Wiadomości

Sekielski o Lisie: „Autokrata, kij i wybuchy złości”

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Jego styl zarządzania redakcją opierał się raczej na używaniu kija niż marchewki. Wybuchy złości, nieustająca presja sprawiały, że nie wszyscy wytrzymywali tę swoistą tresurę – tak współprace z Tomaszem Lisem przed laty wspomina nowy redaktor naczelny „Newsweeka” Tomasz Sekielski. W pierwszym „wstępniaku” w nowej roli zapewnia, że „nie zamierza udawać, że nic się nie stało”. Opisując sytuację zastaną w redakcji i rozmowy ze współpracownikami po odejściu Lisa przyznaje: „Na szczęście czasy się zmieniają, tyle tylko, że nie zmienił się Tomek; nadal jako naczelny zachowywał się jak autokrata”.

Przypomnijmy – wydawnictwo Ringier Axel Springer Polska (RASP) rozwiązało umowę z Tomaszem Lisem 24 maja w trybie natychmiastowym, rozstając się z dziennikarzem po dekadzie na stanowisku red. naczelnego „Newsweek Polska”. Tydzień później jego miejsce zajął Tomasz Sekielski (choć formalnie stanowisko objął 1 lipca).

W międzyczasie wybuchła prawdziwa medialna burza wokół przyczyn zwolnienia Lisa. Jego byli podwładni twierdzą, że latami ich wyzywał i poniżał, a także pozwalał sobie na seksistowskie i homofobiczne żarty. Według ustaleń wp.pl, pierwsze potwierdzone zgłoszenie ws. zachowań dziennikarza ma pochodzić z 2018 roku. W kolejnych latach alarmujących doniesień było więcej.

Gdy Tomasz Lis był w dobrym nastroju, opowiadał żarty „świńskie, pełne seksualnych odniesień, w tym o gejach”. Redaktor naczelny miał na przykład zaglądać w dekolt koleżanek i komentować kolor ich staników – relacjonowali jego byli współpracownicy.

Dodajmy, że portal tvp.info już w 2018 roku zwracał się do prominentnych przedstawicieli RASP z pytaniami, pisząc o alarmujących sygnałach nt. niewłaściwego zachowania Tomasza Lisa. Nasze wiadomości pozostawiono jednak bez odpowiedzi.

Tomasz Lis zaprzecza oskarżeniom. RASP z kolei zapewnia, że w wydawnictwie istnieją odpowiednie procedury przeciwdziałania mobbingowi. Jednocześnie w piątek kontrolę rozpoczęła tam Państwowa Inspekcja Pracy.

Po formalnym objęciu stanowiska redaktora naczelnego Tomasz Siekielski odnosi się do acłej afery w pierwszym tekście otwierającym nowe wydanie tygodnika. „Przychodzę do redakcji w sytuacji trudnej, ale jestem przekonany, że nowe otwarcie jest możliwe i konieczne” – rozpoczyna artykuł i zapewnia: „nie zamierzam udawać, że nic się nie stało”.

Przyznaje, że ma swój „osobisty stosunek” do Lisa, od którego „uczył się dziennikarskiego warsztatu”, pracując przed laty w stacji TVN.

„Za to jestem mu wdzięczny. Nie będę jednak udawał, że Tomek był moim ulubionym szefem. Jego styl zarządzania redakcją opierał się raczej na używaniu kija niż marchewki. Wybuchy złości, nieustająca presja sprawiały, że nie wszyscy wytrzymywali tę swoistą tresurę” – czytamy.

Sekielski przytacza, że wielokrotnie słyszał od swojego przełożonego, że newsy to nie miejsce „dla grzecznych harcerek” ani „szkółka niedzielna”, a także przyznaje, że wówczas – w drugiej połowie lat 90. – błędnie postrzegano, że tak muszą wyglądać relacje w mediach.

„Na szczęście czasy się zmieniają, tyle tylko, że nie zmienił się Tomek. Nadal jako redaktor naczelny zachowywał się jak autokrata, a jego drapieżny styl zarządzania sprawił ból konkretnym osobom” – pisze nowy naczelny „Newsweeka”.

Dodaje, że od pracowników tygodnika usłyszał wiele świadectw – jak to ujmowali – „toksycznej atmosferze”. „Jedni czuli się zastraszani, drudzy mówią o złym traktowaniu i niewłaściwych zachowaniach byłego szefa, ale są i tacy, którzy nie doświadczyli niczego złego ze strony Tomasza Lisa. Każdy przypadek jest inny i tym trudniej pisać o tej sprawie tak, by uniknąć niesprawiedliwych uproszczeń” – twierdzi Sekielski, wcześniej przestrzegając, by walcząc z niegodziwościami przez przypadek nie krzywdzić tych, „w imieniu których toczymy bój”.

Kończąc zapewnia, że – mimo zarzutów wobec korporacji – w RASP „istniały i istnieją mechanizmy zapobiegające mobbingowi i innym niewłaściwym zachowaniom w pracy”. Niestety – dodaje – „w tym przypadku nie wszystkie procedury zadziałały tak jak trzeba”.

/TVP Info/

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!