Rozbiory Rzeczpospolitej to jedno z najbardziej traumatycznych doświadczeń naszej wspólnoty narodowej w ponad tysiącu lat jej trwania. Pozbawienie nas państwa rozumiane było nawet przez wielu jako decyzja słuszna, bo wynikająca z naszej nieporadności lub wręcz kara Boska za grzechy całej naszej zbiorowości. Gdyby jednak tak było, wówczas na podobną karę bardziej by zasłużyło niejedno inne państwo europejskie. Pojawiła się więc nawet interpretacja, że Polska cierpi jako Mesjasz Narodów dla zbawienia innych ludów. To bardzo altruistyczne podejście było akceptowane przez najofiarniejszych Polaków.
Jak więc widać choćby z tego krótkiego przeglądu ideowego, czas niewoli obfitował w kojarzenie naszych losów narodowych z tajemnicami wiary chrześcijańskiej. Równocześnie godne jest podkreślenia, że w najtrudniejszych czasach braku państwowości przez Naród Polski, funkcję organizatora życia narodowego pełnił Kościół katolicki, zachowujący polską tożsamość mimo podziałów administracyjnych na zabory trzech różnych państw. To struktury kościelne zastępowały z powodzeniem instytucje państwowe i stanowiły godną alternatywę dla struktur administracyjnych organizmów zaborczych. Kościół był tarczą i mózgiem Narodu Polskiego. Zaborca pruski był protestantem, zaborca rosyjski prawosławnym. Nie dziwota więc, że z jednakową świadomością tak my – jak i zaborcy – rozumieliśmy koniunkcję Polak=katolik. Tak zwana „wojna o kulturę” (Kulturkampf), wypowiedziana przez kanclerza Bismarcka Kościołowi, była rozumiana przez wszystkich współczesnych jako równoczesna walka z polskością. Nie mniej niebezpieczny był – co prawda katolicki – ale zbyt etatystyczny józefinizm habsburski, który chciał czynić z Kościoła narzędzie polityczne Wiednia, a któremu polskie duchowieństwo stawiało opór.
Katolickie duchowieństwo wspierało na każdym kroku naszych powstańców, choć widziało często błędne decyzje przywódców. W dobie martyrologicznego powstania styczniowego na Syberię skazano blisko 300 naszych księży i zakonników, w zwycięskim powstaniu wielkopolskim wzięło udział ok. 300 polskich duchownych. Hierarchia katolicka wspierała moralnie, dyplomatycznie, finansowo, konspiracyjnie i na wszelkie inne sposoby naszych bohaterów walki. Co jeszcze ważniejsze, nasze duchowieństwo (również ponad 20 zgromadzeń bezhabitowych) pracowało wytrwale nad obroną a nawet rozszerzaniem naszego polskiego morale na najuboższych i budowaniem tożsamości narodowej, co uwidoczniło się szczególnie w postawie naszego społeczeństwa podczas wojny światowej i obronie naszych powojennych granic.
Ogromnego znaczenia przed II wojną światową nabrało objawienie w Gietrzwałdzie, które zaistniało jako jedno z dwunastu zatwierdzonych przez Stolicę Apostolską. Szczególnie ważne było w nim to, że Matka Boska zwracała się do dzieci w języku polskim i że nakreślała nam postawę, jaką powinniśmy przyjąć w tamtych czasach. Było to uniknięcie przelewu krwi w powstaniu, które można by było potraktować jako preludium do działań w wojnie światowej. Wielkie powstanie narodowowyzwoleńcze mogło być dla nas w tamtym czasie zgubne.
