– Myślę, że byłby to zaszczyt być tym pierwszym, który stanie przed sądem dyscyplinarnym, jeśli byłby to zarzut, że motywy moich rozstrzygnięć mają charakter polityczny. Uważam, że to byłoby absurdalne i bronienie się przed takimi zarzutami przed sądem dyscyplinarnym byłoby zaszczytem – powiedział w programie TVN 24 „Czarno na Białym” sędzia Igor Tuleya, który zasłynął budzącymi zdumienie wyrokami, a w większym jeszcze stopniu ich uzasadnieniami.
– W każdej dyktaturze, władzy absolutnej potrzebne są sądy i sędziowie, ale sędziowie złamani i sądy zależne – stwierdził sędzia Tuleya, podkreślając, że jest zaszczuwany za sprawą swojego pochodzenia.
– Po każdym rozstrzygnięciu, z którym nie zgadza się część polityków, zawsze pojawia się ten wątek lustracyjny, resortowego dziecka. Jestem resortowym dzieckiem, nic z tym nie jestem w stanie zrobić, ale na mnie osobiście nie robi to wrażenia – mówił.
Przy okazji odniósł się do ustawy dezubekizacyjnej.
– Ta ustawa objęła moją matkę. Moim zdaniem nie powinienem się wyłączyć, nie widziałem podstaw do wyłączenia. Miałem tylko zbadać, czy ewentualnie mogło dojść do popełnienia przestępstwa — mówił.
/TVN24/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!