Gdyby Pruchnik leżał w Czechach, jego mieszkańcy mogliby zapewne w spokoju kontynuować swoje ludowe zwyczaje, tak jak robią to mieszkańcy takich wsi, jak Stradouñ, Chroustovice, Jenišovice, Viniary czy inne miejscowości w okolicach Pardubic. Zachował się tam do dziś, potwierdzony przez etnologów już w XIX wieku, obyczaj prowadzenia przez miejscowe dzieci postaci Judasza przebranej w strój przypominający chochoła ze spiczastym czubem. Marsz przez całą wieś kończy się egzekucją: kukła zdrajcy zostaje utopiona (gdzieniegdzie spalona) przez czeskich chłopów – pisze red. Grzegorz Górny na łamach portalu wpolityce.pl.
„W 2010 roku na wniosek Narodowego Instytutu Dziedzictwa w Pardubicach zwyczaj topienia Judasza, praktykowany w 29 okolicznych miejscowościach, został oficjalnie wpisany na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO” – pisze red. Górny.
Tu nie chodzi bowiem ani o etykę, ani o estetykę, anie o rzekomą walkę z antysemityzmem… Nie byłoby imprezy w Pruchniku, środowiska żydowskie uczepiłyby się czegoś innego. Skoro udało im się zmusić polski rząd do wycofania się z ustawy o IPN, to wiedzą, że ich naciski są skuteczne – więc konsekwentnie nas tresują.
„To, co w jednych krajach uchodzi więc za antysemityzm, w innych uznawane jest za dziedzictwo kulturowe całej ludzkości, poświadczone zresztą autorytatywnie przez UNESCO” – zauważa red. Górny.
Im więcej wysiłku będziemy wkładali w tłumaczenie, że nie jesteśmy antysemitami i im bardziej będziemy się starali, by tym mianem nas nie określano, tym intensywniej będziemy za rzekomy antysemityzm atakowani – bo okazuje się to skuteczną bronią w stawianiu nas do pionu.
Niestety, po raz kolejny nagonka okazała się skuteczna, po raz kolejny bowiem reakcja była taka, jakiej oczekiwał treser. Możemy więc spodziewać wzmożenia ataków.
/wk/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!