Obligatoryjna kastracja i sterylizacja, a także kary finansowe dla nieodpowiedzialnych właścicieli – tak właśnie Polskie Porozumienie Kynologiczne zamierza walczyć z bezdomnością psów. Prezes PPK Piotr Kłosiński w rozmowie z magazynem napsitemat.pl nie ukrywa jednak, że do ucywilizowania Polski pod tym względem daleka droga. Kto jest więc hamulcowym? Oczywiście politycy, którym los polskich psów jest nieobojętny tylko podczas kampanii wyborczej.
Schroniska dla psów coraz większym problemem. Winę za patologie w schoniskach i niekontrolowane rozmnażanie się psów ponosi nie tylko PiS, ale i pozostałe partie. Wszyscy z działających tam polityków uwielbiają pod publiczkę, z namaszczeniem, pokazywać, jak bardzo zależy im na czworonogach umieszczonych w miejscach, które… stanowią główny problem. Chodzi oczywiście o schroniska, na które rok rocznie polski podatnik wykłada blisko ćwierć miliarda złotych. Dystrybucją środków dla przeróżnych organizacji zajmują się samorządy.
Niestety nawet media nagłaśniające najskrajniejsze przypadki schronisk przypominających przepełnione „mordownie” niewiele mogą wskórać. To obrazuje, jak potężne jest to lobby.
Piotr Kłosiński i Polskie Porozumienie Kynologiczne
Skalę patologii zdaje się dostrzegać Polskie Porozumienie Kynologiczne. Organizacja powstała w 2015 roku i została założona jako wyraz sprzeciwu wobec tego, co reprezentował Związek Kynologiczny w Polsce.
– Jednym z głównych był brak możliwości zmian w związku, moim zdaniem oczywiście, bo nie można uogólniać. Przeszkadzały mi przestarzałe struktury, które wręcz uniemożliwiały normalnym hodowcom zdrową rywalizację. Do tego dochodziło faworyzowanie wyróżniających się członków.
Pozostałym wręcz przeszkadzano w pracy hodowlanej. Ja to zauważyłem głównie w oddziale warszawskim i legionowskim. I, niestety, patrząc na strukturę, uznałem, że najlepszym rozwiązaniem jest po prostu nowa organizacja, która pokaże zupełnie inną jakość – tłumaczy Piotr Kłosiński, przywódca buntowników i obecny prezes PPK.
Od tamtej pory Polskie Porozumienie Kynologiczne aktywnie działa zarówno na rzecz psów, jak i samych hodowców. Samo PPK przedstawia się jako organizacja „bardziej proludzka” niż ZKwP. Nie jest tajemnicą, że tam gdzie cierpi człowiek – a w tym przypadku hodowca – tam i zwierzę nie będzie czuło się najlepiej.
Zlikwidować schroniska, sterylizować i karać patologię
– Boksujemy się bardzo mocno z lobby, które pompuje sobie rocznie 250-280 mln zł. To są olbrzymie pieniądze. Ludzie myślą, że schronisko chroni. Nie, nie, absolutnie, schronisko jest miejscem, gdzie tylko przetrzymuje się zwierzęta. Jakie jest rozwiązanie? Napisanie nowej ustawy, żeby nie mieszać w UOOZ (ustawa o ochronie zwierząt – przyp. red.). Tego się wszyscy politycy boją, i ci z prawej, i ci z lewej. Ale nie chcę mieszać w tej nieszczęsnej ustawie o ochronie zwierząt.
Uważam, że ostatnie potknięcie, jeżeli chodzi o piątkę, już dało dowód na to, że politycy nie mają tyle siły, żeby podczas procedowania nie lobbować na wszystkim. Zaczną więc od tego, że ubój rytualny ma zniknąć, futerka mają zniknąć, wszystko ma zniknąć, bo niestety lobby ma dość dużą siłę. Tu trzeba więc napisać prostą, krótką ustawę dotyczącą zapobiegania bezdomności – wskazuje Kłosiński w rozmowie z portalem napsitemat.pl.
PPK uważa, że tylko obligatoryjna kastracja i sterylizacja sprawi, że Polska pozbędzie się problemu bezdomności psów i pozostałych zwierząt. PPK rzuca światło na działania sprawdzone w innych krajach, które powinny zostać uregulowane ustawowo. Bez tego niestety pozytywna zmiana możliwa nie będzie.