POLONIA SEMPER FIDELIS
Z perspektywy stuleci budzić musi podziw wytrwała wierność papiestwu, którą wykazywali Polacy w zdecydowanej większości. Przejawiało się to w rygorystycznej łączności liturgicznej, szczerych modlitwach za następców św. Piotra we wszystkich naszych świątyniach, ciągłym pielgrzymowaniu do Rzymu naszych rodaków i ofiarnej pracy naszego duchowieństwa w kurii rzymskiej na licznych stanowiskach. Polska hierarchia katolicka i duchowni uniccy byli wierni Rzymowi nawet bardziej niż duchowni w Europie Zachodniej, a papieże czuli to i odwdzięczali się poprzez sympatię dla tzw. sprawy polskiej.
Z perspektywy ochrony naszej tożsamości narodowej najważniejszym elementem polityki papieskiej było zatwierdzanie Polskich duchownych na ważniejszych funkcjach hierarchicznych do pracy duszpasterskiej wśród Polaków. Zjawisko to – tak oczywiste dla historyków – wymaga uwypuklenia jako bardzo przyjazny gest przy uzmysłowieniu sobie możliwości decyzji alternatywnych.
Czasem Stolica Apostolska wykonywała gesty symboliczne, jak oznaczenie państwowości przy beatyfikacji Andrzeja Boboli w 1853 roku. Zwyczajowo bowiem zawieszano na ścianach bazyliki św. Piotra z takiej okazji portret beatyfikowanego pomiędzy flagą papieską i państwa, z którego pochodził wyróżniony. Tym razem ojciec święty Pius IX kazał zawiesić dwie flagi papieskie, co interpretowano zignorowaniem Rosji lub wzięciem narodu polskiego – funkcjonującego bez państwa – pod papieską opiekę. Gest papieski zinterpretowano na różne sposoby. Najbardziej zainteresowany papieskim gestem i obrażony tym car odwołał natychmiast swojego posła przy Stolicy Apostolskiej, czym potwierdził, że Pius IX opowiedział się po polskiej stronie. Innym razem było to ofiarowanie przez papieża polskim duchownych w 1867 roku wielkiej świecy, która miała zostać zapalona w wolnej Polsce. Rzeczywiście, uczynił to uroczyście marszałek Wojciech Trąmpczyński w 1920 roku. Najczęściej były to słowa otuchy do polskich pielgrzymów na papieskich audiencjach. Czasem – jak w przypadku sławnego pielgrzyma Feliksa Boronia z podkrakowskiej wsi – było to specjalne błogosławieństwo, które potem przeniesione na Władysława Zamoyskiego owocowało patriotyczną postawą tego, któremu zawdzięcza Polska rejon Morskiego Oka.
W OBLICZU WOJNY ŚWIATOWEJ
Polityczny trójlojalizm doprowadził do powstania polskich formacji wojskowych po obu stronach frontów I wojny światowej. Oblicza się też, że zaborcy powołali pod broń z górą trzy miliony polskich mężczyzn. W którymkolwiek oddziale będąc, Polacy potrzebowali wsparcia duchowego i opieki moralnej. Wszędzie taką służbę sprawowali duchowni katoliccy, biorąc na siebie bardzo ciężkie zadania utrzymywania równowagi psychicznej i etycznej żołnierzy, narażonych na zepsucie w skrajnych okolicznościach. To najczęściej kapelanom wojskowym zawdzięczali oni, że nie upadli. Wielu byłych kapelanów to postaci wybitne.
Fakt, że właśnie na naszych ziemiach toczono działania wojenne sprawiał, że niszczone były nie Petersburg, Wiedeń lub Berlin, ale Warszawa, Kielce, Radom i inne miasta polskie. Rosjanie i Niemcy wysyłali żołnierzy na fronty, ale obok nich cierpieli tak żołnierze polscy jak i polscy cywile. W przewidywaniu takich tragedii biskup krakowski Adam Stefan Sapieha powołał Książęco-Biskupi Komitet Pomocy dla Ofiar Wojny, którego działalność zasługuje na większy rozgłos, a wspomagali go finansowo zarówno tacy ludzie jak noblista i patriota Henryk Sienkiewicz jak i sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kard. Gasparri, który zorganizował akcję zbiórki środków pieniężnych wśród kardynałów. W sprawie pomocy charytatywnej dla Polaków wystąpił też papież Benedykt XV, co poskutkowało zbiórkami środków w różnych państwach, a ponadto nagłośniło sprawę polską i przysporzyło nam sympatii cudzoziemców.
