Felietony Wiara

Sławomir N. Goworzycki: Szpagaty biblioznawcze i liturgioznawcze w „deklaracji szesnastu”

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Sławomir  N.  Goworzycki: „DEKLARACJA  SZESNASTU”, CZYLI  UCHYLENIE  TAJEMNEJ  ZASŁONY  W  CZASIE  KAMPANII  PREZYDENCKIEJ. Część  II:  Popisy biblioznawcze i liturgioznawcze.

   Prześledźmy „parę podstawowych faktów religijnych i historycznych” w ślad za „Deklaracją szesnastu”.

   Punkt 1. „Deklaracji”, o tym że „Chrystus Pan obchodził święto Chanuki”, wbrew zapewnieniom „szesnastu” nie znajduje wyraźnego potwierdzenia w Piśmie Świętym. Niemniej, z powodów oczywistych obchodził On, jak cała społeczność, pośród której upływało Jego ziemskie życie, rozmaite ówczesne święta judaizmu biblijnego, więc nie ma podstaw, by taką akurat treścią szermować w tej-tu polemice i przywoływać ją czy to w kontekście „polsko-sejmowego sporu o chanukę”, czy w kontekście rozpoczynającej się właśnie kolejnej w Polsce prezydenckiej kampanii wyborczej (!).

Sygnatariusze „Deklaracji szesnastu” pomijają ów „podstawowy fakt religijny i historyczny”, że mianowicie wyznawcy Chrystusa Pana zostali w połowie I wieku przez Sobór Jerozolimski nieodwołalnie (!) zwolnieni z celebrowania obrzędów judaizmu biblijnego, na rzecz celebrowania obrzędów pochodzących z ziemskiego życia i z Boskiego przesłania Chrystusowego. Zatem jedne i drugie obrzędy należą do dwóch zbiorów CAŁKOWICIE ROZŁĄCZNYCH, bez najmniejszej części wspólnej!

   Także ów jakże późno (!) wymyślony (!), gdyż dopiero na początku XXI w. i jakże forsownie narzucany (!) nam katolikom kult owej nieszczęsnej rodziny ś.p. Ulmów, na przekór zamiarom jego inicjatorów nigdy taką częścią wspólną nie będzie.

   Rozebrzmiały rok temu jakieś głosy w Internecie, że oto Żydzi należący do innych odłamów judaizmu wcale nie byli radzi po pierwsze – wyprowadzaniu owej chanuki z zacisza domowego, a po drugie – we wprowadzaniu jej do aż takich miejsc publicznych, jak zwłaszcza Sejm. Inaczej mówiąc – że przez tych innych Żydów źle było widziane zbliżanie się obrzędowe judaistów do katolicyzmu, więc szukanie jakichś choćby najcieńszych „wspólnych nici” w np. grudniowym „święcie światła”, „żydowskim i chrześcijańskim” (o czym dalej). I mieli rację! Tu z teologicznej definicji sprawna była, jest i będzie zasada: „wyście sobie, a my sobie”.

   W punkcie 2. „Deklaracji” jej sygnatariusze posługują się pojęciem właśnie „święto światła”, minionym pokoleniom katolików – jak sądzimy – nieznanym. Że mianowicie jest ponoć jakieś ogólnoludzkie synkretyczne „święto światła”, w okresie najdłuższych nocy w roku, które Żydzi obchodzą w swoim niejako wariancie, a wariantem dla katolików ma być „przede wszystkim uroczystość Matki Boskiej Gromnicznej” – my tak rozumiemy pierwsze zdanie pkt 2 „Deklaracji szesnastu”.

Bez urazy, lecz idąc tym tropem, jaki poddaje nam owych „szesnastu”, zabraknie dzisiejszym skołowanym ludziom jakiegoś nadrzędnego (!) pogańsko-rzymskiego „Sol invictus” (Słońca niezwyciężonego), właśnie „święta światła” obchodzonego przez pobożnych, acz jeszcze nie ochrzczonych Rzymian, też synkretycznego, z elementami pogańskich kultów wschodnich. Tu śpieszymy zauważyć, że „szesnastu” w wielu miejscach tekstu swojej niedługiej „Deklaracji” podkreśla, że to właśnie oni bronią katolicyzmu przed „zniewagą dla katolicyzmu” (!), a Ojczyznę-Polskę przed „oszpeceniem” jej „wizerunku” (!), życie zaś „publiczne” przed jego „dewastacją”.

