Felietony

Sanacja morduje papugi!

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Od lat powtarzam, że literatura wyprzedza tak zwane życie – co jest szczególnie widoczne w naszym nieszczęśliwym kraju. Ponieważ pod względem politycznym został on niemal całkowicie ubezwłasnowolniony, częściowo zresztą na własne żądanie, zgodnie z konstytucją z 1997 roku przekazując uprawnienia władzy państwowej „w niektórych sprawach” i to wcale nie żadnej „organizacji międzynarodowej”, ani żadnemu „organowi międzynarodowemu”, tylko podmiotowi prawa międzynarodowego pod nazwą Unia Europejska, która od 1 grudnia 2009 roku jest pro prostu państwem. „Organizacją międzynarodową” jest na przykład UNESCO, czyli United Nations Eating, Sleeping, Catering Organisation, co się wykłada, że to funkcjonująca pod egidą ONZ organizacja Żarcia, Spania i Organizowania Przyjęć, albo UNICEF, która zajmuje się pomaganiem biednym dzieciom – podczas gdy Unia Europejska jest państwem. Zatem przyłączenie Polski w dniu 1 maja 2004 roku do Unii Europejskiej na podstawie traktatu akcesyjnego było oczywiście sprzeczne z konstytucją. Ciekawe, że żaden z płomiennych obrońców konstytucji z panem profesorem Andrzejem Rzeplińskim na czele, który z konstytucją chodzi nawet za potrzebą, tej sprzeczności nie zauważył. Pewne światło na przyczynę tak słabej spostrzegawczości rzuca popularne w starożytnym Rzymie porzekadło, że nie ma takiej bramy, której nie przeszedłby osioł obładowany złotem. Ciekawe, ile z tego złota przypadło w podziale panu profesorowi Andrzejowi Rzeplińskiemu – bo nie dopuszczam możliwości, że brak spostrzegawczości jest u niego naturalny.

Podobnie w przypadku innych autorytetów moralnych, którzy w 2004 roku przekonywali współobywateli, że Unia Europejska nie jest państwem, chociaż ma wszystkie atrybuty państwa: terytorium – o czym każdy może się przekonać na przykład w Terespolu, gdzie jest zewnętrzna granica Unii Europejskiej – ma ludność – bo każdy obywatel państwa członkowskiego ma zarazem obywatelstwo Unii Europejskiej, a obywatelstwo zawsze było i jest związane z państwem; nie można być obywatelem UNESCO, czy UNICEF – no i wreszcie – władze, w postaci Rady Europejskiej, na czele której stoi Donald Tusk, Komisji Europejskiej, z dwoma niemieckimi owczarkami: Janem Klaudiuszem Junckerem i Franciszkiem Timmermansem na fasadzie – oraz Europejski Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu. Ma też Parlament, bank centralny we Frankfurcie nad Menem, własną walutę – słowem – wszystkie atrybuty państwa. A dlaczego państwem „nie jest”? Ano dlatego, że gdyby przyznać, że jednak jest, to trzeba by odpowiedzieć na kłopotliwe pytanie, jaki w takim razie jest prawno-międzynarodowy status państw członkowskich, przede wszystkim – czy są one niepodległe. Dotychczas bowiem żadna z części składowych jakiegokolwiek państwa nie była niepodległa. Owszem – mogła mieć większy czy mniejszy zakres autonomii, ale podlegała władzom państwa, które część składową stanowiła. Ale skoro obładowany złotem osioł przechodzi przez bramę, to „wiarą ukorzyć trzeba zmysły i rozum swój” – jak śpiewamy z kościelnej pieśni – a zwłaszcza rozum. Druga przyczyna politycznego ubezwłasnowolnienia naszego nieszczęśliwego kraju wynika z przeżarcia struktur państwa agenturą.