BENEDYKT XV WOBEC POLAKÓW
Właśnie Benedykt XV dał się poznać jako postać szczególnie związana ze sprawą polską w latach I wojny światowej. Znakomicie wykształcony, wyrastający intelektualnie ponad umysły ludzi swej epoki, nawołujący do zachowania pokoju w obliczu przygotowań do wojny, ostrzegający przed walkami klasowymi, posiadał też wyraźną wizję Europy, która mogła się wyłonić z największego dotychczasowego konfliktu światowego. W jego oczach niepodległa Polska jawiła się nie tylko jako spełnienie sprawiedliwości dziejowej i zadośćuczynienie wiekowym staraniom Polaków, ale także jako czynnik stabilizujący politykę europejską, czyli powrót do naszej największej dumy „przedmurza chrześcijaństwa”. Wraz z darem pieniężnym dla Polaków, przekazanym przez Benedykta XV na ręce Henryka Sienkiewicza znalazły się stwierdzenia, nie pozostawiające wątpliwości co do uczuć, jakimi papież darzył Polaków: „w ukochanych Polakach [widzi] nie tylko naród szlachetny, wtrącony, niestety, w rozpacz i nieszczęście, lecz uznaje w nim i kocha synów swoich szczególnie sobie oddanych, niezrównanie szlachetnych i aż do poświęcenia przywiązanych do Stolicy Apostolskiej…”.
Innym razem – przy okazji modłów za Polskę, ogłoszonych na 21 XI 1915 roku – kard. Gasparri tak wyrażał papieskie uczucia względem nas: „Ten Naród bardziej niż którykolwiek inny dźwigał dotychczas i dźwiga jeszcze okrutnie brzemię wojny… Pragnie Jego Świętobliwość dać całej Polsce, to jest zaborom austriackiemu, pruskiemu i rosyjskiemu, nowy jeszcze dowód współczucia”. Dodać należy, że Stolica Apostolska ogłosiła na ten dzień także specjalną zbiórkę pieniędzy z całego świata na polskie potrzeby.
FAKTY DOKONANE
Bardzo ważnym przyczynkiem do niepodległej i integralnej państwowości było tworzenie mniejszymi i większymi krokami faktów dokonanych. I tak na zaproszenie arcybiskupa warszawskiego Aleksandra Kakowskiego do Warszawy przybyli biskupi ze wszystkich zaborów, co można określić jako odnowienie praktyki Konferencji Episkopatu Polski. Wielkie wrażenie wywołało pojawienie się w warszawskiej katedrze św. Jana wszystkich biskupów polskich 11 marca 1917 roku. Przy tej okazji arcybiskup Józef Teodorowicz, podkreślił, że „archidiecezja, która w zamiarach ludzkich miała być po wsze czasy pieczęcią na dokonanym rozbiorze, dziś staje się narodowi w setnej tej rocznicy zwiastunem życia i zmartwychwstania.” Zjazd biskupów polskich i wysunięcie na ich czoło abp. Edmunda Dalbora jako prymasa odbił się szerokim echem w kręgach dyplomatycznych i zaniepokoił zaborcze dwory. Obserwator austriacki donosił, że konferencja „przyczyniła się niemało do wzrostu poczucia jedności wszystkich ziem polskich.” Dodać należy, że biskupi polscy nie byli we wszystkich kwestiach jednomyślni, gdyż – tak wówczas jak i nawet dziś jeszcze – istnieją różne zdania co do postawy aktywnej i pasywnej wobec zachęt państw centralnych do angażowania się Polaków w pomoc dla nich, gdy urządzali według swoich zamysłów Królestwo Polskie, jako swoje państwo satelickie. Postawę antyniemiecką reprezentował szczególnie biskup kielecki Augustyn Łosiński. Nie budzi wątpliwości jednak najważniejszy fakt, że postawa wszystkich naszych biskupów była propolska.
