Felietony

To już raczej koniec kariery Kijowskiego

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!

Mateusz Kijowski, z osoby w świecie polityki bliżej nieznanej, w krótkim czasie wykreowany został na czołową postać ruchu “społecznego”, mającego zawrócić Polskę z drogi prowadzącej w otchłań ciemnogrodu… Ale oto te same media, które jeszcze niedawno usiłowały wmawiać nam, że w Mateuszu Kijowskim objawił się nam charyzmatyczny przywódca, który zdolny jest stanąć na czele narodu, nagle zaczęły wytykać mu to, co inni widzieli od dawna i czego w zasadzie trudno było nie widzieć.

 

Nie wiemy, kto i kiedy dokładnie podjął decyzję, iż Kijowskiego należy “odstrzelić”, ale przecież dla każdego musi być oczywiste, że za ujawnieniem sprawy faktur na kwotę ponad 90 tysięcy złotych, którymi firma Kijowskiego obciążyła KOD za usługi informatyczne, stoją osoby, które miały wgląd w jego dokumenty księgowe. Był to po prostu klasyczny przeciek kontrolowany. Na tym jednak nie koniec. Bo oto w wywiadzie dla Onetu, stojącego dotąd murem za Kijowskim, Radomir Szumełda, wiceszef KOD i zarazem szef jego struktur pomorskich, zarzeka się, że o fakturach wystawionych przez firmę Kijowskiego do niedawna nic nie wiedział. Nadto twierdzi on, że proponowano Kijowskiemu pensję, ale on jej nie chciał:

 

Czemu nie chciał pensji z KOD?

 

Nie domyśla się pan?

 

Ciekawi mnie, jakie pan ma przypuszczenia.

 

A dlaczego wystawiał faktury, a nie podpisywał zwyczajnej umowy?

 

To mógł być sposób na ominięcie komornika, którego Mateusz Kijowski ma na głowie?

 

To pan powiedział. Mnie niezręcznie jest to komentować.

 

Dalej jest jeszcze gorzej:

 

Czy dziś dysponujecie tymi fakturami?

 

Nie. W październiku, po różnych sygnałach od ludzi z KOD, poprosiliśmy o wgląd do segregatora z wydatkami Komitetu Społecznego.

 

Do kogo się zwróciliście?

 

Do Piotra Chabory, który był w tym Komitecie.

 

Jak zareagował?

 

Powiedział, że gdy tylko będzie taka możliwość, to udostępni dokumenty. Ale to nie była żadna zagrywka z jego strony, on akurat także nie miał dostępu do tych dokumentów. Sprawami księgowymi zajmowali się wolontariusze, a segregator wylądował u jednego z nich. Nie brzmi to dobrze, ale przez dłuższy czas nie udało się nawiązać żadnego kontaktu z tą osobą ani uzyskać dokumentów.

 

Nie brzmi to zbyt wiarygodnie, ale najlepsze jest pod koniec, gdzie Szumelda mówi:

 

Powiem wprost: w moim przekonaniu Mateusz w rzeczywistości nie wykonywał tych usług, o których mowa jest w fakturach. Mówię to z pełną odpowiedzialnością.

 

Kijowski, widząc, że chcą się go pozbyć, podejmuje rozpaczliwe próby obrony. Między innymi na swoim profilu na Facebooku zamieścił wpis: “Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie”, pod którym rozgorzała dyskusja. Najwyraźniej lider KOD zwykł używać w tego rodzaju internetowych potyczkach lewych kont, przy czym tym razem musiały mu się one pomylić, bowiem pod własnym nazwiskiem uruchomił hashtag #DalejNieRuszamBezMateusza. Tak oto Matusz Kijowski zainicjował akcję w obronie… Mateusza Kijowskiego. Najwyraźniej nie zorientował się, że pisze z własnego konta, a nie z jakiegoś lipnego, bowiem na uwagę jednej z działaczek, która wytknęła mu, iż wcześniej mówił, że liczą się sprawy, a nie ludzie, odpowiedział: “KOD to Mateusz”.

 

To po raz kolejny pokazuje, z jak groteskową postacią mamy do czynienia. Ciekawe, kto będzie lansowany w polskojęzycznych mediach na następcę Kijowskiego… Bo na nim najwyraźniej postawiono już krzyżyk…

 

Wojciech Kempa

Podoba Ci się to co robimy? Wesprzyj projekt Magna Polonia!