W drugiej połowie lat 80-tych, kiedy już było wiadomo, że sowieckie imperium wycofa się z Europy Środkowej, bezpieczniacy służący dotychczas Sowieckiemu Sojuzu, zaczęli przechodzić na służbę central wywiadowczych przyszłych naszych sojuszników; Ameryki, Niemiec, Izraela – a część oczywiście została przy rosyjskim GRU, jako, że nie zmienia się koni podczas przeprawy. W rezultacie Polska znalazła się pod kuratelą tych wszystkich państw i ten stan utrzymuje się do dnia dzisiejszego, bo te zależności reprodukują się w kolejnych pokoleniach ubeckich dynastii. Zgodnie tedy z moją ulubioną teorią spiskową, nie można w Polsce być skutecznym politykiem nie będąc agentem albo Stronnictwa Amerykańsko-Żydowskiego, albo Stronnictwa Pruskiego, albo wreszcie – Stronnictwa Ruskiego. Polityczne ekspozytury tych stronnictw realizują politykę państw macierzystych, więc same są politycznie ubezwłasnowolnione, co oczywiście rzutuje na sytuację w państwie.

Ubocznym tego skutkiem jest rosnąca w Polsce popularność grup rekonstrukcyjnych, które – zamiast uprawiania polityki – odgrywają rozmaite sceny z przeszłości, albo 11 listopada urządzają Marsze Zamiast Niepodległości. Doszło wreszcie do tego, że w roku 2015 taka grupa rekonstrukcyjna została postawiona na fasadzie państwa. Mam oczywiście na myśli ekipę Prawa i Sprawiedliwości, która – zgodnie z ideałem pielęgnowanym przez swego prezesa – jest grupą rekonstrukcyjną przedwojennej sanacji. „W ramach państwa i w oparciu o nie kształtuje się życie społeczeństwa” – głosił ust. 1 art. 4 Konstytucji Kwietniowej z roku 1935. Wynika stąd, ze poza „państwem” nie ma życia i być nie może. Poza „państwem” – czyli ramami wyznaczonymi przez państwową biurokrację. „Któż to tak śnieżkiem prószy z niebiosów? Dyć oczywiście pan wojewoda. Módl się dziecino z całą krainą, niech Bóg mu siły doda. Śnieżkiem poprószył, śnieżek poruszy, dobry pan wojewoda” – pisał poeta – i kończył: „Hej tam w Warszawie jest pan minister, siwy i taki miły. Przez okno rzuca spojrzenia bystre, bo chce, by dla ciebie były zimą sopelki, śniegi i lody – wszystkie zimowe wygody. Jeżeli tedy sanki usłyszysz i dzwonki ich tajemnicze wiedz: to minister w skupionej ciszy nacisnął taki guziczek, że sanki dzwonią i gwiazdki lśnią nad miastem i nad wsią.” Czyż to nie jest portret pana wicepremiera Jarosława Gowina?

Ale oprócz sielankowego, sanacja miała też oblicze groźne. Nie takie groźne, jak np. bolszewizm, czy narodowy socjalizm w Niemczech, bo w Polsce nawet dyktatury nie są prawdziwe, tylko safandulskie – ale na tyle groźne, by przeciwnicy, którym zresztą – powiedzmy to sobie otwarcie i szczerze – poza nielicznymi wyjątkami nic złego się nie działo. Sytuację tę opisał poeta w słynnym wierszu „Sanacja morduje papugi”: „I naturalnie, wszystko się skończyło infernalnie. Faceci z II oddziału nie spali, wąchali, przewąchiwali, przez szybki do środeczka zaglądali, po cichutku, pomalutku, pomału; no i oczywiście, że II oddział zabił te śliczne papugi, sanacja, pułkownicy, finansowi magicy…” Historia powtarza się, ale jako farsa, toteż nasza grupa rekonstrukcyjna przedwojennej sanacji właśnie skonfrontowała się z energicznymi paniami, które wraz ze swoimi dziećmi protestują w Sejmie, żeby rząd dał i po 500 złotych miesięcznie na głowę – koniecznie gotówką. Poszło o to, że panie chciały wywiesić z sejmowego okna baner z angielskim tekstem, że sanacja morduje papugi, ale Straż Marszałkowska im to udaremniła. Toteż żydowska gazeta dla Polaków pisze o „wstrząsających scenach” w Sejmie. Rzeczywiście – jazgot był nieopisany!

Stanisław Michalkiewicz

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!