   Czy obrzędy wzięte z obcej nie dość, że kultury, to jeszcze z obcej cywilizacji i z obcej religii, odprawiane przez długie lata na samych wyżynach tego, jak „szesnastu” pisze, o „chrześcijańskim charakterze” Państwa Polskiego, gdyż w m.in. Sejmie i w Pałacu Prezydenckim, i to ukradkiem, w tajemnicy przed polską opinią publiczną (zwłaszcza te w Sejmie) sprzyjają i służą obronie godności katolicyzmu, upiększeniu Polski (przeciwieństwo ww. „oszpecenia”) i starannemu uporządkowaniu jej życia publicznego? Kto znów się zawahał nad odpowiedzią na te pytania, temu my podpowiadamy: nie! Nie sprzyjają temu, ani nie służą!

   Polska naszych czasów pod wieloma względami, w tym pod omawianym tu względem symbolicznym (zarazem i religijnym, przecież) została zredukowana do poziomu surowej gleby, na której różni orzą sobie jak chcą, zupełnie nie licząc się nie tylko ze zdaniem polskiej „miejscowej ludności”, lecz nawet tak, jakby ta ludność – dzisiejszy Naród Polski – była tu w Polsce po prostu nieobecna! Lecz skoro sami Polacy współorganizują tu z obcymi taką właśnie działalność, a ich prominentni i medialnie rozpoznawani przedstawiciele tejże działalności publicznie bronią…

   „Świąt światła” – jak chce to nazywać „szesnastu” – jest w odwiecznym kalendarzu Świętego Apostolskiego Kościoła Katolickiego niemało (sic!). Ze świecami-gromnicami idziemy na Mszę Św. we wspomniane święto Matki Bożej Gromnicznej (Ofiarowania Pańskiego w Świątyni – 2 lutego), lecz i w Wielką Sobotę, kiedy to odprawiana jest, i owszem, lecz właśnie nie „liturgia światła”, ale – czytamy z tradycyjnego Mszału Rzymskiego (przecież nieobcego „szesnastu”) – święte obrzędy „poświęcenia Nowego Światła i ogłoszenia Zmartwychwstania”, „poświęcenia Nowego Ognia”, „poświęcenia Paschału”, połączone ze śpiewaniem Orędzia Wielkanocnego, kiedy to centralnym obiektem jest „Lumen Christi”, po polsku „Światło Chrystusa”, głośno przez kapłana przywoływane. I tyle.

   Ale to wszystko dzieje się w innych miesiącach, a nie zimą na przełomie roku. Owszem, wtedy, tj. w czterotygodniowym Adwencie codziennie (!) przed świtem odprawiana jest Msza Św. Roratnia, na którą ową ciemną jeszcze grudniową nocą schodzą się ludzie przyświecając sobie w drodze nie nagimi świecami nawet, lecz pomysłowej roboty lampionami, w jakich świece te są zatknięte lub zwykłymi ogarkami, byle z żywym ognikiem. Wiele by o tym mówić, lecz nie tu jest na to miejsce.

   Wspomnianej przez „szesnastu” owej „uroczystości Poświęcenia Świątyni przez Żydów” w Katolickim kalendarzu nie było i nie ma, więc przywoływanie jej w kontekście właśnie katolicyzmu jest bezzasadne. I tyle! Przypominamy: dwie odrębne obrzędowości, więc bez części wspólnej.

