Od pewnego czasu, to znaczy – od kiedy rząd „dobrej zmiany” spróbował przejść na ręczne sterowanie sądami, w Unii Europejskiej rozpętała się kampania na rzecz „przywrócenia” praworządności w Polsce. Ta kampania jest oczywiście elementem niemieckich starań o przywrócenie swoich wpływów w Polsce, utraconych na skutek ponownego przejęcia kurateli nad naszym nieszczęśliwym krajem przez Stany Zjednoczone. O żadnym bowiem „przywróceniu” praworządności mowy być nie może, bo nie można „przywrócić” tego, czego nie było. A nie było – o czym świadczą choćby sprawozdania komisji sejmowych, badających aferę Amber Gold i aperę reprywatyzacyjną w Warszawie. W obydwu raportach konkluzja jest ta sama: organy państwowe nie działały prawidłowo. To zresztą było wiadome od samego początku, bo ani jedna, ani druga komisja nie odpowiedziała na pytanie – dlaczego nie działały prawidłowo? Najwyraźniej ktoś musiał nakazać im działanie nieprawidłowe i to w dodatku – nie byle kto, tylko ktoś taki, kogo „organy państwowe”, wśród nich przede wszystkim niezawisłe sądy, słuchają bez zastrzeżeń. Myślę, że to są tajne służby, które przez ostatnie 30 lat wprowadziły do wymiaru sprawiedliwości, to znaczy – do prokuratur i sądów – swoich konfidentów, którzy doskonale pamiętają, komu i czemu zawdzieczają swoją pozycję społeczną i materialną i są dyspozycyjni i karni, bez względu na to, czy bezpieczniacka wataha, która ich zwerbowała i uplasowała, funkcjonuje pod dawną nazwą, czy już pod nową.
Toteż konieczną operacją na rzecz zaprowadzenia praworządności jest wyeliminowanie agentury z prokuratury i sądownictwa, bo jeśli wśród sędziów mamy tajnych współpracowników bezpieczniackich watah, to nie ma oczywiście mowy ani o żadnej „niezawisłości”, ani o praworządności. Pierwszym krokiem na drodze wyeliminowania tej agentury, jest jej ujawnienie. Ponieważ chodzi o konfidentów zwerbowanych już w „wolnej Polsce”, ustawa lustracyjna ich nie obejmuje. W takiej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak podjęcie żmudnego sprawdzania wszystkich indywidualnych przypadków. Jedynym sposobem jest wymuszanie na niezawisłych sądach zapewnienia gwarancji do niezawisłego i bezstronnego sądu, jaka wynika z art. 45 konstytucji. Toteż niektórzy obywatele mający akurat do czynienia z sądami, próbują to robić, ale natrafiają na opór ze strony sądów, które najwyraźniej za nic sobie mają konstytucję i wypływające z niej gwarancje.
Z taką właśnie sytuacją zetknęła się pani Małgorzata C., która 20 sierpnia br. złożyła do Sądu Okręgowego w Krakowie w sprawie o sygnaturze akt: II CA 1467/18 wniosek o odroczenie rozprawy do czasu dostarczenia udokumentowanej informacji, czy członkowie składu sędziowskiego badającego sprawę o tej sygnaturze byli albo są aktualnie tajnymi współpracownikami SB, UOP, ABW, WSI, Agencji Wywiadu, Służby Kontrwywiadu Wojskowego, CBA, CBŚ i Policji Skarbowej. W odpowiedzi na ten wniosek wiceprezes Sądu Okręgowego w Krakowie pan sędzia Paweł Styrna 25 września br. napisał, że „Tut. Sąd nie posiada informacji, aby wymienieni w Pani piśmie sędziowie byli w przeszłości lub są obecnie tajnymi współpracownikami wskazanych agencji państwowych. W celu uzyskania lub potwierdzenia informacji należy zwrócić się bezpośrednio do wymienionych w piśmie służb i urzędów”. Krótko mówiąc, udzielił pani Małgorzacie C. odpowiedzi wymijającej: jak chcesz, to sobie sama sprawdź.
Takie potraktowanie wniosku jest oczywistym złamaniem art. 45 konstytucji, ustanawiającego gwarancję do bezstronnego i niezawisłego sądu i to nie tylko dla obywateli, ale dla „każdego”. Przepis ten wyraźnie wskazuje, że to Rzeczpospolita Polska ma „każdemu” zapewnić taką gwarancję, a nie każdy ma sobie zagwarantować to prawo na własną rękę. Rzeczpospolita Polska – a więc jej organy, do których należy również Sąd Okręgowy w Krakowie. Zatem odsyłając panią Małgorzatę C. do tych agencji i urzędów, żeby sama takie informacje zdobyła, ostentacyjnie zlekceważył swoje obowiązki, wynikające ze wspomnianego artykułu konstytucji.
Ja oczywiście zdaję sobie sprawę, że do konstytucji wpisuje się rozmaite dyrdymały, żeby było ładniej, ale skoro w obronie praworządności z konstytucją na czele odbyły się aż dwa kongresy sędziów polskich – nawiasem mówiąc, trochę dziwne, bo o ile mi wiadomo, w środowisku nie odbyły się żadne wybory delegatów, a więc uczestniczył w nich każdy, kto chciał, albo – kto musiał – no to jednak wypadałoby zachować przynajmniej pozory dbałości o te patetyczne konstytucyjne gwarancje, a nie ostentacyjnie przechodzić nad nimi do porządku dziennego w sytuacji, gdy obywatel postanowił potraktować je poważnie.
Wprawdzie, o ile mi wiadomo, nie są ustanowione żadne procedury umożliwiające sprawdzanie, czy sędziowie nie byli lub nie są konfidentami obecnie działających tajnych służb, ale zgodnie z art. 8 ust. 2 konstytucji, jej przepisy można stosować bezpośrednio. W takim razie, ponieważ obowiązek dostarczenia takich gwarancji spoczywa na Rzeczypospolitej Polskiej i jej organach, to sądy powinny znaleźć sposób, by takie udokumentowane informacje uzyskać i przekazać je zainteresowanemu obywatelowi, który prowadząc sprawę sądową, ma w otrzymaniu takich informacji oczywisty interes prawny. Myślę też, ze wymigiwanie się od tego obowiązku może stanowić podstawę do złożenia wniosku o wyłączenie sędziów, albo nawet – całego Sądu. Skoro bowiem wykręca się on od obowiązku wynikającego z konstytucji, to to jest bardzo podejrzana sprawa.
Stanisław Michalkiewicz
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!