– Obecnie poszukujemy szczątków grupy żołnierzy NSZ, która w pierwszej kolejności została zwabiona przez UB, pod pretekstem przerzutu na Zachód, i zamordowana – powiedział dziś zastępca prezesa IPN Krzysztof Szwagrzyk.
„Biuro Poszukiwań i Identyfikacji (BPiI) prowadzi kolejny etap poszukiwań szczątków partyzantów z oddziału NSZ po dowództwem Henryka Flamego ps. Bartek zamordowanych we wrześniu 1946 r. Prace realizowane w okolicy miejscowości Łambinowice na Opolszczyźnie zaplanowane są do 20 kwietnia 2018 r.” – poinformował BPiI IPN na Facebooku we wtorek.
Prof. Szwagrzyk wyjaśnił, że obecnie poszukiwani żołnierze Narodowych Sił Zbrojnych byli „pierwszą w kolejności grupą, która została zwabiona przez UB pod pretekstem przerzutu na zachód”.
– Drugą grupę odnaleźliśmy 20 kilometrów od miejsca gdzie w tej chwili pracujemy. Było to dwa lata temu, w pobliżu Starego Grodkowa na Opolszczyźnie – powiedział p.o. dyrektora Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN Krzysztof Szwagrzyk.
– W ubiegłym roku prowadziliśmy badania na terenie Opolszczyzny. Naszym celem było odnalezienie partyzantów oddziału „Bartka”, zamordowanych we wrześniu 1946 r. W pobliżu Łambinowic, w miejscu, którego nie da się dokładnie zidentyfikować – bo mówimy o terenie lesistym – odnaleźliśmy miejsce po dawnym folwarku, a tam ślady po ognisku gdzie spalono rzeczy oddziału „Bartka”. Tą grupę partyzantów najpierw rozebrano, a potem strzelono w potylice i zakopano. Ich rzeczy zostały spalone i my te rzeczy w ubiegłym roku odnaleźliśmy – wyjaśnił Szwagrzyk.
– Odnalezienie takiego miejsca daje nam pewność, że jesteśmy bardzo blisko chwili, kiedy odnajdziemy ich pogrzebane szczątki. Pracujemy już od kilku dni na tym terenie przy Łambinowicach i będziemy pracowali do końca następnego tygodnia, wierząc, że uda nam się tych ludzi odnaleźć – dodał.
Profesor Szwagrzyk powiedział, że prace Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN są równocześnie prowadzone w byłym niemieckim obozie koncentracyjnym Gross-Rosen w Rogoźnicy. Zaznaczył, że jest to „kontynuacja ekshumacji z jesieni ubiegłego roku”.
– Wówczas podjęliśmy szczątki ponad 60 więźniów, tych, których znaleźliśmy na terenie obozu. Zostali oni zamordowani w lutym 1945 roku podczas ewakuacji obozu. Niestety nie udało nam się zakończyć prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych, dlatego w tej chwili powróciliśmy. Do końca tygodnia będziemy mogli powiedzieć, że wszystkie szczątki więźniów zostały odnalezione i wydobyte – mówił.
Henryk Flame, ps. Bartek, urodził się w 1918 r. w Frysztacie na Zaolziu, skąd jego rodzice przybyli do Czechowic koło Bielska i Białej. Przed wojną wstąpił do podoficerskiej szkoły lotnictwa dla małoletnich, którą ukończył w 1939 r. w stopniu kaprala. Walczył w kampanii wrześniowej. Został zestrzelony nad Warszawą. 17 września został zestrzelony przez Sowietów, którzy wkroczyli na wschodnie ziemie Polski. Zdołał dotrzeć na Węgry, gdzie został internowany.
W 1940 r. wrócił w rodzinne strony. Zaangażował się w konspirację. Jego organizacja współpracowała z AK. Pod koniec 1943 r., otrzymawszy powołanie do Wehrmachtu, Flame uciekł do lasu, gdzie utworzył niewielki oddział partyzancki. W październiku 1944 r. został on zaprzysiężony w NSZ. W 1945 r. po wkroczeniu Armii Czerwonej ujawnił się wraz z oddziałem i wstąpił wraz z podkomendnymi do milicji. Realizował w niej rozkazy dowództwa NSZ i gromadził broń. Zagrożony aresztowaniem wiosną 1945 r. schronił się w lesie. Jego liczący kilkuset żołnierzy i podobną liczbę współpracowników oddział stoczył wiele walk z UB i KBW. Najgłośniejszą akcją była defilada 3 maja 1946 r. w Wiśle.
W lipcu 1946 r. do obozu zgrupowania „Bartka”, który znajdował się w masywie Baraniej Góry, dotarł kpt. Henryk Wendrowski ps. „Lawina”, jako przedstawiciel Komendy Okręgu Śląskiego NSZ, w rzeczywistości będący konfidentem Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. Wcześniej bowiem Komenda Okręgu NSZ została rozbita, a następnie odtworzona, ale pod pełną kontrolą UB. Kpt. „Lawina” przekazał „Bartkowi” rozkaz przerzucenia zgrupowania w rejon Jeleniej Góry. Przerzut odbył się we wrześniu, przy czym wszystko odbywało się pod kontrolą UB.
Flame zlecił nadzór nad przerzutem żołnierzy swemu zastępcy, Janowi Przewoźnikowi „Rysiowi”. On sam przeszedł w tym czasie operację nogi. Miał ranę postrzałową. „Ryś”, który jechał wraz z pierwszym transportem, został zamordowany przez funkcjonariuszy UBP 7 września 1946 r. wraz z pozostałymi żołnierzami, którzy jechali wraz z nim, na Opolszczyźnie. Tylko jeden z partyzantów ocalał. Pieszo ruszył on w stronę Baraniej Góry. Po dotarciu na miejsce przekazał, co się stało. W międzyczasie jednak odprawiono dwa kolejne transporty, z których nikt nie ocalał – wszyscy zostali zamordowani podczas postojów zorganizowanych na Opolszczyźnie. „Bartek”, dowiedziawszy się od ocalonego partyzanta, co się stało, wstrzymał dalsze transporty, a ciężarówki, które przyjechały po kolejną grupę partyzantów, zostały przywitane huraganowym ogniem. Ale połowa partyzantów w wyniku prowokacji UB zginęła.
Po ogłoszeniu amnestii Henryk Flame w marcu 1947 r. ujawnił się w Bielsku, ale 1 grudnia 1947 r. został w Zaborzu skrytobójczo zastrzelony przez milicjanta.
/wk, IPN, wpolityce.pl/
Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!