Gdy według aktu 5 Listopada1916 roku konstytuowała się Rada Regencyjna, jednym z jej członków został za specjalną zgodą papieża Benedykta XV tenże abp Kakowski, wspomagając działania polityczne autorytetem Kościoła. Tak w jej strukturach jak i późniejszej administracji odradzanej Polski czołową rolę pełnili polscy duchowni. Na szczęście wrogom Polski nie udało się wówczas wyrugować ich z polityki.
Na długo przed rozstrzygnięciem I wojny światowej, bo już 25 IV 1918 roku Stolica Apostolska mianowała ks. prałata Ambrogio Damiano Achille Rattiego wizytatorem apostolskim Polski i Litwy. Tym samym antycypowała suwerenność Polski. Tenże wizytator 6 VI 1919 roku został mianowany pierwszym nuncjuszem apostolskim „przy rządzie polskim”, a wkrótce biskupem. Sakry udzielił mu abp warszawski kard. Aleksander Kakowski (28 X 1919 r.). Nuncjusz okazał się wielkim przyjacielem Polski, a sławą okrył się, pozostawszy jako jedyny znaczny dyplomata w Warszawie, gdy groziło jej zdobycie przez bolszewicką armię w sierpniu 1920 roku. Jego postawa umacniała obrońców, a ogromne procesje, w których za pośrednictwem bł. Andrzeja Boboli błagaliśmy o ocalenie miały swój epilog w jego kanonizacji, której dokonał ten sam Achille Ratti już jako Pius XI – papież, którym został wybrany 6 lutego 1922 roku. Jako ojciec święty nawiązał z odrodzoną Rzeczpospolitą stosunki dyplomatyczne poprzez konkordat (10 II 1925 r.), a wkrótce bullą Vixdum Poloniae unitas uregulował granice polskiej administracji kościelnej, zrywając z zaborczymi pozostałościami.
Godzi się zacytować wreszcie słowa ojca świętego Benedykta XV, którymi skomentował bitwę warszawską i dał nimi najlepszą wykładnię poglądów o historycznej misji Polski: „Komuż bowiem nie wiadomo, że szalony napór wroga to miał na celu, aby zniszczyć Polskę, owo przedmurze Europy, a następnie podkopać i zburzyć całe chrześcijaństwo i opartą na nim kulturę, posługując się do tego krzewieniem szalonej i chorobliwej doktryny?”
PAMIĘĆ HISTORYCZNA A NASZA OBECNA RACJA STANU
Oficjalny rozdział Kościoła od państwa ma i ten skutek w powszechnej świadomości, że nie docenia się dziś, jak bardzo niepodległość Polski zależała (i wciąż zależy!) od naszej hierarchii katolickiej i więzi Polski ze Stolicą Apostolską. Tak przed 1918 rokiem był to czynnik decydujący jak i przez kolejnych sto lat uwidaczniał się jako najważniejszy kierunek działań dla tzw. sprawy polskiej. Doświadczaliśmy tego zarówno w dobie kształtowania naszych granic II RP jak i wielokrotnie później, a szczególnie wyzwalania się Polski z moskiewskiej przemocy za sprawą Jana Pawła II. Pamięć tych faktów to nie tylko uczciwość wobec dziejów, ale może przede wszystkim rozumienie, że w rozważaniach, jakie sojusze mają być dla nas na przyszłość gwarancją zachowania tożsamości, łączność z Rzymem jest ważniejsza od doraźnych rozgrywek ze wschodnimi lub zachodnimi, ale sezonowymi politykami.
Piotr Boroń
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!