   Z uwagi na osoby owych „szesnastu”, w tym te szeroko publicznie znane, zwyczajnie NIE CHCEMY WIERZYĆ, że w ich „Deklaracji” zamieszczone jest następujące zdanie (w pkt 2). Ale ono tam jest!!!:

   „Kościół zawsze uważał, że Żydzi praktykując swą religię pozostają świadkami Prawdy chrześcijaństwa, prawdziwości obietnic mesjańskich, które Chrystus wypełnił, i aktów historii Zbawienia, które poprzedziły Narodzenie Pańskie”.

   Przecież… to nie Żydzi, lecz to chrześcijanie „pozostają świadkami Prawdy chrześcijaństwa”. I tylko chrześcijanie! Nikt inny! Atoli nie mamy jasności, czy „szesnastu” pisze o Izraelu Starotestamentowym, czy o judaizmie nam współczesnym rabinicznym? Bo byli też – owszem – by tak rzec, „przed-chrześcijanie”. Nie dość na tym:

   Greckie słowo „martires” znaczy tyle, co właśnie świadkowie. Lecz w językach chrześcijańskich narodów europejskich owi „martires” utożsamieni są z męczennikami. O, tak. To słowo oznacza tu ludzi świadczących swoim męczeństwem o Świętej Wierze Chrystusowej. Czyżby „szesnastu”, wśród nich niewątpliwie liczni poligloci, wraz z prominentnymi w ich gronie znawcami Świętej Teologii Katolickiej, o tych oczywistościach nie wiedzieli? Czyżby nie wiedzieli oni, że pośród tychże świadków-męczenników z definicji nie ma i być nie może żadnego wyznawcy judaizmu rabinicznego?

   Niechże „szesnastu” nas do swoich twierdzeń spróbuje przekonać – prosimy – powołując się na klasyczne w tym tematycznym zakresie teksty Objawienia i Tradycji. Który ze Świętych Ojców i Doktorów Kościoła pisał o Żydach tak, jak chce tego „szesnastu”?

   Zresztą, w kontekście uparcie co roku odprawianej w polskim Sejmie uroczystości chanukowej, niechrześcijańskiej, łącznie z tą z grudnia roku 2024, więc „pierwszą po gaśnicy”, przywoływanie wobec rzesz katolików i Polaków „szacunku” do tych praktyk, „świadectwa dla Prawdy chrześcijaństwa”, „prawdziwości obietnic mesjańskich”, ich „wypełnienia” przez Pana Naszego Jezusa Chrystusa, i w ogóle „aktów historii Zbawienia” jest… Każdy wie czym jest, a my tu nazywając rzecz dosadnie i po imieniu już nie będziemy „wychodzić przed szereg”.

   Zapytujemy owych „szesnastu”, dlaczego oni mieszają judaizm biblijny sprzed czasów Pana Jezusa z judaizmem rabinicznym-talmudycznym, którego wyznawcy odrzucają Pana Jezusa?

   Niechże sygnatariusze „Deklaracji szesnastu” dopowiedzą w jej pkt 3. kto, ich zdaniem, „znieważył katolicyzm”; a niech nie posługują się wypowiedzią bezosobową, odwołując się do treści dla ogółu nieznanych lub przez ogół nie pamiętanych, gdyż pochodzących właśnie sprzed roku i wówczas dostępnych tylko (i aż) w Internecie. Znieważa! Ach, znieważa! Gwałtu rety! Ale kto? Gdzie? Kiedy? W jakim KONTEKŚCIE? Więc: czy rzeczywiście znieważa? I to właśnie katolicyzm. W sporze o pryncypia – a z takim tu mamy doprawdy znienacka do czynienia – zganienie czegoś dla jednej strony sporu  jest hańbą i zniewagą, a dla drugiej strony sporu zaszczytem. Nieprawdaż?

   Danych osobowych autora/autorów owych rzekomych „zniewag” szeregowy P.T. Czytelnik z tekstu „Deklaracji szesnastu” nie poznaje, chociaż mowa tu nie o byle czym, lecz o zarzucie z tych najcięższych.

