Felietony

Tak na Ukrainie fałszują historię – powstaje film o „ukraińskim, przedwojennym Lwowie”

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

W przedwojennym Lwowie rozmawiano po ukraińsku, a gwarą lwowską czyt. ukraińską, mówili wyłącznie batiarzy, i to nie wszyscy. Też były plakaty, a nawet polskie, lecz z błędami. Witryny sklepowe promieniowały napisami dwujęzycznymi – po ukraińsku i po polsku. Czasami  po żydowsku. W najciekawszej willi Kastelówki „Julietka” – dzieło Juliana Zachariewicza, rozmawiało się wyłącznie po ukraińsku, a na Rynku, gdzie jechał tramwaj z 1909 roku, kolejarz używał wyłącznie języka ukraińskiego.

Mit? Bajka? Gdzie tam!

Wszyscy pamiętamy stary dobry film p.t. „Włóczęgi” z 1939 roku w reżyserii Michała Waszyńskiego, gdzie w głównych rolach wystąpili Szczepko czyli Kazimierz Wajda oraz Tońko – Henryk Vogelfanger i brzmiały piosenki lwowskie z muzyką, którą stworzył Henryk Wars.

W obecnej chwili jest kręcone coś w rodzaju „remaku” tego filmu, ale zamiast Szczepka i Tońka mamy Bodię i Mirka w filmie „Slachetni Włóczędzy”. Obecny „remake” jest przerażający i wywołał oburzenie nawet wśród Ukraińców. Film „Szlachetni włóczędzy” mierzy w kategoriach między awanturą i skandalem.

Co rusz rozbrzmiewają lwowskie piosenki, po ukraińsku rzecz jasna. Mówi się o perspektywie Lwowa z 1938 roku. Czy rok przed naszymi batiarami sytuacja wyglądała aż tak drastycznie? Oczywiście, wśród batiarów kiedyś mogli być Rusini i myślę, że tacy byli, lecz była ich garstka. Jak mówi lwowski intelektualista i wykładowca Katolickiego Uniwersytetu Lwowskiego Wołodymyr Pawliw „nie da się zukrainizować Lwowa”. Gdy popatrzymy na obecne zdjęcia  filmu, jest to coś w rodzaju koszmaru.

Autorzy tego „dzieła” podkreślają, że ze starego filmu w obecnym pozostało mało, tym bardziej, że nasz, wszystkim znany film, pochodzi z 1939 roku, a ten mierzy w 1938. Cóż, lubi się przepisywać tę historię lub pisać ją całkowicie od nowa. Chyba o tym też świadczą obecne zdjęcia. Reżyser Ołeksander Berezań mówi, że po pierwsze – to jest współczesny film, a po drugie – ukraiński, i nie nazywał by go „remakiem”, lecz prędzej filmem, który jest tworzony na podstawie znanej polskiej komedii, która „podpowiedziała” autorom jak pisać scenariusz.

„W odróżnieniu od polskiego filmu, gdzie batiarzy byli pokazani jako zwykli włóczędzy, nasi będą szlachetnymi bohaterami” – mówi scenarzysta Dmytro Naumow. 

Jest to projekt tworzony przez ukraińskie studio filmowe Ganzafilm, finansowany z budżetu ukraińskiego, na który przeznaczono 18 mln 582 tys. hrywien, co stanowi 50% ogólnej wartości projektu.

Przedstawiciele społeczeństwa lwowskiego są oburzeni z powodu w jaki sposób jest przedstawiony Lwów, a część uważa, że film po prostu drwi z historii miasta. Szkoda tylko Szczepka i Tońka…

/Maria Pyż, polmedia.pl/

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!