– Po pierwsze, nie musimy zaostrzać procedury hodowlanej, tylko zająć się genetyką. Wystarczy wyeliminować część zwierząt hodowlanych i później dopiero umiejętnie rozmnażać. W przypadku zwierząt niehodowlanych wygląda to troszeczkę inaczej. Problem jest taki, że ludzie często nie rozumieją idei sterylizacji. Przez obligatoryjną kastrację i sterylizację pozbyto się problemu bezdomności zwierząt w wielu krajach np. w Belgii, Szwecji, Holandii. U nich nie znajdzie się psa bezpańskiego.
U nas też tak może być, jeżeli je oznaczymy i zarejestrujemy. W przypadku identyfikacji, będziemy znać właściciela, więc ten nie odważy się wyrzucić psa. Jeśli go znajdziemy, to będziemy wiedzieć, czyj jest – proponuje ekspert.
Dla PPK bardzo istotnym czynnikiem jest również egzekwowanie odpowiedzialności samych właścicieli. I nie ma mowy o karach pozbawienia wolności – Kłosiński nie ukrywa, że na wyobraźnię wystarczająco podziałają kary pieniężne.
– Bardzo ważne jest również faktyczne karanie, a nie tylko mówienie o tym. Taki człowiek, który będzie chciał wyrzucić stworzenie, musi wiedzieć, że nie jest anonimowy i poniesie poważne konsekwencje, najlepiej finansowe. Straszeniem karami pozbawienia wolności nawet za znęcanie się nic nie osiągniemy. Co z tego, że za znęcanie grozi np. 10 lat więzienia, skoro sędziowie tego nie orzekają? Najdotkliwiej boli kara finansowa – dodaje.
Społeczeństwo trzeba edukować – z pomocą przychodzi aplikacja
Polskie psy zasługują na poprawę swojego losu. Choć czasy, kiedy czworonogi trzymano na łańcuchach w nieocieplonych budach zbitych z kilku desek, minęły, w społeczeństwie nadal pokutuje przekonanie, że pies jakoś sobie poradzi. Właśnie w tym celu powstała specjalna, darmowa aplikacja na smartfony „Zdrowe Rasowe”.
Zbudowana w oparciu o doświadczenie ekspertów Polskiego Porozumienia Kynologicznego aplikacja skierowana jest zarówno do dzieci, jak i dorosłych. To właśnie z niej w prosty i przejrzysty sposób będzie można dowiedzieć się najważniejszych rzeczy na temat tego, jak dbać o najlepszych przyjaciół człowieka.
– Kluczowa jest wczesna edukacja dzieci, nawet od etapu przedszkola. Na razie nikt ich tego nie uczy. Natomiast rośnie świadomość na wsiach. Wydawałoby się, że tam nie przywiązuje się do tego uwagi, a jednak u sołtysów czy wójtów jest zapisanych kilkanaście lub kilkadziesiąt osób w kolejce, żeby z dofinansowaniem wykastrować swojego psa. To cieszy – mówi Piotr Kłosiński z Polskiego Porozumienia Kynologicznego.
Inny problem stanowią pseudohodowle, których w Polsce również jest pełno. Z tego względu ludzie powinni mieć dostęp do listy zaufanych hodowców dysponujących odpowiednimi rodowodami zwierząt.
– Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak łatwo można zostać oszukanym, jeżeli kupuje się z niepewnego źródła, i jakie to za sobą niesie konsekwencje. To nie jest tak, że ktoś musi kupić koniecznie od hodowcy z przedstawionej listy. Ona po prostu daje gwarancję, że mamy do czynienia z pewnym źródłem. Do bazy w aplikacji hodowcy nie mogą dodawać się samodzielnie. Są za to odpowiedzialne związki hodowlane, do których należą, co już daje pewność, że jest to całkowicie legalna hodowla.
Aplikacja nie jest portalem ogłoszeniowym. Wskazujemy jedynie dobrych, legalnych hodowców, których zwierzęta są przebadane genetycznie pod kątem chorób, mają udokumentowane pochodzenie i pełną dokumentację, w tym czip zarejestrowany w bazie, i w pełni dbają o swoje zwierzęta – dodaje Beata Krupianik z Fundacji Karuna.
Źródło: napsitemat.pl, polskaracja.pl
Polecamy również: Hiszpania: zwolnienia lekarskie z powodu choroby psiecka
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!