   Jest niemożliwe, aby sygnatariusze „Deklaracji szesnastu” nie wiedzieli o tym – zresztą pośrednio dają nam w swoim tekście do zrozumienia, że oczywiście wiedzą – że nawet wewnątrz chrześcijaństwa jedni inaczej INTERPRETOWALI teksty Pisma Świętego, a inni inaczej; co było powodem zwoływania dotąd już 21. Soborów Powszechnych oraz licznych Synodów i innych zgromadzeń powołanych do w najdrobniejszym szczególe uściślania treści Świętej Doktryny.

   A co dopiero mówić w tym względzie o interpretacyjnych rozbieżnościach chrześcijańsko-żydowskich! I oto mamy tutaj, w pkt 3 „Deklaracji szesnastu” ten jakże subtelny przykład takich rozbieżności. Najkrócej mówiąc – gdyż niniejszy nasz artykulik nie rości sobie ambicji teologicznego referatu – ów „ktoś-nie-wiadomo-kto”, czyli ten (a może to była kobieta lub dziecko?; w „Deklaracji” nam nie wyjaśniono), co się rzekomo dopuścił „zniewagi katolicyzmu”, przywołał był już wiele miesięcy temu po prostu… judaistyczną interpretację wydarzeń znanych z Ksiąg Machabejskich, właśnie w kontekście uroczystości chanuki oraz innych jeszcze świąt judaistycznych, celebrowanych w oparciu także o zapisy z innych Świętych Ksiąg Starego Testamentu. I tyle!

   Katolicka wykładnia TEGO SAMEGO TEKSTU (a istnieją także odmienności translacyjne!) jest przecież inna, lecz na ile my to pamiętamy, nie ją „ten-tam-ktoś-nie-wiadomo-kto” przytaczał. A w ogóle to – jak słusznie podano w „Deklaracji” – „Ksiąg Machabejskich (…) w kanonie żydowskim i protestanckim nie ma”; a w katolickim są (!). Zatem dla katolików są one – by tak rzec – świętsze; o ile my dobrze rozumiemy te teologiczne złożoności.

   W Warszawie w kruchcie kościoła na Placu Szembeka, stojącego na owej szerokiej przestrzeni, na jakiej w dniu 25 lutego 1831 r. rozgrywała się sławna bitwa grochowska, zamieszczono w odniesieniu do tamtych historycznych wydarzeń piękny cytat o najwyższej żołnierskiej ofierze złożonej w obronie Ojczyzny, pochodzący właśnie z Ksiąg Machabejskich. Tak, tak. I my to znamy. I my o tym wiemy.

   Wracając do owej wątpliwej podstawy, na jakiej sygnatariusze „Deklaracji szesnastu” budują jej punkt m.in. 3 zauważmy, iż oni zarzucają „komuś-nie-podają-komu”, iż on dopuścił się, ich zdaniem, „po prostu zniewagi dla katolicyzmu”. Jak? Oto poprzez „nazywanie obecności Ksiąg Machabejskich w katolickim i prawosławnym kanonie Pisma Świętego (…) 'świętowaniem ludobójstwa’” (sic!) oraz poprzez uznanie za naszą tradycję „pamięci bałwochwalców” (sic!).

   Czy P.T. Czytelnicy coś z tego rozumieją? Czy ktoś chciał teraz, nie wiedzieć czemu, i na podstawie jakich to pełnomocnictw, wyrzucić z katolickiego Starego Testamentu owe Święte Księgi Machabejskie? Bo, jak przypomina „szesnastu”, niektórzy inni ze „swojego” Starego Testamentu już dawno temu je usunęli. Bo tych ksiąg tam obecność ma być… ku pamięci bałwochwalców? Litości! Przecież te sprawy dawno już temu rozstrzygnęły pierwsze Sobory Powszechne. Nad czym tu jeszcze dreptać?

   My tu za długo się nad tym zatrzymujemy. Są chyba jakieś specjalistyczne publikacje, dawno już temu spisane, w których w jednej kolumnie jest tekst danej księgi Starego Testamentu, w drugiej kolumnie jego interpretacja judaistyczna-rabiniczna, w trzeciej jego wykładnia katolicka. I tyle.

C.D.N.

Polecamy również: Młody Soros deklaruje walkę z administracją Trumpa

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!