia drogą samorządową ideologii gender, uderzającej w godność człowieka i dobro rodzin”.
Gdy Komisja Europejska wraz z rządem Tuska zaczęli straszyć, że za utrzymywanie w mocy tych dokumentów grozi utratą szans na fundusze unijne, samorządy zaczęły wycofywać się z uchwał. W 2025 roku na mapie Polski z prawie 100 samorządów „wolnych od lgbt” zostały tylko Dębica, powiat dębicki, łańcucki. Z końcem marca wszystkie one uchyliły swoje Karty Praw Rodzin.
Do ciekawej sytuacji doszło podczas sesji rady powiatu łańcuckiego. Tradycyjnie zaczęto ją od modlitwy do św. Michała Archanioła, po czym przewodniczący rady Stanisław Panek poinformował radnych, że wszystkie komisje rady, choć nie jednogłośnie, opowiedziały się za uchyleniem Karty Praw Rodzin. W dyskusji wzięła udział tylko jedna osoba.
– Jeśli ta uchwała była podejmowana i miała na celu bronienie konstytucyjnych wartości rodziny i małżeństwa, powiat powinien utrzymać ją w mocy, żeby pokazać w tych trudnych czasach, że rodzina, małżeństwo są wartościami, które zasługują na obronę – powiedziała Izabela Pomykała.
Za milczeniem pozostałych radnych i późniejszym odrzuceniem Karty Praw Rodzin kryły się właściwe przyczyny czwartkowego głosowania: Centrum Medyczne w Łańcucie złożyło wniosek o dofinansowanie z unijnego projektu „Wsparcie podstawowej opieki zdrowotnej (POZ)”, który miał być finansowany z funduszy unijnych kwotą 749 502 zł. Powołany przez NFZ pod zarządem ludzi Tuska zespół negatywnie ocenił wniosek Łańcuta z powodu tego, że na terenie powiatu obowiązywała Samorządowa Karta Praw Rodzin.
Wiceprzewodniczący rady Wincenty Morycz zgłosił wniosek o zamknięcie dyskusji, bo „dość się już o tym nagadaliśmy”. Dalej wszystko poszło zgodnie z żądaniami skrajnej lewicy: na 18 radnych troje nie zgodziło się na uchylenie SKPR (Izabela Pomykała, Michał Mac, Zbigniew Grad), dwoje wstrzymało się (Agnieszka rzepka, Monika Roman), reszta była „za”.
Rozgoryczona tym wynikiem radna Pomykała na swoim profilu fb natychmiast zamieściła wpis: „Pod presją, w ciszy i bez dyskusji, powiat łańcucki skapitulował w obronie wartości. Co nam hańba, gdy talary mają lepszy kurs od wiary!”.
Tak właśnie umiera Polska i polskość.
Polecamy również: Skąd do Polski przybywają imigranci?
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!